Kultura

Pokazy „Listy Schindlera” z okazji Międzynarodowego Dnia Pamięci

2019-01-27, Autor: Michał Hernes

Annę Muchę zaskoczyło, że na plan „Listy Schindlera” sprowadzono odpowiednie łóżko dla grającego główną rolę Liama Neesona.  – Jest bardzo wysoki, trzeba więc było zrobić je na specjalnie zamówienie, zgodnie z jego wymiarami. Pamiętam, że będąc dzieckiem szalenie to przeżywałam – wspomina. W niedzielę, 27 stycznia, z okazji Międzynarodowego Dnia Pamięci będą miały miejsce pokazy tego filmu.

Reklama

– Kiedy po raz pierwszy Steven Spielberg przyleciał do Polski, by zrobić dokumentację, towarzyszyłem mu z kolegami i poznaliśmy się bliżej – wspomina drugi reżyser filmu, Marek Brodzki. – Pozwoliło nam to przekonać się, że mamy podobne spojrzenie na kręcenie filmów, a Spielberg nie jest nieprzystępnym reżyserem, z którym trzeba się komunikować przez jego asystentów. To ja byłem jego asystentem i współpraca od początku układała nam się bardzo dobrze. Zrozumieliśmy wówczas, że to taki sam film, jak każdy inny. Mimo to trzeba się było trochę inaczej przygotować do jego realizacji – dodaje.

Problemy z pogodą

– Gdy zaczynaliśmy zdjęcia, było zimno, a potem przechodziliśmy przez różne pory roku, stykając się również z ostrymi upałami. Najciężej mieli oczywiście statyści i aktorzy. Statyści podejmowali wysiłek na miarę aktorów, natomiast na planie ci drudzy razem ze statystami stali w kolejce po zupę. Często w śniegu albo w błocie. Aktorów cechowała wielka wytrwałość, a statyści zachowywali się jak prawdziwi aktorzy. Dodali filmowi niesamowitej energii, którą widać na ekranie – wspomina Brodzki.

– W pewnym momencie zaczęliśmy używać sztucznego śniegu. Po nocnych zdjęciach mieliśmy go mnóstwo w kapturach i kurtkach. O ile my pojechaliśmy wtedy do domów, to Spielberg wyruszył do montażowi. Równocześnie montował „Park jurajski". Pracował przez całą noc i kiedy rano przyszliśmy na plan, to dalej był w tej samej kurtce i miał na niej ten sam śnieg. Wygląda na to, że nie zdążył jej zdjąć – opowiada Brodzki.

Zaskoczenia i niespodzianki

W filmie zagrała m.in. młodziutka Anna Mucha. – Pierwszy etap castingu polegał na nagraniu sceny w języku angielskim. Wyszło chyba całkiem nieźle, bo producent, Branko Lustig, pogratulował i mnie  i mojej mamie, jednocześnie dodając, że jestem na straconej pozycji. Miałam trzynaście lat, wyglądałam na dziewięć, a miałam zagrać osiemnastolatkę. Jednak okazało się, że można ominąć przeszkody wynikające z mojego wyglądu i wieku, zmieniając po prostu moją postać na osobę niepełnoletnią i po jakimś czasie poinformowano nas telefonicznie, że wygrałam casting i zagram Dankę Dresner – mówi aktorka.

Muchę zaskoczyło, że na plan trzeba było sprowadzić odpowiednie łóżko dla grającego główną rolę Liama Neesona. – Jest bardzo wysoki, trzeba więc było zrobić je na specjalnie zamówienie, zgodnie z jego wymiarami. Pamiętam, że będąc dzieckiem szalenie to przeżywałam – wspomina.

Zapytana o najbardziej pamiętne momenty na planie, przywołała dwie sytuacje.  – W dniu moich trzynastych urodzin wezwano mnie do dużego namiotu, gdzie Spielberg czekał na mnie z tortem i prezentem. Drugi dotyczył sceny z "Listy Schindlera", w której rozdzielano matki i córki. Najpierw odegrała ją Miri Fabian, która wcielała się w moją matkę. Byłam pod takim wrażeniem jej zaangażowania i aktorstwa, że
pomyślałam sobie, że nie mogę tego popsuć. Chwilę później kręcono ten fragment z mojej perspektywy. Nie tylko nas rozdzielono, ale zostałam także wrzucona do grupy innych dzieci. Prowadził nas żołnierz SS, a Oskar Schindler miał wyciągnąć z tej grupy jedno dziecko, czyli mnie, i pokazywać na mojej rączce, że ręce mam tak drobne, że mogę pracować dalej, że nie jestem bezużyteczna – opowiada Mucha.

Łzy i pot

– Wkładałam w tę rolę całe serce i chciałam być jak najbardziej wiarygodna – mówi aktorka. –  Po tym, jak zostałam odepchnięta od matki, szłam jako pierwsza z dzieciaków. Wokół szczekały psy, było zimno. Wpadłam w histerię. Ekipa była gotowa przerwać zdjęcia, bo jej członkowie uznali, że nie wytrzymałam presji. Chcieli odesłać mnie do domu. Spielberg miał jednak nosa i powiedział, żeby zaczekać do końca sceny. Gdy się skończyła, otarłam łzy i powiedziałam, że wszystko jest w porządku i czy robimy dubla? Na tyle zszokowałam ekipę, że podziękowali mi brawami. Tamtego dnia reżyser przyszedł do garderoby i wręczył mi kwiaty. Pod koniec pracy nad filmem dostałam zaś od niego specjalny album z dedykacją i podziękowaniem. W pamięć zapadł mi ogromnym szacunek, jakim darzy dzieci i duże pokłady ciepła, które są w tym człowieku – dodała.

„Listę Schnidlera” będzie można zobaczyć w niedzielę, 27 stycznia o godz. 18:00 w Dolnośląskim Centrum Filmowym. Prelekcję przed seansem wygłosi wieloletni przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej we Wrocławiu Aleksander Gleichgewicht. Bilety, w cenie 16 i 20 zł, można kupować w kasach i na stronie internetowej DCF-u.

Godzinę wcześniej film Spielberga zostanie także wyświetlony w Kinie Nowe Horyzonty. Po seansie odbędzie się rozmową z Malwiną Tuchendler, kulturoznawczynią i żydolożką. Spotkanie poprowadzi Stanisław Abramik. Bilety na ten seans zostały już wyprzedane.

Oceń publikację: + 1 + 7 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Kto powinien zostać nowym marszałkiem Dolnego Śląska?






Oddanych głosów: 1624