Sport

Ostatnia akcja zadecydowała. Śląsk Wrocław wypuszcza zwycięstwo w meczu z Lechią

2021-08-08, Autor: Bartosz Królikowski

Piłka nożna błędów wybaczać nie lubi. Obrońcom WKS-u wybaczyła dziś wiele, ale w ostatniej minucie nie wytrzymała. Piłkarze Śląska Wrocław w samej końcówce wypuścili wygraną i ostatecznie tylko zremisowali 1:1 na Stadionie Wrocław z Lechią Gdańsk.

Reklama

Bardzo przyjemny jak dotąd początek sezonu notuje Śląsk Wrocław. WKS nie przegrał w tym sezonie jeszcze ani jednego oficjalnego meczu o stawkę. Ich europejskie wojaże układają się póki co pomyślnie i coraz głośniej można mówić o potencjalnym awansie nawet do fazy grupowej Conference League. Nie ma bowiem na drodze wrocławian żadnej drużyny z piłkarskiej innej, znacznie wyższej, półki. Zarówno w lidze jak i w Europie duet Exposito-Pich pokazuje wielką formę. Można więc powiedzieć, że mecz starych, dobrych przyjaciół z Lechią Gdańsk na Stadionie Wrocław, wpasował się kalendarzowo jak ulał. Oczywiście dla Śląska jeszcze lepiej będzie jeśli uda się go wygrać, ale sam fakt Meczu Przyjaźni w tak przyjaznym okresie, to fajna koincydencja.

Europejska przygoda WKS-u wciąż jest okraszona sukcesami. Pierwszy mecz z Hapoelem Beer Szewa, na papierze zdecydowanie najtrudniejszym z dotychczasowych testów, ułożył się pomyślnie. Śląsk nie dał Izraelczykom rozwinąć skrzydeł, Erik Exposito oraz Robert Pich ponownie zadali potężne ciosy, a WKS wywalczył skromną, lecz cenną zaliczkę (2:1). Hiszpan oraz Słowak pozostają w kapitalnej formie, zaś ten pierwszy mimo licznych spekulacji postanowił jednak przedłużyć umowę z klubem do 2024 roku. Zgodnie z przewidywaniami, obaj dziś zaczęli na ławce by oszczędzać siły z Hapoelem.

Rywale WKS-u, Lechia Gdańsk, rozpoczęli ligowy sezon identycznie jak Śląsk. Najpierw remis (1:1 z Jagiellonią), a potem jednobramkowe zwycięstwo (1:0 z Wisłą Płock). Jeśli wrocławianie chcą dołączyć do Lecha Poznań, Pogoni Szczecin i Jagiellonii Białystok, czyli grona zespołów z 7 pkt po 3 kolejkach, będą musieli być bardzo uważni w defensywie. Szczególnie groźny od początku sezonu jest Joseph Ceesay. Szwedzki skrzydłowy asystował Łukaszowi Zwolińskiemu w meczu z „Jagą” i to po jego zagraniu Dawid Kocyła wpakował piłkę do własnej bramki w starciu z płocczanami.

Niestety dla Śląska, Szwed szybko dał się we znaki i wrocławskim obrońcom. Już w piątej minucie dostał świetne podanie w polu karnym, a tam wyciął go Diogo Verdasca. Sędzia najpierw nie użył gwizdka, ale po obejrzeniu sytuacji na monitorze VAR, bez długiego namysłu stwierdził, że karny się należał. WKS miał jednak szczęście, bo Łukasz Zwoliński… no powiedzmy że gdyby Śląsk nie miał dużego, zabudowanego stadionu, tylko jakiś archaiczny, z niezbyt wysokimi trybunami, to by „Zwolak” komuś wybił okno w domu. Albo w samochodzie. Piłka poleciała wysoko ponad poprzeczką.

Tak szybka znakomita okazja dla Lechii nie była jednak przypadkiem. To goście bowiem byli aktywniejsi i bardziej niebezpieczni. Śląsk w przeciwieństwie do gdańszczan nie potrafił podkręcić tempa w swoich atakach. Grał za wolno. Lechia zaś była niebezpieczna na skrzydłach. Po podaniach z boków boiska, dwukrotnie Szromnika sprawdził Zwoliński. Jednak w obu okazjach to golkiper Śląska świetnie się spisywał.

