Sport

Ostatnia kwarta z piekła rodem. Koszykarski Śląsk niespodziewanie przegrał z Astorią

2020-12-13, Autor: Bartosz Królikowski

Wszystko szło całkiem dobrze, aż do tej ostatniej, koszmarnej kwarty, która popsuła wszystko. Koszykarski Śląsk Wrocław poniósł niespodziewaną porażkę na wyjeździe z Astorią Bydgoszcz 83:91. To już piąta wyjazdowa przegrana WKS-u w tym sezonie.

Reklama

Koszykarze Śląska meczem z Astorią rozpoczynali rundę rewanżową tego sezonu Energa Basket Ligi. To właśnie z bydgoszczanami inaugurowali rozgrywki, rozbijając ich w Hali Orbita 90:66. Od tamtej pory losy tych drużyn potoczyły się bardzo odmiennie. WKS do rewanżu przystępował z trzeciego miejsca w tabeli i dziesięcioma zwycięstwami w 15 spotkaniach. Astoria na tyle samo meczów, wygrała tylko 6. Wrocławianie w ostatnich starciach mieli nieco kłopotów z ustabilizowaniem formy. Przeciwko Anwilowi Włocławek, w pierwszych dwóch kwartach zagrali świetnie, ale w dwóch kolejnych bardzo słabo, przez co przegrali wyjazdową Świętą Wojnę 78:93. Z kolei tydzień temu w Hali Orbita grając z Polskim Cukrem Toruń, wykonali coś dokładnie odwrotnego. To pierwsza połowa była w ich wykonaniu słaba, a druga znacznie lepsza i tym razem to oni skończyli z tarczą (82:70).

Niestabilna forma wrocławian nie zmieniała jednak faktu, iż byli faworytami starcia z Astorią, która co prawda grała dopiero szósty mecz domowy w tym sezonie, ale w pięciu poprzednich wygrała tylko dwukrotnie i to z MKS-em Dąbrowa Górnicza oraz Polpharmą Starogard Gdański, które zajmują dwa z trzech ostatnich miejsc w tabeli (ich trzecim towarzyszem niedoli jest HydroTruck Radom). Wygrana była im potrzebna też dlatego, że w kolejnym meczu czekał ich wyjazd do niepokonanego u siebie lidera tabeli – Zastalu Zielona Góra.

Gospodarze nie zamierzali jednak Śląskowi niczego ułatwiać i WKS już od samego początku się o tym przekonywał. Wrocławianie zaczęli dość niemrawo, zarówno w ofensywie jak i w defensywie. Mieli ogromne kłopoty z zatrzymaniem Pauliusa Dambrauskasa. Dobre akcje Litwina pomogły wyprowadzić Astorię na prowadzenie 16:11. Śląskowi ładnych kilka minut zajęło odpowiednie złapanie rytmu, ale dokonali tego jeszcze w pierwszej kwarcie, gdyż ostatnie minuty należały właśnie do nich. Zwłaszcza do Aleksandra Dziewy, którego trzy udane akcje z rzędu dały Śląskowi prowadzenie, a ostatecznie również triumf w kwarcie otwarcia 21:20.

W drugiej kwarcie przez długi czas mieliśmy pokaz nieskuteczności po obu stronach. Dość powiedzieć, że w trakcie pierwszych pięciu minut, siedem punktów rzuciły… obie drużyny łącznie. Dopiero w drugiej części tej kwarty mecz na nowo się rozkręcił. W barwach Śląska przebudził się słaby jak dotąd w tym spotkaniu Elijah Stewart. Choć to akurat już nieco charakterystyczne dla Amerykanina, że jest nieco jak wulkan. Przez dłuższy czas potrafi być niewidoczny i cicho, by nagle wybuchnąć i zdobyć kilka punktów pod rząd. Akcje jego oraz Aleksandra Dziewy zbudowały WKS-owi kilkupunktową przewagę, a wynik pierwszej połowy meczu na 41:34 dla Śląska, ustaliła dynamiczna, indywidulana akcja Strahinji Jovanovicia.

Po przerwie Śląsk udanie trzymał rywali na w miarę bezpieczny dystans, ale brakowało im nieco błysku w ofensywie aby powiększyć przewagę do wartości dwucyfrowej. W pewnym momencie Astoria doskoczyła nawet na zaledwie trzy punkty, za sprawą znakomitego okresu gry Tomislava Gabricia, który raz za razem przebijał się przez defensywę WKS-u. Jak to już jednak nieraz w tym sezonie bywało, w kluczowym momencie różnicę zrobił Dziewa. To jego udane akcje odbudowały przewagę Śląska i pozwoliły gościom zachować przewagę przed ostatnią kwartą (61:55).

