Sport

Przed nimi wciąż mnóstwo pracy. Wymęczone zwycięstwo Śląska z Paide Linnameeskond

2021-07-08, Autor: Bartosz Królikowski

Piłkarze Śląska Wrocław strasznie się długimi fragmentami męczyli, bardziej z sobą niż z rywalami, ale ostatecznie triumfowali w Parnawie nad Paide Linnameeskond 2:1. Wywalczyli tym samym zaliczkę przed rewanżem I rundy el. Conference League.

Reklama

Oto nadszedł ten dzień. Tak długo wyczekiwany przez wrocławskich kibiców. Dokładnie 23 lipca 2015 roku oficjalnie przestał być już datą ostatniego starcia piłkarskiego Śląska na arenie międzynarodowej (0:2 z IFK Goeteborg). Wrocławianie zasiedli do zapisywania nowej, europejskiej karty. Dosłownie, bowiem tak się złożyło, że WKS stał się pierwszym polskim klubem, który rozegrał mecz w najnowszej „kreacji” UEFA, czyli Conference League. Dla niektórych to być może rozgrywki trzeciego rzędu, ale wystarczy spojrzeć na drużyny jakie będą mogły w nich zagrać, żeby wiedzieć że droga do fazy grupowej już jest długa i niełatwa, a co dopiero dalej.

Śląsk Wrocław rozpoczynał ją w Estonii, dokładnie w Parnawie, meczem z Paide Linnameeskond. Wrocławianie mieli za sobą intensywne przygotowania w Chorwacji, okraszone czterema sparingami. Ich wyniki były raczej przeciętne, ale jak wiadomo, gra o stawkę to zupełnie co innego. Poza tym WKS był zdecydowanym faworytem całego dwumeczu z Paide. Ich rywale to wicemistrzowie Estonii i obecnie trzecia drużyna w tabeli tamtejszej ligi. Zespół o potencjale znacznie od WKS-u mniejszym, choć wzmocniony ostatnio jednym z najlepszych estońskich piłkarzy być może nawet w całej historii, stoperem Ragnarem Klavanem (ex. Liverpool m.in.). Aczkolwiek nawet ten fakt nie zmieniał faktu, że dla Śląska przejście Estończyków było obowiązkiem.

WKS do Parnawy pojechał osłabiony. Na ławce trenerskiej zabrakło zakażonego koronawirusem Jacka Magiery. Wśród piłkarzy nie było zaś kontuzjowanych Erika Exposito, Konrada Poprawy, Łukasza Bejgera, oraz nowych Petra SchwarzaDiogo Verdaski. Ubytki zatem dość spore, ale i tak to Śląsk był zdecydowanym faworytem. W składzie zaś mieliśmy niespodziankę, bowiem to nie Fabian Piasecki, a Sebastian Bergier rozpoczął mecz w wyjściowej jedenastce. Dla 21-latka było to pierwsze takie oficjalne spotkanie w barwach pierwszej drużyny Śląska od… 7 kwietnia 2018 roku i starcia ligowego z Koroną Kielce.

Wrocławianie ruszyli na rywali z dość dużym impetem. Już w przeciągu pierwszych pięciu minut wywalczyli sobie dwa rzuty rożne i po jednym z nich tylko dobra interwencja bramkarze Paide odebrała gola Markowi Tamasowi. Widać było jak na dłoni, że Estończycy lekko mówiąc, kiepsko sobie radzą z wyjściem spod pressingu. Gdy tylko Śląsk choć trochę przyciskał, zawodnicy Paide gubili się. Problem w tym, że poza tymi pięcioma minutami na początku, WKS robił to za rzadko. Jakby za dużo wahania było w ich poczynaniach. Mnóstwo niedokładności, zamiast spokojnego narzucenia swojego stylu gry, przez co sytuacji bramkowych prawie nie mieli.

Zaś do rozpracowania Paide naprawdę nie trzeba było aż tak wiele. W 39. minucie Śląsk wreszcie nieco przyspieszył akcję. Przez przyspieszył, mam na myśli szybciej rozegrał na 1-2 kontakty, a nie posłał długą piłkę na zasadzie „a może uda się przyjąć”. To wystarczyło by w znakomitej sytuacji znalazł się Waldemar Sobota, lecz doświadczony pomocnik w pojedynku sam na sam z bramkarzem huknął prosto w Mihkela Aksalu. To by było na tyle jeśli chodzi o konkrety WKS-u w tej połowie. Bardzo słabej połowie, bo Śląsk zamiast metodycznie rozbijać szyki rywali, podkreślać przewagę jakości, „błyszczał” głównie wieloma niecelnymi podaniami.

