Kultura

"Oryginalny znaczy zły, potępiony". Muzyczne rarytasy na Wratislavia Cantans

2017-09-04, Autor: mh

– Reguły czasem muszą być złamane. Mówimy tu również o oryginalności. Dla nas jest ona istotną wartością, dawniej bycie oryginalnym znaczyło bycie innym, niekoniecznie dobrym, często potępianym – mówi Giovanni Antonini, dyrektor artystyczny festiwalu Wratislavia Cantans.

Reklama

Na otwarcie 52. edycji festiwalu sir John Eliot Gardiner, który powraca do Wrocławia po ubiegłorocznej wizycie.  – Myślę, że polubił salę Narodowego Forum Muzyki, to, jak realizuje się w niej brzmienie jego zespołu – mówi Giovanni Antonini, dyrektor artystyczny festiwalu Wratislavia Cantans. – Okazało się, że przyjazd maestra wraz z zespołem jest możliwy, zaproszenie zostało przyjęte. Bieżący rok jest rokiem Monteverdiego, więc pojawienie się w programie kogoś takiego jak Gardiner, który dobrze zna ten repertuar – jego chór nosi nazwisko Monteverdiego – było dla nas idealnym rozwiązaniem. Mam zarazem nadzieję na ścisłą współpracę festiwalu z sir Gardinerem także w przyszłości – dodał.

Poszerzenie festiwalowej przestrzeni

W czasie tegorocznej edycji będzie można posłuchać m.in. ”Powrotu Ulissesa do ojczyzny”. W tym roku obchodzona będzie również rocznicę Telemanna. - Ważny jest tytuł festiwalu – Recitar cantando – wprowadzający nowy element do programu Wratislavii – kontynuuje. –Wykonujemy nie tylko oratoria, zdecydowaliśmy się także na opery. Zaczynamy od opery i kończymy takim dziełem. Oczywiście, nie mam zamiaru przekształcać Wratislavii Cantans w festiwal operowy, muzyka oratoryjna pozostanie esencją, ale chcemy się rozwijać – podkreślił.

–Nie zapominajmy, że to z oratorium – gatunku, który stworzyli Włosi – czerpała opera. Zwłaszcza od baroku święte słowo zaczęło być wyrażane przez arię i recytatyw – wyjaśnia dyrektor artystyczny.

Na finał, w Operze Wrocławskiej, zagrana zostanie Mozartowska „Łaskawość Tytusa” z Teodorem Currentzisem, solistami i artystami MusicAeterna. –Chcieliśmy rozpocząć współpracę z Operą Wrocławską, zrobić kolejny krok w stronę poszerzania festiwalowej przestrzeni – mówi. – Jest wspaniały gmach Narodowego Forum Muzyki, ale ciekawie będzie włączyć w festiwal miejsce teatralne, wzbogacając w ten sposób Wratislavię. Pyta pan, czy Ułaskawienie Tytusa zostanie zaprezentowane jako spektakl. Na razie mogę powiedzieć, że będzie to wersja koncertowa, ale poważnie zaczynam myśleć o tym miejscu w kontekście przyszłych edycji i pomysłów – dodał.

Jednym z kilku wyjątków od muzyki dawnej na tegorocznym festiwalu będzie „Kwartet na koniec czasu” Oliviera Messiaena. Premiera tego utworu odbyła się w styczniu 1941 roku w Zgorzelcu. Messiaen znalazł się tam jako jeniec, więzień obozu Stalag VIII-A.

Jaki los czeka Europę?

