Wiadomości

Piotr Uhle: Z PiS i Jackiem Sutrykiem można wygrać

2022-03-17, Autor: Arkadiusz Franas

Wierzę w mądrość wrocławian, którzy wbrew powszechnej opinii wcale nie dali się otumanić tej dość często tępawej propagandzie ratusza. Zbliżające się wybory powinny stać się referendum, które oceni to co zrobił, a właściwie zepsuł Jacek Sutryk – mówi Piotr Uhle, przewodniczący klubu Nowa Nadzieja w Radzie Miejskiej Wrocławia.

Reklama

Z Piotrem Uhle, przewodniczącym klubu Nowa Nadzieja, największego opozycyjnego klubu w Radzie Miejskiej Wrocławia, rozmawia Arkadius Franas.

- Panie przewodniczący, to zacznijmy od małego przesłuchania

- Jestem gotowy.

- Czy pamięta Pan jak głosował w sprawie podwyżki cen biletów komunikacji miejskiej 23 lipca 2020 roku?

- Tak.

- Był Pan za podwyżką, a kilka miesięcy później przeciw. Skąd ten brak zdecydowania?

- Już to wyjaśniałem, ale przypomnę. W 2020 roku zostaliśmy przekonani o zasadności tej podwyżki. Byliśmy wtedy w koalicji z Panem prezydentem i okazaliśmy zaufanie wyliczeniom przedstawionym przez niego, za które ręczył swoim autorytetem. Potem powiedzieliśmy „sprawdzam” i okazało się, że były to złe wyliczenia. Po analizie dokumentów i realizacji budżetu za rok 2021 okazało się, że wbrew zapewnieniom, wiele osób po podwyżce – z różnych przyczyn - zrezygnowało z korzystania z komunikacji miejskiej i w kasie miejskiej powstała dziura budżetowa o rozmiarze 60 mln zł. Liczne badania wskazują, że to właśnie obniżka mogła pomóc odbudować wzrost zainteresowania z tej formy przemieszczania się po mieście, dlatego zmieniliśmy zdanie.

- Ale wróćmy do roku 2020. Wtedy przecież zagłosowaliście nie tylko za podwyżką cen biletów, ale także za dużym wzrostem opłat za parkowanie w centrum miasta pozbawiając ludzi alternatywy. Za drogo tramwajem i autobusem, za drogo autem, to jak się poruszać? Brak było w tych decyzjach logiki poza wiernością prezydentowi.

- To powtórzę, z perspektywy czasu wiemy, że niepotrzebnie zaufaliśmy prezydentowi i jego wyliczeniom, które okazały się niewiele warte, ale z drugiej strony i tu się sytuacja nie zmienia, mamy przekonanie o problemach z parkowaniem w centrum miasta i tę kwestię trzeba było uregulować. Dziś mam wrażenie, że zmiany idą w dobrym kierunku. Realizacja uchwały powinna pomóc opanować anarchię z parkowaniem i wymóc rotację, czyli krótsze parkowanie w ścisłym centrum miasta. Dziś przecież co trzeci samochód korkujący centrum to auto kierowcy poszukującego miejsca parkingowego.

- Czy dopuszcza Pan myśl, że komunikacja miejska mogłaby być darmowa w tak dużym mieście jak Wrocław?

- To należałoby po prostu policzyć, ale nie można żadnego rozwiązania wykluczyć. Natomiast o wiele bardziej realna jest propozycja z 2017 roku, by stało się tak w ścisłym centrum miasta. Wtedy zostawilibyśmy auta na obrzeżach, a do muzeów, kin, urzędów czy biur dojeżdżalibyśmy darmową komunikacją miejską.

- Wspomniał Pan, że poczuliście się oszukani przez prezydenta w kwestii biletów komunikacji miejskiej, ale ponieważ Państwa ugrupowanie przeszło do opozycji, to rozumiem, że to rozczarowanie dotyczy nie tylko tej sprawy?

- Przede wszystkim poczuliśmy, że oszukani są mieszkańcy Wrocławia. A to dlatego, że przestano realizować program, który razem zaprezentowaliśmy przed wyborami w 2018 roku. I to jest ten największy problem. Na co innego się umawialiśmy z wyborcami. Zaniechano na przykład realizacji planów dotyczących zarządzania mieniem komunalnym, budowaniem nowych połączeń tramwajowych czy też prac nad wieloletnim planem inwestycyjnym, więc musieliśmy zadziałać. Próbowaliśmy to jeszcze ratować proponując poprawki do budżetu na 2021 rok, ale większość naszych pomysłów została odrzucona.

