Sport

Scenariusz godny Hollywood, napisany w Niecieczy! Śląsk przegrywa z Termaliką po meczu sezonu

2021-10-30, Autor: Bartosz Królikowski

Nieprawdopodobne widowisko stworzyli w Niecieczy gracze Termaliki oraz WKS-u. Gole, zmarnowane setki, zmarnowany karny, zwroty akcji, emocje. Tam było WSZYSTKO. Niestety dla Śląska, zabrakło jedynie wrocławskiego happy-endu. Wrocławianie przegrali 3:4 z Bruk-Bet Termaliką po poważnym kandydacie do meczu sezonu.

Reklama

Piłkarze Śląska Wrocław mogą się w tym sezonie stać prawdziwą zmorą Małopolski. Tak się terminarz ułożył, że już po raz trzeci w rundzie jesiennej, WKS udał się na tamte tereny. Poprzednie dwie wizyty wspominają doskonale. Na początku sierpnia ograli 2:1 Cracovią, zaś jak wszyscy pamiętamy, przed kilkoma dniami roznieśli Wisłę Kraków aż 5:0 na jej własnym stadionie. Tamten mecz to była absolutna masakra. Wrocławianie strzelili pięć goli, ale równie dobrze mogli i osiem. „Biała Gwiazda” została przez nich wtarta w murawę swojego boiska i choć krakowianie już po raz drugi dostali w tym sezonie dokładnie taki łomot (wcześniej piątkę „przybił” im Lech Poznań), to nawet Lech nie dominowali nad nimi aż tak bardzo.

Wrocławianie pokazali wreszcie, że potrafią być zespołem, który doszczętnie wykorzysta słabość rywala przeciwko niemu. Na dobre zatarli też smutne wspomnienia z Poznania, gdzie sami przegrali 0:4. Napędzeni takim triumfem znów udali się do Małopolski, lecz tym razem nie do Krakowa, a oddalonej o około 90-100 km małej Niecieczy. Domu Bruk-Bet Termaliki. Ze „Słoniami” WKS miał do wyrównania rachunki za Puchar Polski. To właśnie BBT wyrzuciło ich z tych rozgrywek, sensacyjnie wygrywając we Wrocławiu 1:0. Śląsk był wówczas lepszy, lecz piekielnie nieskuteczny, za co słono zapłacił. Tym razem podobnie wtedy, WKS był zdecydowanym faworytem. Termalica to bowiem póki co w tym sezonie tylko 1 ligowe zwycięstwo i przedostatnie miejsce w tabeli. Bardzo możliwe, że ten mecz był starciem o posadę trenera Mariusza Lewandowskiego.

Śląsk mógł kapitalnie zacząć. Nie minęły bowiem 3 minuty, a już znakomitą sytuację miał Robert Pich. Słowaka świetnym podaniem wypuścił Mateusz Praszelik, ale ten przegrał pojedynek sam na sam z Tomaszem Loską. Jednak jak wiadomo, co ma wisieć nie utonie. Była bowiem 5 minuta meczu, gdy Erik Exposito znakomicie podciął piłkę w pole karne do Picha, a ten nie zmarnował kolejnej „setki” i z kilku metrów władował ją głową do siatki. Jak się okazało, krycie polegające na samym patrzeniu się na zawodnika, nie wyszło obrońcom BBT na dobre.

Ogólnie defensorzy Termaliki planowali zdaje się pocieszyć kolegów z Krakowa, dostając od Śląska jeszcze wyższy łomot. Już w dziesiątej minucie piłka po raz drugi znalazła się w siatce gospodarzy. Tym razem trafił sam Exposito, ładnym strzałem z ostrego kąta. Ale niecieczan uratował VAR, który wykazał minimalnego spalonego Hiszpana. Niemniej w 10 minut, WKS wykreował sobie trzy znakomite sytuacje, a gospodarze wyglądali jakby ich ktoś właśnie z łóżka wyciągnął. Co się zatem mogło stać w takiej sytuacji? No oczywiście że Termalica doprowadziła do wyrównania. Przecież to Ekstraklasa. Czego innego się spodziewać? W 13 minucie Adam Hlousek płasko wgrał piłkę w pole karne Śląska, a tam Samuel Stefanik kompletnie niepilnowany pokonał Michała Szromnika, który był blisko skutecznej interwencji, ale silnie bita futbolówka jednak przeszła mu po palcach.

