Sport

Odmiana gry potrzebna od zaraz. Śląsk podejmuje Raków Częstochowa

2020-03-13, Autor: Bartosz Królikowski

Piłkarze Śląska Wrocław mają za sobą wyjątkowo ciężki tydzień. Zagrali trzy mecze, w których zdobyli jedynie trzy punkty i tylko dzięki temu, że rywale również byli słabi, ich straty do czołówki są takie, że ich prawie nie ma. Wrocławianie muszą odmienić grę. Koronawirus sprawił, że w ich najbliższych meczach trybuny będą puste, co na pewno zadania nie ułatwi, ale nawet w takiej sytuacji muszą się mocno zmobilizować. Raków Częstochowa bowiem punktuje ostatnio bardzo solidnie.

Reklama

Ostatnie mecze piłkarskiego Śląska mogły wprowadzić oglądających w stan głębokiego smutku, bowiem obraz gry wrocławian przypominał bardziej grecką tragedię, aniżeli wesołe bajki animowane. Tak zwany „angielski tydzień”, w którym Śląsk rozegrał aż trzy ligowe spotkania, mogły już na sto procent umieścić zespół w górnej ósemce na koniec sezonu zasadniczego. Co więcej, była również szansa wskoczenia na pozycję wicelidera. Zamiast tego, kibiców czekał wielki zawód. Analizowanie po kolei spotkań z Zagłębiem Lubin (1:3), Koroną Kielce (2:1) oraz Jagiellonią Białystok (0:1) nie ma sensu. Wszakże każde z tych spotkań było w wykonaniu zawodników Vitezslava Lavicki niemal takie samo. Zero pomysłu na grę ofensywną, brak odpowiedniego przyspieszenia akcji i elementu zaskoczenia. Mecz w Białymstoku był idealnym podsumowaniem obecnej formy Śląska. Jedynie dwa celne strzały wrocławian, na dodatek oddane w jednej akcji, dopiero w 71. minucie. Trudno nie odnieść też wrażenia, że z Koroną Kielce wygrali głównie dlatego, że ich rywale to na chwilę obecną drużyna kompletnie beznadziejna. Choć i w tamtym meczu było gorąco, bo w pierwszych 20 minutach drugiej połowy kielczanie mieli sporo dobrych okazji, ale na szczęście wykorzystali tylko jedną.

Nawet oceniając indywidualnie, niełatwo jest odnaleźć zbyt wiele pozytywów. Plusa można postawić Dino Stiglecowi. Chorwat jako jeden z nielicznych faktycznie dawał cokolwiek zespołowi w ofensywie, a ponadto nie popełniał błędów z tyłu. Powiew pozytywu wniósł też niespodziewanie Erik Exposito. Hiszpan dalej jest przeciętny, ale z Koroną zdobył decydującego gola, a z Jagiellonią trafił w słupek i przynajmniej starał się być aktywny. Zastrzeżeń nie można też mieć do Matusa Putnockiego, który robił co mógł, by uchronić zespół od utraty goli. Popełnił co prawda poważny błąd w meczu z Koroną, ale oprócz tego żadna bramka nie idzie na jego konto, a bez niego byłoby ich więcej.

Tutaj jednak pozytywy, czy też może raczej „nie-minusy”, się kończą. Największą bolączką zespołu Lavicki jest jak już wspomniałem ofensywa. Ale przy takiej formie kluczowych graczy nie może być inaczej. Robert Pich jest na boisku i zasadniczo tylko na nim jest, bo pożytku ostatnio nie ma z niego żadnego. Środek pola Śląska zaraz trzeba będzie traktować jako formację, która „podobno istnieje”. Krzysztof Mączyński nie bierze na siebie ciężaru gry, Jakub Łabojko w defensywie gra nieźle, ale ofensywa to dla niego nieokiełznana sztuka, natomiast Michał Chrapek czasami gra tak, że w sumie to nie wiadomo czy on w ogóle jest na boisku czy nie. Trener Lavicka w meczu przeciwko kielczanom wystawił w pierwszym składzie Filipa Markovicia zamiast Roberta Picha. Jednak Serb po raz kolejny udowodnił, że jego miejsce nie jest w takiej drużynie jak Śląsk, gdyż zamieszania robił sporo, ale konkretów tyle co kot napłakał. Nawet inny Filip – Raicević, ostatnio wyhamował po udanym początku i w Białymstoku stracił miejsce w składzie na rzecz Exposito. Tak naprawdę tylko Przemysław Płacheta jest „jakiś”, choć wciąż daje za mało tego co najważniejsze – goli i asyst.