- I to wszystko spowodowało, że Pan i Pańskie ugrupowanie działa od wyborów już pod trzecim szyldem. Startowaliście jako KO, potem był klub Nowoczesnej, a teraz jest Nowa Nadzieja. Jak na trzy lata niezły wynik…

- Trochę inaczej. Startowaliśmy do wyborów jako Nowoczesna, która stanowiła część Koalicji Obywatelskiej. W Radzie Miasta dość szybko do życia powołaliśmy własny klub, bo dla nas tożsamość jest bardzo ważna. Nie chcemy się ukrywać za plecami innych, jak to robią niektórzy samorządowcy. Nowa Nadzieja powstała na początku roku 2020. Spotkali się przy nim ludzie, którzy chcieli innego sposobu działania. Działania opartego na wiedzy i dialogu, a nie agresji, współpracy a nie totalnej rywalizacji. Takie wartości właśnie chcemy wnieść nie tylko do Rady Miasta Wrocławia, ale także do sejmiku i do innych lokalnych samorządów z Dolnego Śląska.

- Jako Nowoczesna nie mogliście tak działać?

- Nie wszyscy, z którym nawiązaliśmy współpracę w tych różnych gremiach byli związani z tą partią lub chcieliby się z nią związać.

- Na początku działalności Nowej Nadziei jednym z liderów był Rafał Dutkiewicz, ale teraz jakoś nie widać byłego prezydenta Wrocławia podczas Państwa spotkań. Stracił nadzieję?

- Nic takiego się nie wydarzyło. Rafał Dutkiewicz jest naszym honorowym przewodniczącym, wspiera nas cały czas jako doradca merytorycznie, wspiera nas też wykorzystując swoje kontakty zarówno naukowe jak i samorządowe. Oczywiście zapraszany jest na wszystkie posiedzenia naszego zarządu…

- Ale chyba z nich nie korzysta, bo przecież sam ogłosił, że „zmniejsza aktywność” w Nowej Nadziei.

- Trudno mi oczywiście odpowiadać za Pana prezydenta, który mocniej zaangażował się w innego rodzaju działalność, ale cały czas współpracujemy.

- A czy powstanie Nowej Nadziei to sygnał, że Nowoczesna znika z politycznej mapy Polski, czego podobno zażądał wasz ogólnopolski koalicjant PO, a żądanie to miał przedstawić Donald Tusk?

- Wielokrotnie rozmawialiśmy o tym z Adamem Szłapką, który zapewnił nas, że nie ma mowy o likwidowaniu Nowoczesnej i że to tylko spekulacje medialne. My jako Nowa Nadzieja działamy regionalnie, samorządowo. I oczywiście nigdy nie zgodzimy się na ogólnopolskie rozwiązania antydemokratyczne propagowane przez partie rządzącą, ale we Wrocławiu też nie godzimy się na działania antydemokratyczne prezentowane przez prezydenta Jacka Sutryka. Nie zgodzimy się na deptanie wartości demokratycznych, niezależnie od tego, kto akurat je depcze. To jest w naszym politycznym DNA.

- Czyli Nowa Nadziej to projekt regionalny, dolnośląski?

- W tej chwili tak, ale niczego nie wykluczamy. Teraz jednak to tutaj jest siedziba zarządu i ugrupowania, tu mamy dość szeroką reprezentację w różnych gremiach samorządowych i na tym się obecnie skupiamy. Nie unikamy też tematów ogólnopolskich. Choćby ostatnio dość mocno wyartykułowaliśmy swoje stanowisko wobec ustawy oświatowej zwanej Lex Czarnek czy pomysłów na centralizację sieci szpitali

- To porozmawiajmy o przyszłości. Czy Nowa Nadzieja w wyborach chce startować sama czy też wejść z kimś w koalicję?

- Jesteśmy otwarci, ale też mądrzejsi o ostatnie doświadczenia z prezydentem Jackiem Sutrykiem. Nie wyobrażam sobie jakiegokolwiek układu z PiS, ale też o wiele ostrożniejsi będziemy, gdy znowu pojawi się propozycja ze środowisk, które nas zawiodły. Jest we Wrocławiu kilkanaście środowisk, które mogą to miasto zmienić na lepsze i poprawić błędy obecnej ekipy, a przy okazji nie oddać miasta PiS-owi. I z takimi ugrupowaniami na pewno będziemy rozmawiać.

- Nie jesteście gotowi do samodzielnego startu?

- Jeśli chodzi o zaplecze personalne, czyli możliwość zbudowania list wyborczych, to bez problemu damy radę. Jeśli chodzi o zaplecze wyborców, to Nowa Nadzieja w polityce samorządowej działa de facto od kilku tygodni, więc przed nami jeszcze dużo pracy, ale po wakacjach powinna przynieść wymierne efekty. Podsumowując, jeśli zaczyna się tego typu działalność, to trzeba być praktycznie od początku gotowym walczyć o własne wartości, pod swoim własnym sztandarem.

