Biznes
Sąd umorzył postępowania upadłościowe Ganta. W kasie dewelopera nie ma pieniędzy na likwidację
Na poniedziałkowym posiedzeniu wrocławski sąd najpierw przychylił się do wniosku o likwidację Gant Development, a zaraz potem umorzył sprawę, bo okazało się, że w kasie dewelopera nie ma pieniędzy na przeprowadzenie likwidacji. Koszty całej procedury musieliby pokryć wierzyciele, a ci nie byli tym zainteresowani.
Zobacz także
Umorzenie postępowania oznacza, że wierzyciele na własną rękę muszą teraz dochodzić swoich roszczeń. Podczas posiedzenia sędzia podkreślał, że winę za brak realizacji układu ponosi deweloper.
- Wymagane było uproszczenie całej struktury, ścisła współpraca z nadzorcą sądowym, pozyskanie konkretnego inwestora i opracowanie propozycji układowych, które zyskałyby akceptację kluczowych wierzycieli. Do niczego takiego nie doszło, mimo przedłużania przez sąd postępowania - wyjaśnia Jarosław Horobiowski, przewodniczący wydziału ds. upadłościowych we wrocławskim sądzie rejonowym.
Jak upadał Gant
Przypomnijmy, na początku października zeszłego roku do wrocławskiego sądu wpłynął wniosek o upadłość likwidacyjną spółki Gant Development.
Najpierw z takim wnioskiem zgłosiło się trzech wierzycieli. W odpowiedzi na to Gant sam złożył w sądzie wniosek o ogłoszenie upadłości, ale z możliwością zawarcia układu - w ten sposób firma dalej mogłaby prowadzić działalność.
Potem wniosek o likwidację spółki złożyło trzech kolejnych wierzycieli. Wszystkie sześć wniosków o upadłość likwidacyjną zostało połączonych w jeden, a sąd wyznaczył tymczasowego nadzorcę, który zabezpieczył majątek spółki i przygotował raport o stanie finansowym firmy.
Wnioski pierwotnie miały zostać rozpatrzone podczas rozprawy 30 października, ale rozstrzygnięcie odroczono najpierw do 18 listopada, potem do 11 grudnia.
Na początku grudnia wpłynął jednak kolejny wniosek o upadłość likwidacyjną spółki i sąd po raz trzeci odroczył rozpoznanie sprawy, tym razem do 20 grudnia. Jednak wtedy znów nie poznaliśmy decyzji sądu, pojawił się za to następny wniosek o upadłość likwidacyjną. Sąd zdecydował, że swoją decyzję ogłosi 2 stycznia.
Tak też się stało - sąd gospodarczy ogłosił wówczas upadłość układową spółki, co oznaczało, że deweloper ma zawrzeć układ z wierzycielami i sukcesywnie spłacać swoje długi.
Układ nie był jednak realizowany, rada wierzycieli nie zgodziła się na propozycje zarządu spółki i wystąpiła o likwidację, do której sąd się przychylił. Zabrakło jednak na nią pieniędzy.
Dodajmy, że w maju wrocławski sąd ogłosił upadłość likwidacyjną spółki-córki Gant Development, która wybudowała wieżowiec Odra Tower.
Zobacz także
Komentarze (3):
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.
Najczęściej czytane
Najczęściej komentowane
Alert TuWrocław
Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!
Wyślij alert
~soku 2014-07-08
13:19:06
Polska, nie zlicytujemy mieszkan wartych XXX milionow zlotych, bo nie mamy pieniedzy na likwidacje, ktos niezle musial dac w lape za taka decyzje. koszty zlicytowania tych mieszkan to promil ich wartosci, nie powinno byc zadnego problemu z finansowaniem. Rozumiem dlaczego wierzyciele nie chca dokladac kolejnych pieniedzy do tego biznesu bo i tak moga ich nie odzyskac, ale akurat komornik ma pierwszenstwo i w normalnym kraju nie powinno byc problemu z finansowaniem takiej operacji.
~PK 2014-07-08
14:35:31
~soku, nie masz pojęcia o czym piszesz. Problemem jest to, że zarząd głównej spółki Ganta (z siedzibą w Legnicy) rozdysponował majątek na ok 50 spółek powiązanych (zwanych potocznie spółkami córkami), z których część jest poza granicami kraju. Formalnie główna spółka nie ma majątku, dlatego nie można ogłosić JEJ upadłości. Skarb Państwa nie finansuje postępowań cywilnych, a do takich należy postępowanie upadłościowe. Cały czas można prowadzić egzekucję z majątku tych pozostałych spółek. Problem polega na tym, że nikt nie zawierał z nimi umów, tylko z WYDMUSZKĄ BEZ MAJĄTKU. Kiedyś słyszałem, że właściciel był znanym cinkciarzem (później właścicielem kantorów). Stare nawyki widać zostają na zawsze...
~soku 2014-07-08
20:39:23
No to z tego co piszesz sytuacja wyglada jeszcze gorzej. Podwykonawcy nie dostali kasy, mieszkania sie nagle ulotnily, i teraz stoja puste, nikt ich nie moze zlicytowac, a i pewnie sprzedac tez nie. Przedsiebiorca nie odpowiada za nic, a traca jak zwykle normalni ludzie.