Wiadomości

Raport naukowca z UJ: we Wrocławiu do głosu dochodzą Nowi Mieszczanie

2011-05-22, Autor: Bartłomiej Knapik
Urodzili się na przełomie lat 70. i 80., albo tylko trochę później. Nad starszymi pokoleniami górują jakością wykształcenia, znajomością języków, otwartością i obyciem w świecie oraz brakiem kompleksów wobec zachodniej kultury miejskiej. Jako trzecie pokolenie imigrantów we Wrocławiu chętnie sięgają do tradycji – nie tylko Lwowa, ale przedwojennego Breslau. Nowi mieszczanie to nowa siła w Polsce, najlepiej widoczna właśnie u nas - tak wynika z raportu "Nowi mieszczanie w nowej Polsce"

Reklama

Autorem raportu "Nowi mieszczanie w nowej Polsce" jest doktor Paweł Kubicki z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Badał on proces europeizacji polskiego społeczeństwa przez pryzmat zmian w społeczno-kulturowej przestrzeni miast. Z raportu wynika jasno: w Polsce pojawiło się Nowe Mieszczaństwo, które najlepiej widoczne jest we Wrocławiu.

Kto jest Nowym Mieszczaninem?

Zanim dojdziemy do tego, dlaczego akurat w naszym mieście rosnący wpływ tej grupy jest największy musimy wyjaśnić czym są Nowi Mieszczanie.
Polska, w odróżnieniu od krajów Europy Zachodniej, nigdy nie wykształciła mieszczaństwa z prawdziwego zdarzenia. Wartości tej grupy: racjonalizm, kumulacja kapitału i pluralizm kulturowy dla kraju pod zaborami były zupełnie obce. Nie zmienił to krótki okres międzywojenny, ani tym bardziej PRL. Dopiero w XXI wieku pojawiła się grupa, dla której te wartości są najbliższe.

Znamy już wartości podstawowe: racjonalizm, kumulacja kapitału i pluralizm kulturowy. Trzeba jednak pamiętać, że te pojęcia nie oznaczają już tego samego co w XIX wieku. Pluralizm i tolerancja są niezwykle istotne, ale już kumulacja kapitału straciła swoje pierwszoplanowe znaczenie. Bardzo ważne jest także „wyjście z domu”, czyli uznanie za istotne interesów nie tylko własnej rodziny czy samego siebie, ale także społeczności. Stąd Nowi Mieszczanie podkreślają przywiązanie do prawa, jako umowy społecznej zabezpieczającej interesy ogółu.

Wiek? To pokolenie ostatniego wyżu demograficznego z przełomu lat 70. i 80. ubiegłego wieku, przy okazji to także pokolenie boomu edukacyjnego, aż pięciokrotnego wzrostu liczby studentów w ostatniej dekadzie.
Nowi mieszczanie górują zatem nad starszymi pokoleniami jakością wykształcenia, znajomością języków, otwartością i obyciem w świecie oraz brakiem kompleksów wobec zachodniej kultury miejskiej.

Nowomieszczaństwo odkrywa wielokulturowe dziedzictwo miast – z którym utożsamia się na ogół silniej niż z narodem czy państwem, a także akcentuje otwartość i tolerancję dla wszelkiej „inności”. To o tyle istotne, że we współczesnym świecie najszybciej rozwijają się te ośrodki, w których dominuje kreatywność – a te cechy sprzyjają jego rozwojowi.



Trzecie pokolenie imigrantów ma bliżej do Breslau

Tu dochodzimy do Wrocławia – największego miasta tzw. ziem odzyskanych, które Polacy zasiedlili po 1945 roku. „Jak przekonuje teoria migracji, zazwyczaj trzecie pokolenie migrantów ma tendencje do powrotu do korzeni” - pisze dr Paweł Kubicki. „Jednak polscy nowi mieszczanie, jako trzecie pokolenie wiejskich migracji powojennych, nie powracają do rustykalnych korzeni swoich przodków, ale odkrywają przeszłość swoich rodzinnych miast.”

We Wrocławiu jest to przeszłość Breslau. „Po 1945 roku we Wrocławiu dokonała się całkowita wymiana ludności. Miejsce niemieckich mieszczan zajęli Polacy pochodzący z różnych regionów, głównie z terenów wiejskich i małych miasteczek, reprezentujący znaczne zróżnicowanie społeczno - kulturowe. Dlatego w latach powojennych wśród pierwszych osadników nie wytworzyły się silne więzi społeczne, konieczne dla rekonstruowania tożsamości w nowym miejscu zamieszkania” - pisze w swoim raporcie Kubicki.