Po przerwie obraz gry zbyt radykalnie się nie zmienił. WKS nadal miał piłkę przez większość czasu i nadal niespecjalnie miał pomysł co w związku z tym uczynić. Najaktywniejszy był Bergier, który uciekł pewnym momencie obrońcom, ale tak długo zwlekał ze strzałem (nie jestem w stanie stwierdzić na co czekał), że w końcu defensorzy Paide naprawili swój błąd. Dużo groźniej było po jego strzale zza szesnastki, który minimalnie minął bramkę Estończyków. Dobre uderzenie oddał także w 65. minucie Mateusz Praszelik, lecz ponownie świetnie interweniował Aksalu.

Śląsk dalej nie grał porywająco, ale wreszcie zaczynał wykorzystywać swoją przewagę, kreując więcej okazji bramkowych. Pożądany efekt nadszedł w 67 minucie. Po świetnym dograniu piłki w pole karne przez Janasika, do futbolówki dopadł Fabian Piasecki i po 7 minutach na boisku, dokonał tego co Bergierowi nie udało się w godzinę. Były król strzelców 1. Ligi mógł niedługo później mieć dublet, ale jego główkę wybronił Aksalu.

Paide nie miało lekko mówiąc zbyt wielu szans na cokolwiek z gry. Swoich szans mogli szukać praktycznie tylko w stałych fragmentach gry. No właśnie… . W 77. minucie po rzucie rożnym dla Estończyków groźny strzał odbił Michał Szromnik, jednak obrońcy Śląska wyekspediowali piłkę prosto pod nogi Abdula Yusifa. Ten dośrodkował ponownie, a pechową interwencję zaliczył Wojciech Golla, który zmienił tor lotu piłki i zmylił Szromnika. Tak oto zrobiło się 1:1.

Śląsk miał około kwadransa, by zdobyć bramkę i uniknąć, no co tu dużo mówić, kompromitacji. WKS ruszył do ataku, minimalnie mylili się jednak Praszelik oraz Makowski. Jednak na ich szczęście do trzech razy sztuka, bowiem w 89 minucie po idealnym dośrodkowaniu Mączyńskiego, bramkarza głową pokonał Mark Tamas. To trafienie ostatecznie dało WKS-owi wymęczony triumf.

To na pewno nie był taki Śląsk Wrocław o jaki chodzi trenerowi Magierze. Dużo więcej się tu bowiem nie zgadzało, niż poszło dobrze. Pierwsza połowa to jakiś kiepski dramat, bo taka indolencja ofensywna przeciw takiej drużynie jak Paide, to naprawdę coś okropnego. Druga połowa trochę lepsza, okazji było więcej, ale przede wszystkim po wejściu Fabiana Piaseckiego. Decyzja o wystawieniu Bergiera nie obroniła się bowiem ani trochę. Jego występ można zapamiętać tylko przez żałosne „padolino” w polu karnym, które sędzia słusznie ukarał żółtą kartką. Ogólnie mówiąc, WKS męczył się 100 razy bardziej niż powinien i na pewno przed nimi długa droga. Nie by wyeliminować Paide, bo jeśli tak się męcząc, byli mimo wszystko znacznie lepsi, to nie bardzo wyobrażam sobie inny scenariusz niż awans WKS-u. Ale by powalczyć w dalszych rundach oraz w Ekstraklasie.

Rewanż Śląska z Paide odbędzie się w czwartek 15 lipca o 21:00 na Stadionie Wrocław.

Paide Linnameeskond – Śląsk Wrocław 1:2

Gole:

0:1 – Fabian Piasecki 67’

1:1 – Wojciech Golla 77’(sam.)

1:2 – Mark Tamas 89’

Paide: Aksalu – Ojamaa, Konda, Klavan (71. Drame), Saliste – Mool, Yusif, Frolov – Tur, Anier, Luts (90+2. Seykere)

Śląsk: Szromnik – Lewkot, Golla, Tamas – Janasik, Mączyński, Praszelik (86. Makowski), Stiglec (86. Garcia) – Sobota, Pich – Bergier (60. Piasecki)

Żółte kartki: Anier (Paide) – Bergier (Śląsk)

Sędzia: Luka Bilbija (Bośnia i Hercegowina)

Śląsk Wrocław i jego historia. Sprawdź, co wiesz o tym klubie

Śląsk Wrocław i jego historia. Sprawdź, co wiesz o tym klubie

Trwająca pandemia koronawirusa uniemożliwia kibicom Śląska emocjonowanie się meczami wrocławskiej drużyny. Skoro zatem nie można się cieszyć teraźniejszością, jest okazja zajrzeć w przeszłość i sprawdzić, ile pamiętamy z historii zmagań Trójkolorowych oraz ich byłych i obecnych piłkarzy.

Rozwiąż quiz

Oceń publikację: + 1 + 7 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Kto powinien zostać nowym marszałkiem Dolnego Śląska?






Oddanych głosów: 1452