Sport
Śląsk rusza do walki o uratowanie sezonu. Piłkarską wiosnę rozpocznie meczem z Lechem Poznań
1
(Fot. archiwum.)
Ile powodów do radości piłkarze Śląska wypracują sobie w rozpoczynającej się właśnie wiośnie w Ekstraklasie?
Ile powodów do radości piłkarze Śląska wypracują sobie w rozpoczynającej się właśnie wiośnie w Ekstraklasie?
Awansować do czołowej ósemki Ekstraklasy i uniknąć kompromitacji - to zadanie, które Śląsk Wrocław musi wykonać w rozpoczynającej się właśnie piłkarskiej wiośnie. I już na początku swoich zmagań zespół trenera Stanislava Levego czeka trudne zadanie. Na otwarcie ligowej walki w 2014 r. czeka go potyczka w Poznaniu z aspirującym do medalu Lechem.
Używanie słowa “kompromitacja” w kontekście klubu, który trzy ostatnie sezony T-Mobile Ekstraklasy kończył na miejscu medalowym, może wydawać się nadużyciem. Ale z drugiej strony, wymagania stawiane tak mocnej drużynie są automatycznie wyższe. A Śląsk jesienią spisał się grubo poniżej oczekiwań. Rok 2013 zakończył na…trzynastym miejscu w lidze, wyprzedzając tylko takie “tuzy”, jak Podbeskidzie Bielsko-Biała, Zagłębie Lubin i Widzew Łódź. Wrocławianie wygrali jesienią zaledwie pięć meczów, aż dziewięć zremisowali i siedem razy schodzili z boiska pokonani. To nie jest bilans godny zespołu, który był kolejno wicemistrzem, mistrzem i brązowym medalistą Ekstraklasy. Dlatego wiosną Śląsk nie tyle powinien, co wręcz musi odbić się od dolnej połowy tabeli i wejść do ósemki, która w kolejnej fazie rywalizacji będzie walczyła o miejsce na podium oraz o awans do europejskich pucharów. Jeśli to się nie uda i Śląsk czeka walka o utrzymanie - to dla zespołu z takimi aspiracjami będzie to nic innego, jak właśnie kompromitacja.
Jesienią trener Śląska Stanislav Levy często narzekał, że aby walczyć o medale, jego zespół koniecznie musi zostać wzmocniony nowymi piłkarzami. Niezadowolenie Czecha można było zrozumieć, bo kadra Śląska była pod względem zasobności w piłkarzy o podobnych, wysokich umiejętnościach dość szczupła. Najgorzej było w ataku, gdzie dublerem Marco Paixao był niejaki Jakub Więzik - czyli zawodnik, który wiosną będzie zawodnikiem drugoligowej Pogoni Siedlce, o angaż w której musiał powalczyć podczas testów, co mówi samo za siebie. Brakowało także “pary” na skrzydłach, gdzie na ogół grał albo nierówny Sylwester Patejuk i słabnący z każdym meczem Sebino Plaku, a czeski szkoleniowiec na flance pomocy z braku laku musiał testować nawet nominalnego obrońcę, Dudu Paraibę. Ale z drugiej strony kadra Śląska, choć miejscami dość dziurawa, wcale nie była tak słaba, jak narzekał trener Levy. W końcu zespół, którego bramki strzeże Marian Kelemen, w obronie mający reprezentanta Polski Adama Kokoszkę, w środku pola doświadczonego Przemysława Kaźmierczaka i Sebastiana Milę, a w ataku jednego z najlepszych napastników Ekstraklasy Marco Paixao, nie może być uznawany za słabeusza. Tych zawodników niejeden trener przyjąłby do swojej drużyny z pocałowaniem ręki. A też luksus posiadania szerokiej optymalnej kadry to właśnie luksus - zjawisko z definicji rzadkie. I mimo narzekań Stanislava Levego, Śląsk jesienią mógł i powinien zaprezentować się znacznie lepiej.
Można spekulować, że po zimowych transferach trener Levy nadal nie jest zadowolony. Bo owszem, działacze pozyskali mu zdolnego bramkarza Wojciecha Pawłowskiego (na roczne wypożyczenie z włoskiego Udinese), młodego obrońcę Ślęzy Wrocław Pawła Zielińskiego oraz Anglika Toma Hateleya - piłkarza uniwersalnego, bo mogącego grać zarówno na prawej obronie, jak też w roli defensywnego pomocnika. Śląsk wzmocnił też brat bliźniak Marco, Flavio Paixao, który może grać jako boczny pomocnik lub jako napastnik. I uważany jest za zawodnika jeszcze lepszego niż swój brat, a przecież Marco szybko wyrobił sobie markę jednego z ciekawszych graczy Ekstraklasy. Póki co, transfer Flavio Paixao nie jest wzmocnieniem na dziś, bo piłkarz pozostaje w sporze ze swoim byłym klubem, Tractorem Sanzi z Iranu. I na pewno będzie mógł grać w Śląsku od lipca br., a jeśli FIFA przyzna mu tymczasowy certyfikat pozwalający na grę, wtedy wzmocni wrocławski zespół już wiosną. Pytanie tylko, kiedy?
