Sport
Śląskowi nie wyszło. Wrocławscy koszykarze przegrali ze Spójnią 75:80
W tym meczu było wszystko, czego może pragnąć kibic koszykówki. No, może poza efektownymi wsadami. Ale we wrocławskiej hali Kosynierka nie zabrakło walki, zwrotów akcji i emocji trzymających do ostatnich minut tego pojedynku. A wszystko przez efektowną pogoń koszykarzy Śląska, którzy przez długie minuty musieli gonić solidnie grającą Spójnię.
Prowadzeni przez legendarnego trenera Tadeusza Aleksandrowicza koszykarze ze Stargardu Szczecińskiego dobrze weszli w mecz i punktowali zarówno “z trumny”, jak z dystansu. W pierwszej kwarcie dobrze w ataku spisywał się zwłaszcza Adam Parzych, który “sprzedał” Śląskowi dwie trójki i poprawił celnym rzutem z półdystansu. A wrocławskiej ekipie zdobywanie punktów szło dość opornie. Niewidoczny był zwłaszcza Paweł Kikowski, który ma być liderem zespołu. Jego punktów zabrakło zresztą w skali całego meczu, bo popularny “Kiko” trafił tylko dwa z dwunastu rzutów. Miał być liderem zespołu i pierwszą opcją w ataku, w końcówce meczu kilka razy próbował odzyskać prowadzenie dla Śląska, ale niemiłosiernie pudłował. Także skuteczność Śląska z rzutów wolnych pozostawiała wiele do życzenia. Wrocławscy koszykarze spudłowali aż dziesięć osobistych i te punkty mogły odwrócić losy meczu.
W drugiej kwarcie koszykarze Spójni nieco spuścili z tonu. Co prawda po akcji Huberta Pabiana prowadzili już trzynastoma punktami, ale później nieco poniosły ich nerwy. I nieco za mocno protestowali po kontrowersyjnym ich zdaniem faulu na Pawle Kikowskim. Efekt? Faul techniczny, dwa celne rzuty wolnego Radosława Hyżego i kolejne dwa Kikowskiego. A później kolejne punkty dołożył Tomasz Ochońko i do przerwy Śląsk przegrywał tylko trzema punktami.
Zobacz także
Wrocławianie zaciekle gonili, ale odczuli też wcześniej na własnej skórze, że koszykarze ze Stargardu mają kim straszyć w ataku. Dlatego przez dobre kilka minut trzeciej kwarty tablica wyników była jak zaczarowana, a kibice oglądali popisy twardej gry w obronie. Śląsk zdołał w końcu zbliżyć się do rywala niemal na wyciągnięcie ręki, bo po dwóch skutecznych akcjach Norberta Kulona przegrywał już tylko jednym punktem. Ale Spójnia wytrzymała napór rywala i znów odskoczyła na w miarę bezpieczny dystans, tym razem na pięć “oczek”. To zaś zapowiadało, że ostatnia kwarta meczu będzie pełna emocji.
Śląsk szybko zadał serię mocnych ciosów, punktował Kulon, Prostak i Sulima. No, i stało się - wrocławianie po raz pierwszy w tym meczu objęli prowadzenie. Niestety, nie na długo. Oba zespoły broniły mocno, ale Śląskowi zabrakło argumentów w ofensywie, by utrzymać korzystny wynik. A goście ze Stargardu Szczecińskiego wyrwali gospodarzom prowadzenie. “Trójkę” odpalił Tomasz Stępień i po jego rzucie było 68:66 dla Spójni. Po chwili dwa razy na linii rzutów wolnych pomylił się Adrian Mroczek-Truskowski, dwa punkty dla Spójni dorzucił Parzych, potem z dystansu trafił jeszcze Szpyrka i goście prowadzili czterema punktami. Śląskowi nie starczyło już czasu, by odrobić straty. Końcówka meczu to już festiwal fauli i rzutów wolnych, ale tu już nic nie mogło się wydarzyć. I koszykarze Śląska musieli przełknąć gorzki smak porażki.
Śląsk Wrocław - Spójnia Stargard Szczeciński 75:80 (20:27, 24:20, 12:14, 19:19)
Śląsk: Ochońko 12, Prostak 4, Kikowski 7 (1), Hajnsz 8, Sulima 10 oraz Hyży 8, Bochenkiewicz 0, Mroczek-Truskowski 12 (2), N. Kulon 8, Ł. Diduszko 6.
Spójnia: Szpyrka 9 (1), Parzych 14 (2), Soczewski 11, Grudziński 8, Stępień 15 (2) oraz Michalski 0, Szczepaniak 7, Pabian 10, Ratajczak 6.
Zobacz także
Komentarze (0):
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.
Najczęściej czytane
Alert TuWrocław
Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!
Wyślij alert