Nieskuteczność zemściła się na gościach okrutnie. W 34 minucie płaskiego dogrania Mateusza Praszelika nie dał rady złapać Zlatan Alomerović. Bramkarz Lechii pechowo odbił piłkę wprost pod nogi Dino Stigleca, a Chorwat sytuacji nie zmarnował. Lechia grała, ale to Śląsk wyszedł na prowadzenie. Do końca pierwszej połowy oba zespoły mogły dać sobie „po razie”. Jednak obok słupka uderzył Caye Quintana, a Zwolińskiego już po raz trzeci zatrzymał Szromnik. Nie ma napastnik Lechii szczęścia do czegokolwiek związanego ze Śląskiem. Wystarczy przypomnieć jego grę w barwach WKS-u (13 meczów, 0 goli).

Po przerwie piłkarze Śląska nie zamierzali się cofać mimo prowadzenia, co mogło cieszyć kibiców, bo wrocławianom zdarzały się takie niezbyt fortunne odwroty w tym sezonie za które płacili. W 56 minucie obrońcom Lechii urwał się Fabian Piasecki, a próbujący naprawić błąd Bartosz Kopacz zatrzymał go w polu karnym. Sędzia najpierw odgwizdał rzut karny, ale po obejrzeniu zdarzenia na VARze cofnął swą decyzję.

Po tej sytuacji mecz ponownie się rozkręcił. W kolejnych minutach znakomite okazje mieli po stronie Śląska Quintana, a po stronie Lechii Kacper Sezonienko. Jednak w obu przypadkach świetnie spisali się bramkarze, którzy wyszli górą z sytuacji 1 na 1. Trener Magiera zaś wpuścił na boisko swój superduet Exposito-Pich. No i niewiele zabrakło by ci dwaj po raz kolejny dali gola drużynie. Podawał Hiszpan, płasko i mocno uderzył Słowak, ale na drodze piłki do siatki stanął świetnie interweniujący Alomerović.

Już w doliczonym czasie gry zarówno Exposito, jak i Pich mieli swoje szanse by ostatecznie „zabić” ten mecz. Jednak obaj ich nie wykorzystali. Kara za nieskuteczność była straszliwa… . W 95 minucie Musolitin posłał dośrodkowanie na głowę Tomasza Makowskiego. A ten trafił do siatki Szromnika, strzelając swojego drugiego gola w Ekstraklasie i drugiego na Stadionie Wrocław. Sędzia konsultował jeszcze z VAR potencjalny faul na Bejgerze, ale system ten po raz kolejny dziś nie okazał się szczęśliwy dla Śląska. WKS stracił zwycięstwo w ostatniej chwili.

To był taki mecz, że gdyby obie drużyny były skuteczniejsze, albo bramkarze w gorszej formie, to by się chyba 5:5 skończyło. Pierwsza połowa lepsza w wykonaniu Lechii, druga połowa na korzyść Śląska i co ciekawe oba zespoły zdobywały gole w swoich gorszych połowach. Obrona WKS-u dzisiaj mocno igrała z ogniem. Śmierdziało tam golem dla Lechii cały mecz. Zwoliński mógł i powinien ten mecz skończyć z 3 golami przynajmniej. Ale koniec końców wydawało się że w końcu będzie drugie w sezonie, a pierwsze poważne (wcześniej było z Paide Linnameeskond) czyste konto. Otóż nie. Wszystkie błędy jakie defensywa Śląska dziś popełniła, a które uszły na sucho, ostatecznie się zemściły w ostatniej akcji rywali. Gra w tyłach wciąż wygląda kiepsko niestety, a takie mecze jak ten pokazują, że nie zawsze ofensywa musi to nadrobić.

Następny ligowy mecz Śląsk rozegra w niedzielę 15 sierpnia o 17:30 również na Stadionie Wrocław. Na Dolny Śląsk zawita wówczas Górnik Łęczna.

Śląsk Wrocław – Lechia Gdańsk 1:1

Gole:

1:0 – Dino Stiglec 34’

1:1 – Tomasz Makowski 90+5’

Śląsk: Szromnik – Bejger, Poprawa, Verdasca – Pawłowski, Mączyński, Makowski (64. Lewkot), Stiglec – Quintana (64. Pich), Praszelik (73. Schwarz) – Piasecki (64. Exposito)

Lechia: Alomerović – Żukowski (84. Musolitin), Kopacz, Maloca, Conrado (78. Pietrzak) – Ceesay (64. Paixao), Gajos (64. Sezonienko), Makowski, Kubicki, Durmus – Zwoliński (64. Diabate)

Żółte kartki: Verdasca (Śląsk) – Conrado (Lechia)

Sędzia: Jarosław Przybył

Widzów: 9 075

Oceń publikację: + 1 + 3 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1111