Kibice mogli zobaczyć także debiuty nowych obrońców. Przeciw Jagiellonii oraz Koronie zagrał węgierski stoper Mark Tamas, a w spotkaniu z białostoczanami, kontuzjowanego Dino Stigleca zastąpił Urugwajczyk Guillermo Cotugno. Obydwaj debiutanci zaprezentowali się poprawnie. Nie popełniali większych błędów, ale i nie zaprezentowali niczego zbyt imponującego. Co prawda to po zagraniu Tamasa, sędzia podyktował rzut karny dla Jagiellonii. Przy czym specjalnie napisałem „zagraniu”, a nie „faulu”, bo przeiwnienia tam na pewno nie było, z czym po meczu zgodziła się Komisja Ligi, gdyż żółta kartka dla Węgra została anulowana. Jednak od obu zawodników z czasem będzie trzeba wymagać więcej. Zwłaszcza że już najbliższy rywal Śląska – Raków Częstochowa, jest w naprawdę solidnej formie.

Częstochowianie złapali ostatnio rytm i dość niespodziewanie włączyli się do walki o czołową ósemkę. Oni w „angielskim tygodniu” w trzech meczach wywalczyli aż siedem punktów. Najpierw na „własnym” (grają zastępczo w Bełchatowie) boisku ograli mistrza Polski Piasta Gliwice (2:0), po czym w Płocku wygrali z Wisłą (2:0), a w ostatniej kolejce punkty urwała im Pogoń Szczecin (0:0). Jednak również w starciu z drużyną z Pomorza Zachodniego, Raków przynajmniej w pierwszej połowie był lepszy od rywali. Gdyby w bramce Pogoni nie stał bodajże najlepszy obecnie bramkarz w lidze – Dante Stipica, częstochowianie i ten mecz by wygrali. Podopieczni Marka Papszuna pokazali, że potrafią być groźni nawet gdy mają znacznie mniejsze posiadanie piłki od rywali, a to z kolei nie jest dobra informacja dla Śląska. Wrocławianie z tak grającymi drużynami mają w tym sezonie sporo problemów.

Ogromną siłą Rakowa są stałe fragmenty gry. Strzelili oni w ten sposób aż 16 goli w tym sezonie, co jest wynikiem gorszym tylko od Legii Warszawa (17) oraz Wisły Płock (18). Duża w tym zasługa środkowego obrońcy Tomasa Petraska. Czech dysponuje kapitalnymi warunkami fizycznymi (199 cm wzrostu!) i potrafi je znakomicie wykorzystać w grze głową, jako że w tym sezonie zdobył już 5 goli. De facto skuteczniejszy jest tylko napastnik Felicio Brown Forbes. Kostaryka nierzadko wchodzi z ławki pełniąc rolę dżokera, ale wywiązuje się z niej świetnie, gdyż zdobył już 8 goli. Dobrą formą dysponuje ostatnio także inny Czech Daniel Bartl. Pomocnik strzelił pięknego gola Piastowi Gliwice, będąc potem kluczową postacią ofensywy w meczach z Wisłą P. oraz Pogonią.

Przed Śląskiem wiele przeciwności. Ich słaba forma, dobra dyspozycja rywali oraz przede wszystkim puste trybuny. Pandemia koronawirusa zmusiła ligę do pozamykania stadionów, więc najbliższe kolejki Ekstraklasy odbędą się w przygnębiającej ciszy. To na pewno nie pomoże Śląskowi wrócić na dobre tory, ale myślę że wystarczy spojrzenie na coraz bardziej płaską tabelę ligową, by poziom motywacji pozostał taki jaki być powinien.

Mecz Śląsk Wrocław – Raków Częstochowa odbędzie się w piątek 13 marca, o godzinie 20:30 na Stadionie Wrocław. Jako iż kibice na mecz udać się nie mogą, stacja Canal+ odkodowała mecze 27. Kolejki PKO Ekstraklasy, więc również i to spotkanie będzie dostępne bezpłatnie dla każdego w telewizji.

 

Oceń publikację: + 1 + 2 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1273