Wiadomości

Politycy KO krytykują koalicję w sejmiku, ale... nie przestaną dla niej pracować

2018-11-21, Autor: Marcin Torz

Z ust polityków Koalicji Obywatelskiej słychać, że Bezpartyjni Samorządowcy zdradzili swoich wyborców, bo sprzedali się Prawu i Sprawiedliwości, gdyż zawiązali z tą partią sojusz na Dolnym Śląsku. Tymczasem wśród pracowników urzędu marszałkowskiego (podległemu regionalnej władzy), jest mnóstwo działaczy KO, którzy dostają sowite wynagrodzenia. Czy w ramach protestu planują zwolnić się, aby nie pracować dla BS i PiS? Nic z tych rzeczy!

 

 

Reklama

Po tym, jak Bezpartyjni Samorządowcy zawiązali koalicję z PiSem posypały się gromy - zwłaszcza z ust polityków KO. Mowa była o "zdradzie" o "sprzedawaniu się". Były też apele, żeby tego nie robić, żeby koalicję stworzyć nie z PiS a z KO właśnie.

Jednak, jak się szybko okazało, dla części polityków KO ważniejsze od słów i poglądów są intratne posady. W urzędzie marszałkowskim pracuje wielu działaczy związanych z Platformą Obywatelską i Nowoczesną. Słychać przy tym, że PiS i BS nie zamierzają ich zwalniać (inna sprawa, że również dlatego, że PiS miałby problem ze znalezieniem zastępstwa dla tej armii urzędników). Czy w takiej sytuacji, a wydaje się to wyjściem po prostu honorowym, działacze PO i N powinni sami zrezygnować z zajmowanych posad? No bo jak to? Pracować dla tej straszliwej koalicji?

Ale - kto by się spodziewał? - nikt tego nie zamierza zrobić. Bo nagle - jak słyszymy od samych zainteresowanych - okazuje się, że ich posady nie są polityczne, a merytoryczne. Że są w pracy, gdzie nie powinno być polityki. Że chcą się na niej skupić. Dlatego, o dziwo!, nie odejdą z urzędu, mimo że, przejęła go złowroga i antydemokratyczna koalicja PiS - Bezpartyjni.

O jakich działaczach mówimy? Wszystkich trudno zliczyć. Jednak wśród nich są radni miejscy z Nowoczesnej (Magdalena Razik-Trziszka, Dorota Galant), Platformy Obywatelskiej (Paweł Karpiński), czy radny powiatu trzebnickiego, tamtejszy lider PO - Robert Adach. Intratne stanowisko zajmuje też Dominik Kłosowski, choć trzeba zaznaczyć, ze to akurat polityk, radny miejski, SLD. Każdy z wyżej wymienionych zajmuje stanowisko dyrektora albo przynajmniej wicedyrektora. Miesięczne wynagrodzenie? W przedziale od 6 do 10 tysięcy złotych.

Z wymienionych wyżej polityków (oraz innych, mniej znanych) KO jedynie Dorota Galant zdobyła się na taki komentarz: – Nie wiem, czy Bezpartyjni sprzedali się PiSowi. Nie brałam udziału w ich negocjacjach. Zawiązali koalicję, która była dla nich wygodniejsza i trudno tego nie rozumieć. Taka jest polityka.

Reszta albo nie odbierała telefonu, albo mówiła, żeby ich nie cytować, bo jeszcze ich PiS zwolni...

Oceń publikację: + 1 + 21 - 1 - 2

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.