Ten mecz wystrzelił jak rakieta i ani myślał zwalniać. Już w 18 minucie powinno było być 2:1 dla Śląska. Kolejna akcja niczym kopiuj/wklej. Dogranie z lewej strony, tym razem Krzysztof Mączyński niekryty przez nikogo, lecz jego strzał kapitalnie odbił nogą Tomasz Loska. Naprawdę warto tu pochwalić golkipera gospodarzy, bo na interwencję miał dosłownie ułamki sekundy i zdążył. To co? Już wystarczy? A skądże! Kolejnym człowiekiem z „setką” stał się Dino Stiglec. Choć on miał wręcz 1000-procentową sytuację. Dostał bowiem piłkę stojąc kilka metrów przed pustą bramką. I co? I trafił w słupek. Jak to możliwe? Zapewne sam Chorwat tego nie wie.

Dopiero w ostatnim kwadransie pierwszej połowy oba zespoły nieco uspokoiły grę, uznając że w sumie warto byłoby trochę też pobronić i zachować nieco sił na drugą część spotkania. Niemniej każdy kto oglądał ten mecz, mógł być póki co zadowolony. Było emocjonująco, było ciekawie, było dużo lepiej niż można spodziewać się po spotkaniu o 12:30 w Niecieczy (z całym szacunkiem).

Tak jak pierwszą połowę tego starcia Śląsk rozpoczął doskonale, tak drugą fatalnie. Wyjątkowo nieprzyjazne 10 minut zaliczył ten, po którym nie sposób było się tego spodziewać, czyli Erik Exposito. W 50 minucie Hiszpan stracił piłkę w głupi sposób, z czego poszła kontra Termaliki wykończona z zimną krwią potężnym strzałem Murisa Mesanovicia. Exposito kilka chwil później mógł zrehabilitować się za błąd, ale przegrał pojedynek sam na sam z Tomaszem Loską. Nokautując go przy okazji, bo przyłożył mu pechowo piłką prosto w twarz.

Jednak to nie cios jaki otrzymał bramkarz BBT był najboleśniejszy. Już w 59 minucie znów przywaliła Termalica, ponownie posyłając na deski zespół Śląska. Tym razem jednak wszystko wypracowali sami. Roman Gergel i Kacper Śpiewak imponująco rozklepali zagubioną defensywę WKS-u, zaś ten drugi nie dał szans Szromnikowi. Śląsk miał w drugiej połowie pokazać swoją wyższość i być znów skuteczny. Tymczasem zaczęło im się w zespole solidnie palić, a na ugaszenie pożaru czasu było tylko coraz mniej.

To nie był jednak koniec złych wieści. Termalica mogła w 68 minucie już do reszty zabić ten mecz. Gospodarze otrzymali bowiem rzut karny po faulu Szymona Lewkota. Gdyby Piotr Wlazło wykorzystał jedenastkę i podwyższył na 4:1, to to byłaby już dziura z jakiej WKS by nie wyszedł. Ale nadzieje wrocławian jeszcze do życia przywrócił Michał Szromnik. Golkiper Śląska popisał się znakomitą paradą i odbił mocny strzał zawodnika BBT.

Czas uciekał, a wynik się nie zmieniał. WKS z każdą minutą był coraz bliżej przegranej, mimo iż przeważał na boisku. Aczkolwiek w tym meczu nic nie mogło być „tak po prostu”. Termalica nie mogła „tak po prostu” dowieźć tej wygranej do końca. Śląsk miał swojego bohatera. Najmniej spodziewanego ze wszystkich. W 84 minucie świetne dośrodkowanie w pole karne posłał Praszelik, a tam ni z tego ni z owego do piłki dopadł Adrian Łyszczarz, który zdobył swojego pierwszego gola w ESA. Mało? Mało! Tak uznał młody pomocnik. Trzy minuty później było 3:3. Tym razem Łyszczarz sam dał popis, kapitalnie uderzając z ok. 20 metrów i nie dając Losce żadnych szans.

