Sport

Świetny mecz Śląska w Gdańsku - pokonał Lechię 3:2

2012-10-21, Autor: Łukasz Maślanka
Hasło jednej z najsłynniejszych reklam ostrzegało: “Never say no to Panda”. Po meczu w Gdańsku do listy popularnych ostrzeżeń można dołożyć: nigdy nie lekceważ Śląska Wrocław. Mistrzowie Polski przegrywali nad Bałtykiem już 0:2, ale w ciągu niecałego kwadransa odwrócili losy meczu i schodzili z boiska ze zwycięstwem.

Reklama

Na trybunach PGE Areny w Gdańsku podczas potyczki Lechii i Śląska panowała świetna atmosfera. I nic dziwnego, bo kibice obu zespołów darzą się miłością niemalże braterską. Na to, co działo się na boisku, obserwujący gdańsko-wrocławski mecz przyjaźni też nie mogli narzekać. Obie drużyny próbowały grać ofensywną piłkę i chwilami popisy piłkarzy mogły się podobać. Dla Śląska najlepszą w tej części meczu sytuację bramkową wypracował Piotr Ćwielong, ale jego strzał w dobrym stylu obronił Bartosz Kaniecki. Gdańszczanie wcześniej sprawdzili czujność Mariana Kelemena - Słowak nie dał się zaskoczyć Łukaszowi SurmieAbou Razackowi Traore.

Pierwszy gol spotkania padł dopiero tuż przed tym, gdy sędzia Tomasz Musiał zaprosił zawodników na przerwę do szatni. Wtedy Przemysław Kaźmierczak wyciął równo z trawą Traore, szczęśliwie dla Lechii w polu karnym. Arbiter wielkiego wyboru nie miał i podyktował jedenastkę, którą na gola zamienił sam poszkodowany.

Rozochocony bramką piłkarz z Burkina Faso szybko wpisał się drugi raz na listę strzelców. Napastnik Lechii pokazał przy tym ogromną futbolową klasę. Traore popisał się solową akcją, a tuż przed strzałem asystowało mu aż czterech obrońców Śląska. Ale gwiazdor lider gdańskiej jedenastki za nic miał ich wysiłki - perfekcyjnie przymierzył z linii pola karnego i nie dał szans Kelemenowi. Dwa gole prowadzenia, do tego własny stadion - wydawało się, że piłkarzom Lechii nic nie odbierze już zwycięstwa. Ale potem stało się coś, co powinno się pokazywać młodym adeptom futbolu w ramach lekcji pt. “Jak pilnować prowadzenia”. Gdańszczanie co prawda nie grali źle i nie zamknęli się na własnej połowie, ale nie byli już tak czujni. I sprawy wziął w swoje ręce kapitan Śląska, Sebastian Mila, który bez wątpienia zasłużył na miano najlepszego zawodnika tego spotkania. Pokazując przy tym, jak ważną rolę pełni obecnie w Śląsku.

Popularny “Milowy” w 61. przywrócił nadzieję swoim kolegom, strzelając gola kontaktowego. Tuż przed polem karnym przełożył piłkę ze swojej lewej nogi na słabszą, prawą (i to jest pierwszy smaczek), a mimo asysty kilku obrońców Lechii zdołał dokładnie strzelić i posłał piłkę pod poprzeczkę gdańskiej bramki. Nie minął nawet kwadrans, a dzięki Mili Śląsk remisował. “Milowy” soczyście strzelił z dystansu, a piłka odbiła się jeszcze w locie od któregoś z obrońców Lechii i kompletnie zmyliła bramkarza Bartosza Kanieckiego. Warto podkreślić, że Mila nie cieszył się po żadnej z bramek. Wszystko dlatego, że kapitan Śląska w Lechii stawiał pierwsze piłkarskie kroki i zawsze opowiada o klubie z Gdańska z dużym szacunkiem. Co potwierdził też na boisku. 

Dziesięć minut, dwa ciosy, Lechia zamroczona, a w rolę nokautującego wcielił się Rok Elsner. W 72. minucie dobrze w pole karne dośrodkował Przemysław Kaźmierczak, Słoweniec wyskoczył najwyżej do piłki i nie dał szans bramkarzowi Lechii. I, jak się okazało, zwieńczył ambitną walkę Śląska o zwycięstwo w Gdańsku. Ekipie trenera Bogusława Kaczmarka remis mógł uratować jeszcze Mateusz Machaj. Ale pięć minut przed końcem meczu jego strzał z woleja zamiast w bramce Śląska znalazł się w rękach Mariana Kelemena. Po zwycięstwie w Gdańsku, Śląsk Wrocław z dorobkiem 16 pkt. zajmuje trzecie miejsce w tabeli T-Mobile Ekstraklasy, do prowadzącego Lecha Poznań tracąc tylko punkt. Tę lokatę wrocławianie utrzymają co najmniej do poniedziałku. Wtedy w Szczecinie miejscowa Pogoń podejmie Legię Warszawa, a zwycięstwo zespołu ze stolicy zepchnie Śląsk na czwarte miejsce. A 28 października br. we Wrocławiu wielkie wydarzenie jesieni - w derbach Dolnego Śląska mistrzowie Polski podejmą Zagłębie Lubin. “Miedziowi” co prawda w nowym sezonie respektu nie budzą (bo z dwoma punktami po ośmiu meczach budzić nie mogą), ale derby to zawsze derby. Początek tego meczu o godz. 14:30.

Lechia Gdańsk - Śląsk Wrocław 2:3 (1:0)
Bramki: Traore (45. - karny, 50.) - Mila (62., 71.), Elsner (72.).

Lechia Gdańsk: Kaniecki - Janicki, Madera, Bieniuk, Piotr Brożek - Ricardinho (61. Kacprzycki), Surma (66. Andreu), Pietrowski, Machaj, Wiśniewski (74. Łazaj) - Abdou Traore.
Śląsk Wrocław: Kelemen - Socha, Grodzicki, Jodłowiec, Mraz - Sobota, Elsner, Kaźmierczak, Mila, Ćwielong (69. Cetnarski) - Ł. Gikiewicz (90. Kowalczyk).

Żółte kartki: Mila.
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).

Oceń publikację: + 1 + 0 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Kto powinien zostać nowym marszałkiem Dolnego Śląska?






Oddanych głosów: 1594