Wiadomości

Odkrywamy Wrocław: Plac przy kościele św. Elżbiety

2012-11-04, Autor: Wojciech Prastowski
Do wrocławskiego Rynku od strony zachodniej przylega mały plac, który był świadkiem wielu historycznych wydarzeń. Nie chodzi tu jednak o plac Solny, tylko bezimienny placyk przy bazylice pod wezwaniem św. Elżbiety Węgierskiej – jednym z najważniejszych wrocławskich kościołów zwanym Farą Elżbietańską lub kościołem Garnizonowym.

Reklama

Tak jak łatwo zlokalizować ów kościół, którego wieża wraz z hełmem mierzy prawie 100 metrów wysokości, tak trudno jest uzmysłowić sobie, że stoi on na placu, stanowiącym pendant (symetryczny odpowiednik) dla placu Solnego. Bryła świątyni niemal całkowicie wypełnia przestrzeń tego placu i tylko jego niewielki, południowy fragment wolny jest częściowo od zabudowy. Od XV wieku otaczały go domki altarystów (księży, będących opiekunami ołtarzy), które zburzono na przełomie XIX i XX wieku. Mimo planów nowej regulacji ulic i budowy w tym miejscu domu towarowego w latach 20. XX wieku, pozostawiono dwie kamieniczki, nazwane po wojnie „Jasiem” (mniejsza) i „Małgosią” (większa). Połączone są one bramą z łacińskim napisem „Mors ianua vitae”, co znaczy „Śmierć wrotami życia”.

 

Brama ta prowadziła na cmentarz przykościelny, który zlikwidowano w XVIII wieku. Z nekropolią tą wiąże się dramatyczna historia buntu ubogich wrocławskich rzemieślników, który miał miejsce w 1418 roku. Niezadowolenie biednych warstw społecznych z umacniającej się władzy bogatych rodów patrycjuszowskich stało się zarzewiem głośnej rebelii (buntu cechów rzemieślniczych wobec ówczesnego magistratu) zwanej defenestracją wrocławską.


 

Gotycki Wrocław za panowania dynastii Luksemburczyków rozwijał się bardzo dynamicznie i był drugim po Pradze miastem Korony Królestwa Czech. Władzę w mieście sprawowała wąska elita kilku najbogatszych rodów, które opanowały radę miejską oraz wedle własnego uznania obsadzały urząd burmistrza. Z biegiem czasu patrycjusze stopniowo odsuwali od władzy przedstawicieli klas niższych, obsadzając swoimi ludźmi urzędy ławników, i starali się wyeliminować kolejnych wójtów z udziału w rządzeniu miastem, którzy w ówczesnym systemie władzy byli jedynymi reprezentantami średniego i ubogiego mieszczaństwa.

 

Rada miejska rosła w siłę – podnosiła podatki, ograniczała rzemieślnikom możliwość współdecydowania o przyszłości miasta, w niejasny sposób egzekwowała przepisy prawne, a w 1406 roku stłumiła w zarodku próbę buntu cechów. Jednak niezadowolenie niższych warstw społecznych Wrocławia (często identyfikujących się z Polską) ze sposobu sprawowania władzy przez niemieckie rody patrycjuszowskie wciąż rosło i 18 lipca 1418 roku miały miejsce tragiczne dla władz miejskich wydarzenia.

 

Rzemieślnicy pod wodzą bednarza Jakoba Kreuzberga, zebrali się w nieistniejącym kościele św. Klemensa na Nowym Świecie (nazywanym kościołem polskich tkaczy i rybaków), w którym oczyszczono ich z grzechów. Do zbuntowanych rzeźników i sukienników dołączyły cechy bednarzy, piwowarów i szewców. Po krótkim wiecu uzbrojony tłum podszedł pod ratusz żądać poprawy warunków życia. Ponieważ nie chciano ich słuchać – wtargnęli do ratusza podczas obrad rady miejskiej i rozpoczęła się rzeź.

 

Ceremonialnym mieczem Karola Luksemburczyka ścięto burmistrza i sześciu rajców. Część urzędników wyrzucono przez okna ratusza na piki i włócznie trzymane przez buntowników. Przywracanie porządku w mieście po tych krwawych wydarzeniach trwało kilka dni. W rezultacie wystraszeni patrycjusze rozwiązali starą radę miejską i wybrali nową z udziałem przedstawicieli cechów miejskich. Uspokoiło to na pewien czas wzburzonych rzemieślników, ale nie był to koniec tej tragicznej historii.

 

Jej epilog miał miejsce dwa lata później, gdy wiosną 1420 roku do Wrocławia przybył król rzymski, węgierski oraz dziedzic tronu czeskiego – Zygmunt Luksemburski. Przystąpił do pospiesznego karania inicjatorów i przywódców buntu z roku 1418. Późniejszy cesarz oskarżył ich o nielojalność wobec władzy i skazał na ścięcie. Obawiając się jednak kolejnego buntu miejskiej biedoty, nakazał zatarasować wszystkie ulice prowadzące na miejsce kaźni. Ciała skazańców sprofanowano, gotując ich ścięte głowy i nadziewając je na piki w celu wyeksponowania ku przestrodze na murach miejskich.

 

I tutaj wracamy do placu przy kościele św. Elżbiety czyli dawnego cmentarza przykościelnego. Na nim pochowano pozbawione głów ciała buntowników. Zrobiono to jednak w taki sposób, by nie zaznali oni spokoju po śmierci – bezimienne mogiły umieszczono pod ścieżką wiodącą od cmentarnej bramy między kamieniczkami do południowego wejścia do kościoła.