Absencja Portugalczyka jest tu kluczowa, bo bez niego Śląsk utrzyma status quo na najsłabszych jesienią pozycjach. Do tego podczas jednego z zimowych sparingów poważnej kontuzji stopy doznał Tomasz Hołota i wg zapowiedzi, do gry wróci najwcześniej za miesiąc. Klub opuścił też Mateusz Cetnarski, dla którego miejsca w Śląsku nie widział trener Levy, a bramkarz Rafał Gikiewicz za swoje jesienne ekscesy został zesłany na banicję do zespołu rezerw. Co dla niego gorsze, bez prawa do gry, dlatego jego menadżer robi, co może, aby wyrwać go ze Śląska. Efekt? Zimą Śląsk tu i tam załatał luki w składzie, ale bilans wychodzi na zero i wygląda na to, że czeski szkoleniowiec wrocławian dalej będzie narzekał, że potrzeba mu wzmocnień. I kto wie, czy w akcie desperacji Levy nie pokusi się o danie szansy wrocławskiej młodzieży. W zimie testował w sparingach m.in. Kamila Dankowskiego i Patricka Majchera. Być może dla tych młodych piłkarzy najbliższa wiosna będzie przełomowa, jeśli chodzi o rozwój ich kariery w Śląsku Wrocław.
Do ósmego - ostatniego gwarantującego grę o medale - miejsca w tabeli Śląsk traci obecnie pięć pkt. To dużo i mało jednocześnie - nie jest to dystans, którego nie da się odrobić, jeśli wrocławianie będą regularnie wygrywali. Słowem kluczowym jest tutaj “regularnie”. Tyle, że już na początku wiosny Śląsk czeka trudne zadanie. Ich pierwszym rywalem będzie bowiem Lech Poznań, niejako tradycyjnie aspirujący do medalowego miejsca. “Kolejarz” w zimie jedynie uzupełnił skład, pozyskując obrońcę z Finlandii Paulusa Arajuuriego. Miał też swoje problemy - z klubu dyscyplinarnie wyrzucono dwóch doświadczonych zawodników: Rafała Murawskiego i Bartosza Ślusarskiego. W Lechu ambicje są duże, ale jesienią poznaniacy też nie do końca spełnili pokładane w nich oczekiwania. Zakończyli rok na 4. miejscu, a do pozycji wicelidera zajmowanej przez Górnika Zabrze tracą cztery pkt. Nie jest to dystans, który może demotywować do dalszej walki, ale marząc o wyższej, medalowej lokacie Lech też nie może już sobie pozwalać na wpadki. Pozycja trenera Mariusza Rumaka też nie jest szczególnie mocna, piłkarscy eksperci obstawiają nawet, że w razie kiepskich wyników na początku rozgrywek Rumak straci posadę. Dlatego dla “Kolejorza” mecz ze Śląskiem będzie równie ważny, jak dla wrocławian. Dla Lecha być może nawet łatwiejszy, bo Śląsk w Poznaniu zagra osłabiony - bez Tomasza Hołoty, Mariusza Pawelca, Dalibora Stevanovicia i niemal na pewno bez Flavio Paixao.
- Lech wydaje się być faworytem tego pojedynku, ale moi podopieczni bardzo dobrze przepracowali okres przygotowawczy, dlatego wierzę, że zaprezentują się z dobrej strony. Na pewno czeka nas ciężkie starcie, ale do Poznania jedziemy po punkty - zapowiada trener Śląska Stanislav Levy. I dodaje: - Lech to doświadczony zespół, który pomimo nieobecności kilku kluczowych zawodników, cały czas pozostaje groźny. Poznaniacy zmienili nieco swój styl gry i wydaje mi się, że mogą być nawet groźniejszą drużyną, niż pół roku temu.
22. kolejka T-Mobile Ekstraklasy, Lech Poznań - Śląsk Wrocław, niedziela (16 lutego), godz. 18, Stadion Miejski w Poznaniu.
Zobacz także
Oceń publikację:
+ 1
+
0
- 1
-
0
Zobacz także
Komentarze (0):
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.
Najczęściej czytane
Alert TuWrocław
Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!
Wyślij alert