Sport

Portugalskie szaleństwo w piłkarskim Śląsku Wrocław

2014-10-29, Autor: Łukasz Maślanka
Bracia bliźniacy z Portugalii robią furorę w Śląsku Wrocław. W tym sezonie czaruje Flavio, poprzednie rozgrywki należały do jego brata, Marco. Pierwszy z nich ma już na koncie dziesięć goli w Ekstraklasie, drugi powoli szykuje się do powrotu do gry po poważnej kontuzji. Jak silny będzie Śląsk z duetem Flavio-Marco w składzie?

Reklama

W weekend piłkarze Śląska wybrali się nad Bałtyk, a dokładnie do Gdańska, gdzie czekał ich mecz z Lechią. Wrocławianie wracali znad morza do domu w szampańskich nastrojach, bo rozbili gospodarzy aż 4:1. A jeden z piłkarzy Śląska, któremu zresztą uśmiech chyba nigdy nie schodzi z twarzy, w drodze powrotnej do Wrocławia mógł niemalże z dumy puchnąć. Kto taki? To Flavio Paixao, który strzelił trzy gole, a można dodać żartem, że nawet trzy i pół, bo pomógł obrońcy Lechii Bruno Valente strzelić gola samobójczego.


Co tu dużo mówić - w tym sezonie Flavio Paixao odpalił, i to na całego. W Ekstraklasie strzelił już dziesięć goli i tylko jednej bramki brakuje mu do lidera klasyfikacji strzelców, Mateusza Piątkowskiego z Jagiellonii Białystok. Cały Śląsk do tej ustrzelił zaś 25 goli, a zatem Portugalczyk w pojedynkę odpowiada za prawie połowę bramkowego dorobku swojej drużyny, co jest wynikiem znakomitym.
 
Przed rozpoczęciem tego sezonu Ekstraklasy mało kto się spodziewał, że Flavio Paixao pokaże tak wyborną formę. Owszem, trener Tadeusz Pawłowski powierzył mu opaskę kapitana drużyny, ale - jak później wyjaśniał - chodziło o to, by lider jego zespołu miał identyczne cechy charakteru, jak poprzedni kapitan Marco Paixao, który wypadł z gry przez poważną kontuzję stopy. Kapitan Śląska Tadeusza Pawłowskiego ma być waleczny, nie odpuszczać i potrafić porwać kolegów do walki. Takie cechy osobowości ma Marco Paixao, ma też jego brat bliźniak Flavio. W tym kontekście jest zrozumiałe, dlaczego opaska kapitańska Śląska została w rodzinie.
 
Ale to, że Flavio tak dobrze poczuł się w butach brata bliźniaka - lidera Śląska i jego najlepszego napastnika w poprzednim sezonie - było już niespodzianką. Bo portugalski skrzydłowy wiosną we Wrocławiu prezentował się po prostu słabo. Strzelił tylko jedną bramkę, a na boisku często był mało efektywny i bezproduktywny. I słychać było głosy krytyków, którzy szydzili, że jedynym atutem Flavio Paixao jest nazwisko i renoma prezentującego wyborną formę brata bliźniaka. Rozczarowanie było tym większe, że Śląsk bił się o transfer Portugalczyka przez ponad pół roku, walcząc o niego z irańskim Tractorem Sanzi. A apetyt narastał tym mocniej, im bardziej odwlekał się transfer Flavio Paixao do Wrocławia, bo mówiono, że jest nawet lepszym piłkarzem niż Marco. Ale swoją wiosenną formą przekonał do siebie chyba tylko nielicznych optymistów.
 
Tak się jednak szczęśliwie dla skrzydłowego z Portugalii złożyło, że jednym z tych optymistów był trener Tadeusz Pawłowski. Opiekun Śląska powtarzał, że jego nowe nabytki potrzebują czasu na aklimatyzację. Nie tylko Paixao, ale też Słowak Robert Pich, który wiosną również grał poniżej oczekiwań. Wiara trenera Śląska w jego podopiecznych w nowym sezonie przyniosła sukces. Pich czarował publiczność i straszył bramkarzy rywali zwłaszcza na początku rozgrywek, Flavio Paixao na gola czekał aż do siódmej ligowej kolejki. Wtedy dwa razy pokonał bramkarza Górnika Zabrze i… Jego festiwal strzelecki zaczął się na dobre, a licznik bramek zdobytych przez Portugalczyka chwilowo stoi na liczbie 10. I niemal na pewno nie stanie w miejscu. I to właśnie Flavio Paixao, obok Sebastiana Mili i trenera Tadeusza Pawłowskiego można uznać za jednego z najważniejszych architektów świetnej formy Śląska w tym sezonie, dzięki której wrocławianie zajmują miejsce na ligowym podium i coraz śmielej zdradzają ambicje zdobycia ligowego medalu.
 
Siła Śląska, już teraz przecież niemała, może jeszcze wzrosnąć, gdy do gry na dobre wróci Marco Paixao. W wakacje podczas jednego z treningów Portugalczyk złamał kości i wypadł z gry na kilka miesięcy. Przez to w Śląsku atmosfera stężała, bo uraz wykluczył strzelca 21 goli w poprzednim sezonie i piłkarza, który praktycznie w pojedynkę kilka razy ratował Śląsk przed stratą punktów w ważnych meczach. Ale trener Pawłowski poukładał zespół tak, by absencja lidera nie była zbyt odczuwalna, a do tego brat bliźniak kontuzjowanego kapitana zakasał rękawy i sprawił, że nazwisko Paixao w składzie Śląska nadal oznacza kłopoty dla bramkarzy przeciwnych drużyn. Teraz Marco wrócił do zajęć z drużyną, a po kontuzji nie ma już śladu. Ale minie jeszcze sporo czasu, zanim Marco Paixao wróci do pełni formy. I choć on sam zapowiada, że na boisku pojawi się pod koniec listopada, to jego powrotu do optymalnej dyspozycji należy oczekiwać już wiosną. I wtedy wrocławska drużyna może rozpocząć marsz po medal Ekstraklasy, a kto wie, czy nie po kolejne mistrzostwo Polski.
Oceń publikację: + 1 + 7 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 531