Wiadomości

Ruszył proces apelacyjny ws. Igora Stachowiaka. Są nowe zeznania jednego z policjantów

2020-01-29, Autor: Bartosz Senderek

W środę przez Sądem Okręgowym we Wrocławiu ruszył proces apelacyjny czterech policjantów, którzy usłyszeli wyroki za wydarzenia z komisariatu przy ul. Trzemeskiej, podczas których zmarł Igor Stachowiak. Od wyroku sądu pierwszej instancji odwołały się wszystkie strony. Jeden z oskarżonych policjantów, w środę zdecydował się na uzupełnienie wcześniejszych zeznań.

Reklama

Przypomnijmy, że pierwszy proces, który toczył się przed Sądem Rejonowym Wrocław-Środmieście, w czerwcu ubiegłego roku zakończył się wyrokiem skazujących dla czterech policjantów, który feralnego dnia dokonywali czynności, w trakcie których zmarł Igor Stachowiak. Łukasz R., funkcjonariusz, który osobiście miał użyć paralizatora wobec zatrzymanego, usłyszał wtedy karę 2,5 roku więzienia oraz 15 tys. zł odszkodowania dla rodziców zmarłego. Pozostałych trzech policjantów, którzy brali udział w tej sytuacji, przytrzymując 25-latka, zostało skazanych na 2 lata bezwzględnego więzienia i po 10 tys. zł odszkodowania dla rodziców.

Z wyrokiem tym nie zgodzili się zarówno skazani w pierwszej instancji, byli już policjanci, jak i oskarżyciele posiłkowi i prokuratura. Samo zreferowanie treści wniosków apelacyjnych przez sąd trwało blisko dwie godziny. Rodzina zmarłego chłopaka domaga się przekazania sprawy do ponownego rozpoznania oraz zmiany kwalifikacji czynu ze znęcania się na spowodowanie śmierci. Z kolei obrońcy oskarżonych domagają się uniewinnienia, a jeżeli to będzie niemożliwe to przekazania do ponownego rozpatrzenia przez sąd pierwszej instancji.

W środę obrońca jednego z policjantów chciał, by sąd przesłuchał kilkunastu świadków, na okoliczność powstania zniszczeń w toalecie komisariatu Wrocław-Stare Miasto. Ten wniosek jednak został odrzucony. Ostatecznie sąd zdecydował o przesłuchaniu jedynie (jedynego obecnego na sali z oskarżonych) Adama W., który poprosił o możliwość złożenia zeznań uzupełniających.

Były policjant podczas rozprawy tłumaczył, że nie brał czynnego udziału w przeszukaniu Igora Stachowiaka, a jedynie pojawił się w toalecie, w której dochodziło do tej czynności, bo zauważył szamotaninę funkcjonariuszy z zatrzymanym. Mężczyzna tłumaczył też, że swoją obecnością chciał pomóc zapewnić bezpieczeństwo, działających tam funkcjonariuszy m.in. zasłaniając swoim ciałem dostęp do szyby czy umywalki.

Mężczyzna w trakcie zeznań tłumaczył, że przeszukanie Igora Stachowiaka w toalecie nie było niczym wyjątkowym, bo na komisariacie przy ulicy Trzemeskiej w tamtym czasie nie było specjalnego pokoju do przeszukań, dlatego funkcjonariusze, chcąc zapewnić intymność przeszukiwanym, czynność tę wykonywali właśnie w łazience. Mundurowi, którzy uważali, że toaleta nie jest odpowiednim miejscem do wykonywania tego typu czynności, mieli o tym wielokrotnie mówić swoim przełożonym.

Mężczyzna tłumaczył też, że nie widział dokładnie momentu użycia tasera przez Łukasza R. i nie wiedział, że urządzenie zostało użyte przez funkcjonariusza aż trzy razy. – W tamtym momencie byłem w przekonaniu, że zastosowanie paralizatora było dwukrotne. Wydawało mi się, że (przy pierwszym użyciu) harpun się nie wbił, w takim przypadku, mimo że urządzenie wydaje dźwięk, nie ma obiegu zamkniętego i paralizator nie działa. Drugie zastosowanie paralizatora nastąpiło z użyciem drugiego kartridża. Drugi kartridż stosuje się tylko i wyłączne, wtedy gdy użycie pierwszego było nieskuteczne – tłumaczył przed sądem Adam W., który dodał, że użycie urządzenia to była suwerenna decyzja innego z funkcjonariuszy. – Nikt inny nie byłby w stanie nawet zareagować na to użycie paralizatora – przekonywał.

Mężczyzna zaprzeczył też, jakoby jego obecność podczas przeszukania Igora Stachowiaka miała jakiś związek, z tym że 25-latek złożył na policjanta skargę w związku z jedną z wcześniejszych spraw, w których ten interweniował przeciwko Stachowiakowi. Policjant tłumaczył, że w zatrzymanym nie rozpoznał człowieka, w którego sprawie jakiś czas wcześniej interweniował podczas awantury na stacji benzynowej. Mężczyzna nie zgadzał się też z opiniami fonoskopijnymi, które zostały przeprowadzone na potrzeby procesu.

Obrońca Adama W. po rozprawie przekonywał, że nowe zeznania złożone przez jego klienta, mają przybliżać sąd do poznania prawdy. – W moim przekonaniu zmienia to obraz całej sytuacji, niezależnie od sporów o opinie biegłych i ekspertów, w sferze faktycznej mogliśmy się dowiedzieć, że udział wielu policjantów nie był grupowy, nie byli w zmowie, a ich udział był fragmentaryczny – tłumaczył adw. Krzysztof Budnik.

Obrońcy innego z oskarżonych domagali się by sąd II instancji, przed zakończeniem przewodu sądowego dodatkowo zasięgnął opinii biegłego z zakresu terapii uzależnień, która miałaby wykazać, czy substancja psychoaktywna pod wpływem, której w dniu zdarzenia był Igor Stachowiak, mogła spowodować u niego wzrost siły taki, że oskarżeni faktycznie mogliby mieć problem z jego obezwładnieniem. Adwokat Sławomir Krześ chciał też, żeby sąd przesłuchać biegłego psychologa, który mógłby potwierdzić, czy obcowanie z osobą po zażyciu chlorometkatynonu mogły wywołać u oskarżonych stres, pod którego wpływem działali w chwili zdarzenia. Wniosek ten jednak został ostatecznie odrzucony.

Swoje mowy końcowe w procesie wygłosili już obrońcy trzech z czterech oskarżonych. Podkreślali w nich m.in., że domagają się rzetelnego procesu opartego na faktach, z poszanowaniem domniemania niewinności i nieosądzania całej policji, a poszczególnych funkcjonariuszy za czyny, które faktycznie popełnili.

10 lutego mamy poznać stanowisko obrońców ostatniego z oskarżonych. Wtedy też swoją mowę końcową wygłosi prokurator i pełnomocnik rodziny Stachowiaków. Sąd już podczas środowej rozprawy zapowiedział, że w sprawie możliwa jest zmiana kwalifikacji czynu.

Oceń publikację: + 1 + 10 - 1 - 143

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.