Niestety dla wrocławian, w kwarcie nr 4 pojawiły się spore kłopoty. Astoria narzuciła bardzo wysokie tempo i wykorzystując błędy Śląska w 1,5 minuty odrobili całe straty i wyszli na prowadzenie 65:62. Potem rozpoczął się prawdziwy popis rzutów za trzy. Jak dotąd obie drużyny w tym meczu wyglądały słabiutko w tym aspekcie. Przez trzy pierwsze kwarty trafili tylko po trzy takie rzuty. Tymczasem w ostatniej, przez niecałe dwie minuty, Śląsk podwoił ten dorobek, a Astoria trafiła zza łuku dwukrotnie. Wrocławianie mieli jednak coraz większe kłopoty w defensywie, a i z przodu popełniali błędy (Ramljak nie trafił wsadu), które bydgoszczanie brutalnie wykorzystywali. Gra gospodarzy wyglądała tak, jakby przez cały mecz kumulowali energię na tą jedną kwartę. I Śląsk miał przez to ogromne kłopoty.

Na półtorej minuty przed końcem meczu, WKS przegrywał już aż dziesięcioma punktami. Wrocławianie wyglądali na kompletnie zagubionych. Popełniali bardzo proste błędy, a Astoria dowodzona przez bardzo skutecznego Coreya Sandersa, tylko nabierała rozpędu, powiększając przewagę. Śląsk starał się jeszcze odrabiać straty. Do kosza trafili choćby Stewart, czy Ramljak, ale w obronie byli rozbici. Astorii zdarzyło się już w tym sezonie wypuścić sporą przewagę w ostatnich sekundach (przeciwko Startowi Lublin (101:107 po dogrywce)), ale nie tym razem. Piorunująca kwarta gospodarzy, sprawiła iż WKS przegrał w Bydgoszczy 83:91.

Znów potwierdziło się to co widać było w poprzednich meczach. Śląsk potrafi grać na wysokim poziomie przez długi czas i nagle znikąd pojawia się kryzys. Tym razem niestety pojawił się w decydującej kwarcie, ale trzeba też Astorii oddać, że kwarta nr 4 w ich wykonaniu to było coś wspaniałego. Wynieśli swoją grę na bardzo wysoki poziom, zdominowali i wręcz rozjechali Śląsk, zdobywając tylko w tej jednej kwarcie aż 36 pkt. WKS tego piekła jakie rozpętali bydgoszczanie nie wytrzymał, przez co mimo iż przez trzy kwarty byli lepsi, wyjeżdżają z Bydgoszczy na tarczy. W tych decydujących momentach meczu, pogubili się kompletnie, pozwalając Astorii na zbyt wiele. Za ten mecz warto pochwalić Kyle’a Gibsona, który z 17 pkt zaliczył swój najlepszy występ w barwach WKS-u. Niestety jego, podobnie jak Aleksandra Dziewy (21 pkt), czy Strahinji Jovanovicia w tej końcówce zabrakło.

Przed Śląskiem Wrocław teraz wielkie wyzwanie, gdyż już za cztery dni, w czwartek 17 listopada o 17:35, zagrają na wyjeździe z liderem tabeli Zastalem Zielona Góra.

Enea Astoria Bygdoszcz – WKS Śląsk Wrocław 91:83 (20:21, 14:20, 21:20, 36:22)

Astoria: Sanders 26, Chyliński 2, Dambrauskas 16, Frąckiewicz 12, Gabrić 14 oraz Szyttenholm 0, Aleksandrowicz 3, Bogucki 6, Krasuski 2, Sobkowiak 0, Nowakowski 0, Nizioł 10

Trener: Artur Gronek

Śląsk: Gibson 17, Keller 4, Jovanović 9, Gabiński 0, Ramljak 12 oraz Stewart 14, Strzępek 0, Musiał 1, Wójcik 0, Dziewa 21, Szlachetka 5, Tomczak 0

Trener: Oliver Vidin

Oceń publikację: + 1 + 1 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~ciabednres 2020-12-14
    06:21:34

    0 0

    Wpis został usunięty z powodu złamania regulaminu zamieszczania opinii.

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1239