Ten mecz nie mógł się nie podobać. Sędzia Dobrynin chyba również bawił się przednio, bo doliczył aż 6 minut. Czy taka rzeźnia mogła skończyć się remisem? Nie. Oczywiście że nie mogła. Ostatnia minuta meczu, ostatnie dośrodkowanie w pole karne Śląska, piłka trafia pod nogi Mateusza Grzybka, a ten pokonuje Szromnika dając gospodarzom zwycięstwo. Dramat Śląska, euforia BBT. SZA-LEŃ-STWO! To się musiało zakończyć właśnie tak. Pytanie było, w którą stronę? Niestety dla WKS-u, nie w ich.

Poza meczem z Rakowem Częstochowa, nie sposób się ostatnio nudzić na meczach Śląska. Albo oni biją (5:0 z Wisłą), albo ich biją (0:4), albo i to i to. Jeśli ktoś przewidział że mecz z Termaliką będzie mieć taki scenariusz, to chyba zobaczył to w jakimś zesłanym przez niebiosa śnie. CO ZA WOJNA! Kandydat do starcia sezonu bez dwóch zdań. Siedem goli, zmarnowany karny, dublet gościa który nie strzelił nigdy wcześniej gola w ESA, uderzenie z kilku metrów w słupek, a na koniec oczywiście decydujące trafienie w ostatniej minucie. Rollercoaster to w tym wypadku niedomówienie roku.

Dla Śląska niestety była to wojna zakończona dramatem. Drugi mecz z Termaliką w tym sezonie, druga porażka i znowu przez nieskuteczność. Zaraz, co? Siedem goli w meczu i nieskuteczność? Owszem, bowiem WKS powinien był zamordować ten mecz już w pierwszej połowie. Mieli ku temu mnóstwo okazji. Większość zmarnowali i zapłacili za to. Że los to złośliwiec, to właśnie w taki sposób. Choć oczywiście głównym powodem tej porażki jest obrona, która mentalnie nie wyszła na drugą połowę.

Za estetykę 10/10, ale fakty są teraz takie, że Śląsk na ostatnie 5 spotkań przegrał aż 4. Okazję do podreperowania statystyk, WKS będzie miał w piątek 5 listopada, gdy o 20:30 zmierzą się u siebie z Jagiellonią Białystok.

Bruk-Bet Termalica Nieciecza – Śląsk Wrocław

Gole:

0:1 – Robert Pich 5’

1:1 – Samuel Stefanik 13’

2:1 – Muris Mesanović 50’

3:1 – Kacper Śpiewak 59’

3:2 – Adrian Łyszczarz 84’

3:3 – Adrian Łyszczarz 87’

4:3 – Mateusz Grzybek 90+7’

BBT: Loska – Tekijaski, Bezpalec (7. Biedrzycki), Hlousek – Gergel, Hubinek, Wlazło, Grzybek – Mesanović (90. Radwański), Stefanik (81. Bonecki – Śpiewak (80. Orzechowski)

Śląsk: Szromnik – Lewkot (75. Poprawa), Golla, Verdasca – Janasik, Mączyński, Schwarz (69. Sobota), Stiglec (69. Garcia) – Pich (80. Quintana), Praszelik – Exposito (80. Łyszczarz)

Żółte kartki: Hlousek, Stefanik (Termalica) – Verdasca, Quintana (Śląsk)

Sędzia: Zbigniew Dobrynin

Śląsk Wrocław i jego historia. Sprawdź, co wiesz o tym klubie

Śląsk Wrocław i jego historia. Sprawdź, co wiesz o tym klubie

Trwająca pandemia koronawirusa uniemożliwia kibicom Śląska emocjonowanie się meczami wrocławskiej drużyny. Skoro zatem nie można się cieszyć teraźniejszością, jest okazja zajrzeć w przeszłość i sprawdzić, ile pamiętamy z historii zmagań Trójkolorowych oraz ich byłych i obecnych piłkarzy.

Rozwiąż quiz

Oceń publikację: + 1 + 1 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Kto powinien zostać nowym marszałkiem Dolnego Śląska?






Oddanych głosów: 1264