- To doprecyzujmy te przyjazne środowiska, bo to zbyt ogólnie zabrzmiało. PiS nie, Jacek Sutryk też już zdecydowanie nie?

- Nigdy niczego nie można wykluczyć, ale doświadczenie podpowiada, że będzie trudno. Tu jest taka trudność, że Pan prezydent, co innego mówi, bo w tej warstwie się często zgadzamy, a co innego robi. Jeśli będzie na przykład realna szansa by zmniejszyć wydatki na promocję osoby prezydenta i przeznaczyć je na sprawy, na które cały czas zwracamy uwagę, czyli poprawę zarządzania zasobem komunalnym, czy usprawnienie komunikacji miejskiej, to jakaś przestrzeń do rozmów mogłaby się pojawić. Ale jak spojrzymy na nasze trzyletnie doświadczenia, to wiary w tym bym specjalnie nie pokładał i prawdopodobieństwo powrotu do dobrej współpracy oceniam bardzo nisko. Ile razy człowiek może odbić się od ściany?

- A czy do środowisk, z którym możecie usiąść do stołu jest PO, w której niedawno zmienił się lider na Dolnym Śląsku?

- Platforma teraz jest w bardzo bliskiej współpracy z prezydentem Jackiem Sutrykiem, zrezygnowała z własnej tożsamości i przynależy do prezydenckiego klubu. I popiera każdy pomysł prezydenta, każdy projekt uchwały bez względu czy zawiera on błędy czy jest poprawny. Odrzucają nasze poprawki, które Panu prezydentowi pozwoliłby realizować swój program, więc na ten moment trudno coś takiego sobie wyobrazić. Zmiana lidera w Platformie nic nie zmieniła aktywności radnych. Jeśli jednak zaczną wykazywać więcej samodzielności i spojrzą krytycznie na niektóre postępowania prezydenta, to wtedy możemy rozmawiać. Dość szybko powinni się zdecydować, czy chcą wziąć udział w koalicji, której zależy na gruntownych zmianach w ratuszu, począwszy od samej góry, które pozwolą zrealizować program przyjazny mieszkańcom, a nie urzędnikom. By to się stało trzeba we Wrocławiu rozpocząć od zmiany personalnej na samej górze. Decyzja leży w rękach radnych.

- To jak zmiana „na samej górze”, to kto będzie Państwa kandydatem na prezydenta, jak nie Jacek Sutryk? I dlaczego kobieta?

- Do tej pory kobiety jeszcze nie było na tym stanowisku, ale my w tej chwili jeszcze nie upieramy się jeszcze przy żadnej kandydaturze.

- Ale co chwilę wymieniane są dwie panie: była wiceprezydent Wrocławia i przewodnicząca Nowej Nadziei Magdalena Piasecka i prof. Patrycja Matusz, szefowa Rady Programowej Nowej Nadziei?

- Nie chcę teraz mówić o nazwiskach, bo obie Panie niewątpliwie to bardzo wyraziste postacie, ale nie tylko one mogą być brane pod uwagę. My teraz musimy się skupić na znalezieniu kogoś, kto udźwignie trudną sytuację w mieście po prezydencie Jacku Sutryku, którego polityka przyniosła wiele zobowiązań finansowych do spłacania przez wiele lat. Ale tak naprawdę musimy znaleźć kandydata czy kandydatkę zdolnych do przekonania do siebie wrocławian wystawionych codziennie na bardzo intensywną kampanię promocyjną obecnego prezydenta. Na szczęście coraz mniej ludzi daje się na to nabrać, bo mieszkańcy naszego miasta to ludzie rozsądni. Trzeba im naprawdę przedstawić dobry program naprawczy i program, który możliwie szybko poprawi sytuację na obszarach zaniedbanych.

- Wiem, nazwa ugrupowania zobowiązuje, ale naprawdę wierzy Pan, że można będzie w wyborach pokonać Jacka Sutryka?

- I to jego, a przecież także i naszym, programem sprzed trzech lat… Proszę pamiętać, że wtedy wygrana wzięła się z tej ogólnopolskiej polaryzacji politycznej, nie z osobistej popularności czy autorytetu Jacka Sutryka. I oczywiście nie można dopuścić, by obecnie rządząca w Polsce partia przejęła władzę we Wrocławiu, ale są też inne rozwiązania niż PiS czy Sutryk. Powtórzę, wierzę w mądrość wrocławian, którzy wbrew powszechnej opinii wcale nie dali się otumanić tej dość często tępawej propagandzie ratusza. Zbliżające się wybory powinny stać się referendum, które oceni to co zrobił, a właściwie zepsuł Jacek Sutryk. Wierzę w mądrość wrocławian, dlatego nie mam powodu, by obawiać się o wynik.

 

Oceń publikację: + 1 + 22 - 1 - 30

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.