Sport
Remis po pokazie przeciętności. Śląsk - Cracovia 0:0
1
(Fot. archiwum.)
Sebastian Mila w swoim meczu nr 200 dla Śląska walczył, starał się, był bliski wywalczenia rzutu karnego, ale jego wysiłki nie pomogły Śląskowi wygrać.
Sebastian Mila w swoim meczu nr 200 dla Śląska walczył, starał się, był bliski wywalczenia rzutu karnego, ale jego wysiłki nie pomogły Śląskowi wygrać.
To był taki mecz, po którym oba zespoły mogą mieć duży niedosyt, że nie udało się sięgnąć po zwycięstwo. Ani Śląsk Wrocław nie znalazł sposobu na obronę Cracovii, ani piłkarze z Krakowa nie dali rady rozmontować defensywy gospodarzy. I oba zespoły podzieliły się punktami, remisując 0:0, a ich nieporadność pod bramką rywala chwilami była wręcz zaskakująca.
Już w doliczonym czasie gry bramkarz Śląska Mariusz Pawełek obronił mocny strzał Sebastiana Stebleckiego i kto wie, czy tą interwencją nie uratował punktu dla Śląska. Wcześniej Dawid Nowak tak wkręcił w murawę obrońcę Śląska Tomasza Hołotę, że ten mógł dostać zawrotów głowy, ale napastnik “Pasów” swoje popisy zwieńczył strzałem w wysokie rzędy trybuny.
A wszystko to po koronkowej akcji gości - po serii krótkich podań przed polem karnym w sytuacji sam na sam z Pawełkiem znalazł się Marcin Budziński. Piłkarz Cracovii mógł strzelić wręcz z zamkniętymi oczami, a piłka i tak pewnie wpadłaby do bramki, w tak dogodnej sytuacji strzeleckiej się znalazł. Ale z sobie tylko znanych powodów - może ze zmęczenia, może z zaskoczenia - kopnął piłkę obok słupka bramki Śląska. Śląsk też wypracował sobie wyśmienitą sytuację, ale w 65. minucie Robert Pich po tym, jak żwawo wpadł w pole karne, stracił animusz. I tak długo szukał pozycji do strzału - choć mógł uderzać wcześniej - że w końcu obrońcy Cracovii wzięli się w garść, wybijając mu piłkę spod nóg.
Opisujemy te zmarnowane szanse strzeleckie obu zespołów nie po to, by się wyśmiewać czy wręcz szydzić. Były to bowiem najlepsze okazje do tego, by jednak objąć prowadzenie. I takie szanse szanujący się zespół nie tylko powinien, ale wręcz musi wykorzystywać. Tymczasem niedzielny mecz we Wrocławiu obfitował właśnie w takie sytuacje, po których piłkarzom pozostało tylko łapać się za głowę z niedowierzaniem.
Śląsk na własnym stadionie pod ręką trenera Tadeusza Pawłowskiego od kilku miesięcy gra nieźle i nie przegrywa. W meczu z Cracovią wrocławianie potwierdzili, że zdobyć ich stadion nie jest łatwo. Szkoleniowca Śląska cieszy pewnie zwłaszcza rosnąca forma Piotra Celebana, który przeciwko “Pasom” spisał się bardzo dobrze, dowodził kolegami ze swojej formacji i był pewnym punktem obrony Śląska. Mało tego, popularny “Celik” potrafił - grając jako środkowy obrońca - wyprowadzić akcję ofensywną głęboko na połowę rywala i jeszcze posłać celne crossowe podanie na drugą jej flankę. Sama obrona to jednak za mało, aby wygrywać, co mecz z Cracovią pokazał dobitnie. I rywale powoli, ale skutecznie uczą się sposobu gry Śląska starającego się łatać lukę po kontuzjowanym Marco Paixao. Dlatego działacze klubu powinni szybko postarać się o transfer do Śląska nowego napastnika, bo bez dobrego snajpera widoczny w Śląsku potencjał się marnuje, a grą na fałszywego napastnika coraz trudniej będzie zaskoczyć, co pokazali piłkarze Cracovii.
