Wiadomości

Ruszył proces ws. pobicia dziennikarza Przemysława Witkowskiego [WIDEO]

2019-10-21, Autor: Bartosz Senderek

W poniedziałek przed wrocławskim sądem ruszył proces w prawie pobicia na nadodrzańskich bulwarach. Poszkodowanym w tej sprawie jest Przemysław Witkowski, poeta i dziennikarz, który twierdzi, że został pobity za głośne komentowanie homofobicznych napisów. Oskarżony Maciej K. z kolei przekonuje, że brał udział w równorzędnej bijatyce, którą wulgarnym wyzwiskiem miał sprowokować sam poszkodowany.

Reklama

Przypomnijmy, że chodzi o sprawę z lipca tego roku. Z ustaleń prokuratury wynika, że w godzinach popołudniowych Przemysław Witkowski (zgodził się na publikację nazwiska i wizerunku) miał zostać zaatakowany za głośne komentowanie homofobicznych napisów, w tym hasła „Stop pedofilom z LGBT”. Mężczyzna z licznymi obrażeniami ciała trafił do szpitala. Podejrzanego o ten czyn 28-latka policji udało się zatrzymać dopiero po kilku dniach.

Śledczy ustalili, że lewicowy publicysta miał zostać pobity przez Macieja K., który kilkukrotnie miał uderzyć Witkowskiego pięścią i kolanem, powodując u niego znaczne urazy. Wśród zarzutów, jakie usłyszał K., jest też grożenie pozbawieniem życia, z powodów politycznych.

Oskarżony: To była równorzędna bójka

Maciej K. w poniedziałek tłumaczył, że będąc na spacerze na nadodrzańskich bulwarach, zauważył jadącego na rowerze poszkodowanego. – Zauważyłem, że zwrócił na mnie uwagę. Jadąc dalej, przeklinał coś, lub kogoś podniesionym głosem, zwracają się do swojej dziewczyny. Był wyraźnie podniecony – relacjonował oskarżony, dodając że na bulwarze widział różne napisy, a przy napisie „Stop pedofilom z LGBT” zatrzymał się, bo szczególnie zwrócił jego uwagę. Wtedy miał zauważyć, jak mija go kobieta, z którą wcześniej jechał Witkowski, a chwilę później że sam poszkodowany do niego podjeżdża na rowerze. – Gdy podjechał, zszedł z roweru i zwrócił się do mnie, obrażając mnie, cytuję: „Co, podoba ci się ten napis naziolska k...”. Odpowiedziałem wzburzony „Tak podoba mi się, lewacka k...” – zeznawał w poniedziałek Maciej K. Oskarżony tłumaczył, że po tej wymianie zdań między mężczyznami miało dojść do zwarcia. – Oskarżony zbliżył się do mnie na tyle, że stykaliśmy się ciałem. Gdy próbowałem go odepchnąć, uderzył mnie dwa razy – zeznawał. Według relacji oskarżonego później miało dojść do obustronnej wymiany ciosów, która miała zostać przerwana, gdy dziennikarz został sprowadzony do parteru. – Nie groziłem poszkodowanemu w żaden sposób, podczas bójki stosowałem wyłącznie uderzenie rękoma, ani razy nie uderzyłem leżącego, ani bezbronnego pokrzywdzonego. Obrażenia, które otrzymał poszkodowany były skutkiem tego, że cały czas był stroną aktywną w bójce – przekonywał sąd.

Zeznania Macieja K., jakie złożył przed sądem, nieco różnią się od relacji spisanej przez śledczych po zatrzymaniu. Oskarżony inaczej opisał sam moment spotkania z poszkodowanym. Według tamtej relacji to Przemysław Witkowski miał stać przy murze, na którym widniał napis, a on przechadzać się bulwarem. – Nie podtrzymuję tych wyjaśnień. Zeznawałem pod wpływem skrajnych emocji. Gdy emocje opadły i cały szok, zacząłem sobie przypominać różne fakty i następstwem tego są dzisiejsze wyjaśnienia – tłumaczył, zaznaczając, że gdy dowiedział się o sprawie, był w złym stanie emocjonalnym.

Poszkodowany: Zostałem pobity. Czułem się jak worek treningowy

Z punktu widzenia Przemysława Witkowskiego całe zajście miało odmienny przebieg. Publicysta zeznawał, że jadąc rowerem wraz ze swoją partnerką, mieli zauważyć liczne napisy na murach w tym krzyże celtyckie i hasła, które skojarzył z ruchami nacjonalistycznymi i neofaszystowskimi oraz napisy obrażające społeczność LGBT. Gdy para dojechała do nasypu kolejowego i zorientowała się, że nie ma tam przejazdu, postanowiła zawrócić. – Gdy zaczęliśmy wracać, to w rowerze, na którym jechałem, zaczęło coś szorować o ramę. Prawie się nie dało jechać, więc zacząłem ten rower prowadzić. Powiedziałem mojej dziewczynie, żeby jechała, a ja ją dogonię. Myślałem, że nastawię to koło i będzie jakoś jechało – zeznawał przed sądem. To właśnie wtedy miał do niego podejść Maciej K., który stanął mu na drodze i zapytał, czy nie podobają mu się napisy. – Przestraszyłem się, ale pomyślałem, że powiem to, co myślę. Powiedziałem, że „nie, nie podobają mi się” – tłumaczył. To właśnie wtedy oskarżony miał zajść mu drogę i go popchnąć. – Upadłem z rowerem na bok. Kiedy próbowałem wstać, zaczął krzyczeć „i co lewacka k...” i zadał mi dwa albo trzy ciosy pięścią w twarz – tłumaczył poszkodowany, który dodawał, że nie mógł się bronić, a wcześniej też nigdy nie uczył się żadnej sztuki walki. Wtedy z ust oskarżonego miały paść groźby i wyzwiska, w tym także groźba pozbawienia życia. Maciej K. miał później uderzyć poszkodowanego, jeszcze kilka razy. Z relacji poszkodowanego wynika, że napastnik odpuścił i odszedł dopiero po kilku minutach.

W poniedziałek w sądzie zeznawała też dziewczyna poszkodowanego, która jednak samego zajścia na bulwarach nie widziała. O tym, że jej chłopak został pobity, zorientowała się, gdy zjechała z bulwarów i przez dłuższy czas nie mogła się doczekać na swojego partnera. Kobieta tłumaczyła jednak przed sądem, że przed zdarzeniem miała wspólnie z Witkowskim głośno komentować napisy na murach. – Te napisy wyglądały trochę inaczej, niż zazwyczaj takie homofobiczne napisy wyglądają. Przemysła powiedział, że domyśla się, kto jest ich autorem, i najprawdopodobniej są to dzieła „Autonomicznych Nacjonalistów” – tłumaczyła.

Maciejowi K. za pobicie grozi nawet kara do 5 lat pozbawienia wolności. Podobne sankcje przewidziane są też za popełnienie przestępstwa z powodu dyskryminacji związanej z poglądami politycznymi.

Oceń publikację: + 1 + 14 - 1 - 10

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.