 

Plac św. Elżbiety XVIII wiek

Świątynia w I poł. XVIII wieku, widoczna kaplica św. Materna i domki altarystów otaczające plac
(źródło: dolny-slask.org.pl)

 

Dzisiejszy bieg tej ścieżki ma nieco inny kształt – wiedzie ona przez miejsce, gdzie do 1848 roku znajdowała się cmentarna kaplica św. Materna. W końcu lat 90. XX wieku na placu przykościelnym stanął pomnik Dietricha Bonhoeffera, urodzonego we Wrocławiu niemieckiego pastora i antyfaszysty, będący darem miasta Berlina. W kamieniczce „Jaś” od 1995 roku mieszkał grafik i rzeźbiarz Eugeniusz Get-Stankiewicz i nazywa się ją od tego czasu również “Domkiem Miedziorytnika”.

 

Historia buntu ludowego przeciwko panoszącej się władzy daje do myślenia, szczególnie w dzisiejszych czasach. Przechadzając się koło kościoła św. Elżbiety wato pamiętać o tamtych wydarzeniach, które wymieszały zbrodnię i karę w imię szczytnych ideałów, nikogo nie pozostawiając bez winy. Ten mało znany miejski plac zasługuje na szczególną refleksję podczas spaceru, do czego zachęcam czytelników tego cyklu.

 

----------------

 

Temat dzisiejszego odcinka został zaproponowany przez naszego czytelnika, Filipa Franczyka, za co serdecznie dziękujemy!  

 

W cyklu Odkrywamy Wrocław pisaliśmy o miejscach takich jak: WUWA, Arsenał, Uniwersytet Wrocławski, Ogród Botaniczny, nasyp kolejowy przy ul. Bogusławskiego i Nasypowej, Ogród Japoński, nasz własny plac Gwiazdy, o pomyśle budowy wieżowców zamiast Sukiennic w Rynku, legendarnych barach mlecznych, kampusie Politechniki, wzgórzu Bendera, Poltegorze, trzech wrocławskich lotniskach, o ulicy Szewskiej, początkach miasta, wrocławskim Manhattanie, ogrodach Ossolineum, młynie św. Klary, Solpolu... i wielu, wielu innych.

 

Wszystkie teksty z naszego cyklu znajdziecie w specjalnej zakładce.

Zapraszamy Was do współpracy przy jego tworzeniu. Piszcie do nas maile z propozycjami miejsc.

Oceń publikację: + 1 + 12 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (5):
  • ~Sadr 2012-11-04
    20:40:31

    0 0

    18 lipca roku osiemnastego.
    12 listopada roku dwunastego?

  • ~hartmut_13 2012-11-04
    20:43:05

    0 0

    Naprawdę świetne są te artykuły, ciekawe wydarzenia oraz ważne a częste zapomniane miejsca. Proszę nie przestawać!

  • ~cechowy 2012-11-11
    14:54:17

    2 0

    Tu można zobaczyć osoby dramatu z 1418/1420 roku: członek rady miejskiej (defenestrowany) Johann Megerlin, 6 osób ściętych (burmistrz Nikolaus Freiberger oraz Hanns Sachsen, Johann Stille, Heinrich Schieden, Nikolaus Faustling i Nikolaus Neumarkt)
    A tu: http://www.breslau-wroclaw.de/de/breslau/history/g_1420_03/ widzimy uczestników powstania cechów przeciwko radzie. 23 zostało za bunt ściętych, 55 skazanych na banicję i konfiskatę mienia. Same nazwiska niemieckie zarówno wśród buntowników jak i w radzie. Dlaczego buntownicy z cechów mieliby się identyfikować w jakiś sposób z ówczesną Polską, nie jest dla mnie zrozumiałe (autor nie podaje żródła). Sugestia autora, że konflikt miał podłoże narodowościowe (jakiś antagonizm polsko-niemiecki) jest niczym nieuzasadniona. Raczej był to konflikt społeczny i walka o władzę w mieście pomiędzy niemieckim patrycjatem a niemieckimi cechami. Element polski nie odgrywał w tym konflikcie żadnej roli.

  • ~ 2012-11-23
    09:17:38

    0 0

    Dziękuję za opinie. Sporo informacji zaczerpnąłem z książki Normana Daviesa "Mikrokosmos. Portret miasta środkowoeuropejskiego". Inna sprawa, że pan Davies jest polonofilem, co może niepotrzebnie przenosić ciężar inicjacji buntu na biedniejszą ludność polską. Moja opinia jest taka, że oficjalne brzmienie nazwisk, to jeszcze żaden dowód - tak jak np. polskie Gęśla jest niemieckim Gessler.Postaram się jeszcze pogłębić temat. Pozdrawiam.

  • ~cechowy 2012-11-25
    13:27:31

    0 0

    Witam, oprócz zapisu nazwisk uczestników buntu nic nie mamy. Nie wiemy, czy bunt miał jakąś podbudowę ideologiczną (czy to narodowościową czy społeczną). Jeśli miał jakąś podbudowę, to myślę raczej społeczną i religijną, może inspirowaną ruchem husyckim. Za takimi pobudkami buntowników mógłby przemawiać fakt, że zbierali się w kościele. Może miejscowy kaznodzieja zarażony tezami Husa, które częściowo zwracały się przeciwko bogactwu, utożsamianym pewnie z patrycjatem, był ideologicznym przywódcą spisku? Dlatego pozwoliłem sobie zakwestionować to zdanie. Jeśli jest to opinia pana Daviesa, to trzeba by sprawdzić czy podaje żródło. Nie mam Mikrokosmosu pod ręką; z tego co pamiętam, z wieloma rzeczami w tej książce nie sposób się zgodzić.
    Pozdrawiam

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Kogo poprzesz w wyborach prezydenta Wrocławia?







Oddanych głosów: 8855