Rewolucja na uczelniach, nie tylko finansowa

Głównym punktem spotkania w Dolnośląskiej Szkole Wyższej byłą dyskusja nad strategią rozwoju szkolnictwa wyższego w Polsce do 2020 roku opracowanego przez firmę Ernst & Young oraz Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową.

- Musimy się uderzyć w piersi i powiedzieć wprost: nie jest dobrze z naszymi uczelniami i to my jesteśmy temu winni – mówił prof. Tadeusz Luty, były rektor Politechniki Wrocławskiej, rozpoczynając dyskusję na temat programu zmian, który zaakceptowała już konferencja rektorów.

Proponowane zmiany są radykalne.
Z jednej strony mają dotykać uczelni:

- powinny powstać kolegia akademickie, gdzie na multidyscyplinarnych kierunkach można by było zdobywać licencjat;
- powinny także powstać uczelnie badawcze, nastawione i opłacane za przeprowadzone badania,
- uczelnie publiczne miałyby mieć rady powiernicze, dbające o ich rozwój,
- ministerstwo nauki mogłoby kupować bezpłatne miejsca na uczelniach publicznych i na prywatnych, w zależności od tego, które będą lepsze,
- mają się pojawić kontrakty na kształcenie dla wyższych uczelni,

Z drugiej strony mają dotykać kadry naukowej:

- uczelnia nie będzie mogła przez dwa lata zatrudnić osoby, która na niej zrobiła doktorat,
- ścieżka naukowa będzie wymagała przepracowania dwóch lat w zawodzie, którym naukowiec się zajmuje. I to nie praktyk, ale pracy zawodowej,
- na uczelniach wykładać mają praktycy,

Ale zmienić ma się także życie studentów:

- zlikwidowane mają zostać stypendia naukowe, a pieniądze z nich mają być dawane tylko jako stypendia socjalne,
- zdolnych uczniów powinny sponsorować przedsiębiorstwa, tak, jak się to dzieje na Zachodzie,
- system rekrutacji na uczelnie ma być ogólnopolski,

Czy takie zmiany się przyjmą? Dolnośląscy naukowcy i przedsiębiorcy mieli spore wątpliwości, że znajdzie się polityczna wola do takich zmian. Ale kierunek został wytyczony.