„Identyfikacja z miastem była uwarunkowana skalą zaangażowania w jego budowę w sensie społeczno-kulturowym. Dla pierwszego pokolenia była to fizyczna rekonstrukcja miasta, dla drugiego ruch „Solidarności”, a zwłaszcza wrocławski fenomen – Pomarańczowa Alternatywa. Wciąż jednak dotyczyło to wąskich, elitarnych grup zaangażowanych w działania na rzecz miasta, pozostawiając znakomitą większość mieszkańców w sferze tymczasowości. Dopiero powódź z 1997 roku stała się zbiorowym mitem początku Wrocławia jako nowego miasta w sensie społeczno -kulturowym” - czytamy w raporcie.

Powódź tysiąclecia, czyli jak staliśmy się jednością

Dla nas, wrocławian, nie jest to nic dziwnego. Powódź tysiąclecia była punktem zwrotnym. Od tego momentu poczuliśmy, że „miasto jest nasze”, poczuliśmy wzajemną solidarność i zaufanie. Zdaniem Kubickiego, który badał wrocławian, to jednak nie wszystko: „obok dość oczywistych mechanizmów generujących solidarność grupową niezwykle istotny był fakt, że mieszkańcy przestali postrzegać dziedzictwo miasta w kategoriach dychotomii „polskie – niemieckie”, a zaczęli widzieć dziedzictwo „ich miasta” – Wrocławia.”

„Wrocławianie, jako potomkowie wiejskich osadników, aby legitymizować swoją nową mieszczańską tożsamość, zaczęli odkrywać mieszczańskie tradycje przedwojennego Lwowa i Breslau – dwóch miast, które w sensie społeczno-kulturowym już nie istnieją, a które dla mieszkańców Wrocławia uosabiają ideał kultury mieszczańskiej.”

Warto tu przypomnieć badania wrocławskiego socjologa Marcina Łaski, w których na pytanie: „Jaki udział w tworzeniu klimatu i atmosfery powojennego Wrocławia mieli przybywający tu lwowiacy?”, aż 32 proc. respondentów odpowiedziało, że zasadniczy, 41,3 proc. uznało ten udział za znaczący, tylko 11,7 proc. za umiarkowany, a mniej niż 1 proc. badanych stwierdziło, że lwowiacy nie wywarli prawie żadnego wpływu na powojenny klimat Wrocławia.

Dziś Breslau jest magnesem

Ciekawe jest jednak także to, że w swoich badaniach dr Kubicki zauważył częste stosowanie kategorii „my” dla opisu więzi między obecnymi a przedwojennymi mieszkańcami Wrocławia:
„Ludzie we Wrocławiu zawsze byli otwarci i kreatywni (…). Kiedy w 1913 roku MY (podkreślenie aut.) budowaliśmy Halę Stulecia – symbol modernizmu, w tym samym czasie w Poznaniu budowano pseudogotycki zameczek – typowy symbol zacofania.”

Więcej dowodów? Proszę bardzo - jednym z najbardziej spektakularnych przykładów jest twórczość Marka Krajewskiego, który w swoich powieściach rekonstruuje przedwojenny Breslau. Co istotne, popularność jego książek w dużej mierze wynika właśnie z odwołań do dziedzictwa Breslau.

„Wszystko to sprawia, że kolejne pokolenia wrocławian, dorastające w mieście, gdzie mit tolerancyjnego i pluralistycznego Lwowa miesza się z mieszczańskimi tradycjami Breslau, są bardziej ciekawe wielokulturowego dziedzictwa swojego miasta niż mieszkańcy innych miast. Wrocławianie są przekonani, że żyją w najbardziej tolerancyjnym i otwartym mieście w Polsce” - pisze Kubicki.

Czy ma rację? Ocenę zostawiamy wam.

Oceń publikację: + 1 + 0 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (4):
  • ~ 2011-05-21
    18:18:12

    0 0

    pan profesor odkrył oczywiste. aplauz, kurtyna.

  • ~ 2011-05-21
    21:20:06

    0 0

    może nie tyle odkrył co opisał

  • ~ 2011-05-22
    14:02:52

    0 0

    bzdury. Mit powodzi nie istnieje. Widać to było w 2010

  • ~ 2011-05-24
    11:37:38

    0 0

    Ta z tymi lwowiakami to na zichir prawda :)

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.