–Kwartet na koniec czasu to jedno z arcydzieł muzyki kameralnej XX wieku – kontynuuje dyrektor. – Istotny jest moment napisania utworu, jego premiery, ale i kontekst czasów, w których żyjemy, ma znaczenie. Uważam, że to historyczna chwila, stajemy twarzą w twarz z nowymi tematami i problemami. Myślę tu również o polityce, o zmianach, jakie następują na świecie, na przykład o nowej pozycji Stanów Zjednoczonych. Nie wiemy, co te zmiany przyniosą, czy będą na lepsze, czy nie. Nie wiadomo, jaki los czeka Europę, kulturę europejską. To, co dziś jest ważne, co uważamy za wartość, może za jakiś czas nią nie być. To także kwestia percepcji i komunikacji. Mam 50 lat, znam rzeczywistość bez telefonów komórkowych czy internetu. Nie jestem ani na tyle młody, by traktować te nowe technologie jako moje środowisko naturalne, ani na tyle stary, by nie chcieć ich używać. W tym sensie pewna epoka się skończyła, nowa – której nie znamy – jest przed nami. Mówię tu o nowej koncepcji człowieka, kobiety, mężczyzny, stosunku do religii, o osiągnięciach nauki. Na wiele pytań nie ma dziś odpowiedzi. Moim zdaniem Kwartet na koniec czasu bardzo dobrze wpisuje się w naszą rzeczywistość – dodał.

Inny utwór "Messiaena, Et expecto resurrectionem mortuorum", zagra NFM Filharmonia Wrocławska, która wykona także dzieło "Uru Anna", kompozycję wrocławianki, studentki Messiaena, profesor Grażyny Pstrokońskiej-Nawratil. Dzień później, 12 września, pojawi się kolejny polski akcent, czyli "Widma" Stanisława Moniuszki, kantata oparta na fragmentach "Dziadów" Adama Mickiewicza. –Bardzo się cieszę z tej prezentacji – mówi dyrektor. –Festiwal powinien być różnorodny, powinno być w jego programie miejsce na repertuar międzynarodowy, ale i narodowy, rodzimy. Widma to dla mnie odkrycie. O Wratislavii tak właśnie myślę: jako o wydarzeniu, którego siłą są również takie rarytasy – dodał.  

Przestrzeń na eksperymenty

Jeden z koncertów będzie bezpośrednim pomostem między epoką muzyki dawnej a współczesnością. W Kolegiacie Świętego Krzyża i św. Bartłomieja zabrzmią obok siebie trzy dzieła zatytułowane "Stabat Mater": "des Preza", "Pärta" i utwór anonimowego autora. – Podczas tego koncertu usłyszymy szczególny rodzaj śpiewu, cantu a tenore, pochodzący z Sardynii, który zabrzmi w wykonaniu Concordu de Orosei – kontynuuje dyrektor. – Śpiewakom będzie towarzyszył zespół Il Suonar Parlante, a całość zabrzmi pod kierownictwem Vittoria Ghielmiego. W ubiegłym roku słuchaliśmy Giovanniego Sollimy i śpiewu bułgarskiego, teraz Sardynia i wirtuoz violi da gamba Vittorio Ghielmi, bardzo dbający o artykulację. Ten koncert odzwierciedla tendencję festiwalu do poszukiwania przygód, doskonale też pasuje do Kolegiaty Świętego Krzyża. Uwielbiam to miejsce, chóry brzmią w nim znakomicie. Rok temu śpiewał tam chór bułgarski, wcześniej – Chór Patriarchatu Moskiewskiego. Tak, to dobra przestrzeń na podobne eksperymenty – powiedział Włoch, który  ze swoim Il Giardino Armonico przygotowuje dwa koncerty. Pierwszy będzie się składał z muzyki kompozytorów dawnych, mało u nas znanych, zatytułował "go La morte della ragione", czyli "Śmierć rozumu".

