Sport

Specjaliści od horrorów. Koszykarze Śląska w końcu wygrali! [RELACJA]

2017-12-03, Autor: prochu

Choć sobotni mecz Śląska odbywał się w Pruszkowie, to nawet we Wrocławiu zdawało się słyszeć huk, jaki wydały kamienie spadający z serc członków wrocławskiego zespołu. Koszykarze WKS-u raz jeszcze zagrali niezłe spotkanie i objęli wysokie prowadzenie, ale znów dali się dogonić rywalom. Tym razem jednak w emocjonującej końcówce mieli więcej szczęścia i odnieśli szalenie ważne zwycięstwo, pokonując Znicz Basket 82:81.

Reklama

Śląsk od pierwszych minut sprawiał wrażenie drużyny prezentującej wyższą kulturę gry, zbyt dużo akcji kończonych było jednak w pierwsze tempo, co przełożyło się na wiele niecelnych rzutów, zwłaszcza zza łuku. Niemoc w tej kwestii przełamał Jakub Musiał. Gospodarze z kolei starali się grać cierpliwiej, ale momentami brakowało im pomysłu na przebicie się pod kosz wrocławian, którzy pierwszą kwartę zakończyli na prowadzeniu 19:17. Drugą część gry dwoma celnymi "trójkami" rozpoczął Marcin Bluma. W strefie podkoszowej dominował Aleksander Dziewa (wówczas 5/5 z gry) i Śląsk odskoczył od Znicza nawet na 13 punktów. Po przerwach na żądanie dla trenera Marka Zapałowskiego pruszkowanie nieco się ocknęli i jeszcze przed przerwą zmniejszyli stratę do siedmiu "oczek".

Trzecia kwarta miała dwa zupełnie różne oblicza. Gracze Znicza wrócili z szatni mocno zmotywowani i od razu zmniejszyli różnicę dzielącą obie drużyny do 4 punktów, ale od tego momentu zaczęła się istna kanonada koszykarzy Śląska. Wrocławianie często i celnie bombardowali rywali rzutami za trzy - punkty zdobywali Adrian Mroczek-Truskowski, Jakub Musiał, Marcin Pławucki czy Marcin Bluma, który na tamtą chwilę trafił wszystkie 4 próby zza łuku. Niestety, goście z nieba trafili do piekła. Po okresie znakomitej skuteczności nastąpił drastyczny regres i do końca trzeciej ćwiartki zawodnicy WKS-u do kosza trafili tylko raz. Po stronie Znicza w tym czasie niesamowicie rozkręcił się Damian Cechniak. Środkowy był nie do zatrzymania, a dzięki jego postawie Znicz po 30 minutach prowadził 62:60.

Decydująca część meczu okazała się prawdziwym thrillerem. Podbudowani gospodarze, niesieni dopingiem publiczności cały czas byli krok przed Śląskiem. Wrocławian w grze utrzymywał przede wszystkim Aleksander Dziewa, trafiając m.in. kluczową trójkę przy stanie 80:77 dla Znicza na 90 sekund przed końcową syreną. W odpowiedzi jeden z dwóch rzutów wolnych trafił Cechniak (81:80), a podopieczni Radosława Hyżego odzyskali prowadzenie po trafieniu Karola Michałka (81:82).

Przyjezdni mogli jeszcze powiększyć swoją przewagę, ale w ostatnich kilkunastu sekundach kibice byli świadkami kuriozalnego festiwalu strat, który zapewnił wszystkim nieprawdopodobną karuzelę emocji. Wrocławianie na 20 sekund przed końcem stracili piłkę i ostatnia akcja należała do koszykarzy Znicza. Ci jednak również podali niedokładnie, ale w ferworze walki goście ponownie zgubili piłkę w trakcie wyprowadzania kontry. Czas uciekał, gospodarze weszli w posiadanie na pięć sekund przed syreną, błyskawicznie dostarczyli piłkę w opustoszałą strefę podkoszową WKS-u, a tam dwa "oczka" rzucił rewelacyjny tego dnia Damian Cechniak. Uczynił to jednak ułamek sekundy za późno, dzięki czemu wygraną wywalczyli wrocławianie.

- Bardzo się cieszymy, gdyby nie udało się wygrać to byłby nasz trzeci kolejny mecz przegrany w końcówce, a czuliśmy, że jesteśmy lepszą drużyną. Szukaliśmy rozwiązania na centra Pruszkowa, który wziął grę na siebie i ciągnął ją w trzeciej kwarcie, wyprowadzając gospodarzy na prowadzenie, przez co musieliśmy do końca walczyć o zwycięstwo. Najważniejsze, że się udało - komentował na gorąco Marcin Bluma.

Wrocławianie obrali bardzo ciekawą taktykę to spotkanie, bo trafili więcej rzutów za trzy, niż za dwa punkty. Podopieczni Radosława Hyżego częściej rzucali zza łuku (38 prób przy 29 dwupunktowych), a piętnaście razy robili to skutecznie - 4 razy trafił Marcin Bluma, po 3 Aleksander DziewaJakub Musiał, Tomasz ŻeleźniakMarcin Pławucki odnotowali dwie "trójki", a jedną dołożył Adrian Mroczek-Truskowski.

Z serc wrocławskich koszykarzy, członków sztabu szkoleniowego i kibiców spadły ogromne kamienie. Śląsk w końcu wygrał i nieco poprawił swoją sytuację w tabeli. Teraz wysoką formę trzeba utrzymać, bo najbliższe spotkanie będzie bez wątpienia jednym z najtrudniejszych w sezonie. Wrocławian czeka wyjazd do Łańcuta, gdzie w sobotę (9 grudnia) zmierzą się z liderem ligowej tabeli czyli tamtejszym Sokołem.

Oceń publikację: + 1 + 0 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1273