Były w meczu z “Pasami” momenty, kiedy brak najlepszego strzelca Ślaska w poprzednim sezonie aż kłuł w oczy. I wrocławianie potrafili wykreować sobie sytuacje, których jednak nie było komu wykorzystać, bo brat bliźniak leczącego uraz kapitana Flavio czy Sebastian Mila zwyczajnie nie mają kluczowej cechy, czyli snajperskiego nosa. I piłkarze z Krakowa starali się uderzać w czuły punkt Śląska, nie pozwalając na tkanie akcji i rozgrywanie piłki do boku boiska. Cracovia atakowała wrocławian agresywnie od razu po stracie piłki i wysoko na połowie rywala, przez co Śląsk miał spore problemy z rozgrywaniem akcji. Efekt? Wrocławskie akcje najczęściej były szarpane, brakowało w nich dokładności, a odpowiedzialny za rozegranie debiutujący w Śląsku Krzysztof Danielewicz jest w zespole zbyt krótko, by optymalnie dyrygować kolegami i czasami jego brak zrozumienia czy wyczucia nawyków ofensywnych piłkarzy Śląska był mocno widoczny. Jednocześnie Śląsk starał się grać uważnie w defensywie - zwłaszcza, że zestawiona była eksperymentalnie, bo w roli stopera zamiast kontuzjowanego Rafała Grodzickiego zagrał nominalny pomocnik Tomasz Hołota.
Oba zespoły miały w tym meczu głównie tylko momenty lepszej gry. W spotkanie lepiej weszła Cracovia, która już w 10. minucie mogła objąć prowadzenie, ale świetny strzał Dennisa Rakelsa w równie świetnym stylu obronił Mariusz Pawełek. Z kolei ostatnie minuty przed przerwą należały do Śląska. Druga połowa ułożyła się podobnie - to goście prezentowali się lepiej, by z czasem oddać inicjatywę Śląskowi. Ale przez większość czasu oba zespoły były sobie równe w przeciętności i gdyby skupić się tylko na tym, co obie drużyny pokazały na boisku, remis można uznać za wynik sprawiedliwy. Poczucia sprawiedliwości po tym spotkaniu jednak brakuje, bo wrocławianom należał się rzut karny.
W 38. minucie Sebastian Mila mocno uderzył z kilku metrów, a piłka trafiła w rękę Bartosza Rymaniaka. Sędzia Szymon Marciniak uznał jednak, że za takie zagranie “jedenastka” się nie należy, czym wywołał wściekłość zarówno Mili, jak i trenera Tadeusza Pawłowskiego, którego w męskiej rozmowie musiał uspokajać arbiter. Trudno jednak się dziwić irytacji wrocławian, bo w poprzedniej kolejce, gdy Śląsk przegrał 0:2 z GKS Bełchatów, przeciwko im podyktowano dwa rzuty karne za zagrania podobne do tego, które we Wrocławiu przydarzyło się Rymaniakowi. Teraz można jedynie spekulować, jakim wynikiem zakończyłby się ten mecz, gdyby Śląsk otrzymał zasłużony rzut karny. Tak czy owak, w kolejnych minutach gry wrocławianie swoje sytuacje bramkowe mieli i powinni je wykorzystać. Cracovia też poważnie zagrażała bramce Mariusza Pawełka, ale zaskoczyć go nie potrafiła. I każdy z zespołów dopisał sobie po punkcie do ligowego dorobku - Śląsk obecnie ma ich siedem, a Cracovia cztery.
Śląsk Wrocław - Cracovia 0:0
Śląsk Wrocław: Pawełek - Zieliński, Celeban, Hołota, Dudu - Mila, Hateley, Droppa (78. Calahorro), Danielewicz (62. Machaj), Pich (84. Plaku) - Flavio Paixao.
Cracovia: Pilarz - Rymaniak, Żytko, Marciniak - Deleu, Dąbrowski, Covilo (66. Cetnarski), Budziński, Zejdler (77. Dudzic) - Nowak, Rakels (61. Steblecki).
Żółte kartki: Danielewicz, Hołota, Hateley, Droppa - Covilo, Żytko.
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: ok. 8200.
Zobacz także
Oceń publikację:
+ 1
+
1
- 1
-
0
Zobacz także
Komentarze (0):
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.
Najczęściej czytane
Alert TuWrocław
Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!
Wyślij alert