–Nie wymyśliłem tego tytułu. Tak nazywa się anonimowa włoska pawana – tłumaczy.  – Jej nuty są dziś przechowywane w British Library, manuskrypt przywiózł do Anglii pewien szlachcic jako pamiątkę z podróży lub utwór, którym zamierzał poszerzyć repertuar. Ta pawana jest najprawdopodobniej związana z jakąś sztuką teatralną. Zacząłem się zastanawiać, co znaczy owa śmierć rozumu w kontekście muzyki. Zauważmy, że muzyka ewoluowała, w średniowieczu była wręcz nauką, z liczbami, symbolami; potem jej celem stało się przekazywanie emocji, znaczenia słów. Josquin des Prez robił to jako pierwszy, Gesualda da Venosę można by nawet nazwać ekspresjonistą – dodał.

Oryginalny znaczy potępiony

– Interesuje mnie to napięcie, ale i równowaga, kontrola; zadaję sobie pytanie, na ile możemy zaufać głowie; ile w muzyce tego, co umysłowe, ile tego, co emocjonalne – tłumaczy. – Fascynują mnie także takie sytuacje w rozwoju muzyki, kiedy coś, co zostało stworzone wbrew regułom, okazało się bardziej ekspresyjne, gdy rozum w pewnym sensie umarł, przegrał ze zwycięskimi emocjami. Wspaniale to widać u Monteverdiego, którego zaatakował teoretyk starej szkoły Artusi, twierdząc, że Monteverdi nie potrafi pisać muzyki, robi błędy. Kompozytor odpowiedział listem: tak, z punktu widzenia starej szkoły (prima pratica) to są błędy, ale ja piszę inaczej, moja muzyka to secunda pratica, gdzie liczą się słowa i ich emocje. Reguły czasem muszą być złamane. Mówimy tu również o oryginalności. Dla nas jest ona istotną wartością, dawniej bycie oryginalnym znaczyło bycie innym, niekoniecznie dobrym, często potępianym. Do momentu, gdy uznano tę innowację za wzór. Wielu geniuszy spotkał taki los – dodał.

Między uczuciem a rozumem

–To będzie muzyka kompozytorów, którzy potrafili tworzyć zgodnie z regułami, znali techniki, wiedzieli, jak zapisać kontrapunkty, lecz chcieli pójść dalej, decydując się na rzeczy w ich epoce ekstrawaganckie, ryzykowne, niezgodne z tradycją – wyjaśnia. – Erazm z Rotterdamu w "Pochwale głupoty" zwraca uwagę na wartość, jaką dla rozwoju, kreatywności człowieka ma szaleństwo. U każdego geniusza je znajdziemy. Chciałbym też dodać, że opozycja między rozumem a uczuciem, o której tyle mówimy, może wcale nie jest opozycją… W geniuszu spotyka się jedno z drugim. Najlepszym przykładem wydaje się "Sztuka fugi" Bacha; na festiwalu wykona ją Accademia Bizantina. W tym utworze mamy i ¬– powiedzmy – naukowy kunszt pisania muzyki, i wielką ekspresję. Jedność – dodał.

Drugi z jego koncertów to "Pasja według Brockesa" Telemanna. Płyta z Koncertem C-dur i Suitą a-moll ukazała się zaledwie w listopadzie. – Georg Philipp Telemann to moim zdaniem kompozytor, którego powinniśmy na nowo odkryć. Jakość jego muzyki jest niezwykle wysoka – wyjaśnia Włoch, który jest nominowany do Grammy Awards za Händlowskiego "Giulio Cesare" m.in. z Cecilią Bartoli. Czy wystąpi we Wrocławiu? – Niedawno w Zurychu wróciliśmy razem do "Alciny" Händla. Cecilia Bartoli jest mocno zajętą artystką, ma w planie nowe opery, między innymi Ariodante w sierpniu na festiwalu w Salzburgu. Próbujemy ją zaprosić do Wrocławia, pracuję nad tym – wyjaśnia.

 – Od 7 do 17 września zapraszam na 52. Wratislavię Cantans pod hasłem Recitar cantando – dodał.

Oceń publikację: + 1 + 0 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Kto powinien zostać nowym marszałkiem Dolnego Śląska?






Oddanych głosów: 1667