Kultura

Szalona teatralna przygoda. Polecamy spektakl „Rzeźnia numer pięć” [RECENZJA]

2021-10-21, Autor: Michał Hernes

– Warto nauczyć się kontemplowania dobrych chwil i lekceważenia złych – mówi bohater spektaklu zainspirowanego klasykiem literatury – książką „Rzeźnia numer pięć” Kurta Vonneguta. To tragikomiczne przedstawienie o ludziach, którzy są niczym owady uwięzione w bursztynie danej chwili. W najbliższych dniach znów będzie można je zobaczyć we Wrocławskim Teatrze Współczesnym.

Reklama

W „Rzeźni numer 5” pisarz Kurt Vonnegut wrócił do czasów, kiedy jako jeniec wojenny był świadkiem bombardowania Drezna. To „książka o pisarzu, który nie potrafi wymazać z pamięci wspomnień z czasów wojny, chociaż z racji swego zawodu od lat zajmuje się tworzeniem fikcji” – można przeczytać w opisie tej mocno autobiograficznej powieści, w której dokumentalna relacja miesza się z fantastyką naukową. „Rzeźnia numer 5” jest „pełna trupów i gwałtu, oskarżeń i egzorcyzmów, panicznego strachu i miłości”. Vonnegut powiedział, że jest to książka „krótka i popaprana, bo o masakrze nie sposób powiedzieć nic inteligentnego”.

Reżyser spektaklu na jej podstawie Marcin Liber nie ukrywa, że to jego ulubiona książka. – Twórczość Kurta Vonneguta jest literaturą, która mnie ukształtowała. Czytałem ją jako nastolatek i po latach zastanawiałem się, czy wracając do niej jako dorosły mężczyzna znajdę w niej to, co mnie wówczas bawiło i kształtowało. Nadal ją lubię i sprawia mi ogromną przyjemność – podkreśla.

Liber postanowił przenieść tę powieść na deski Wrocławskiego Teatru Współczesnego. – To bardzo plastyczna książka – składa się ogromnej ilości obrazów, które z przyjemnością przenosiło się na scenę – podkreśla reżyser.

RECENZJA

Choć odnoszę wrażenie, że najlepsze adaptacje i ekranizacje literatury to te, których twórcy podchodzą do pierwowzoru ze swobodą (np. film "Blade Runner"), to teatralna wersja „Rzeźni numer pięć” jest zaprzeczeniem tej tezy.

Co prawda obawiałem się, że ten ryzykowny zabieg może zaowocować rozczarowującym spektaklem, ale stało się inaczej. Świetnie na deskach teatru sprawdziła się nielinearna narracja książki, w której dowcip i ironia spotykają się z dramatem i mnóstwem absurdów, jakie niesie za sobą wojna.

Kurt Vonnegut wykrzyczał swój ból za pomocą zapisanych na papierze słów, a bohater przedstawienia (w tej roli znakomity Rafał Cieluch) wyrzuca z siebie to cierpienie, m.in. grając na perkusji. To genialny, bardzo nieoczywisty pomysł i moim zdaniem jeden z najmocniejszych punktów tego przedstawienia.

„Rzeźnia numer pięć” to spektakl bardzo mądry i zabawny, a zarazem jest to poruszająca opowieść o ludzkim cierpieniu i niemożności wyleczenia się z wojennej traumy. Niczym refren powraca w nim słynne zdanie „zdarza się”, które odnosi się do kolejnych zgonów, a w popkulturze bywa błędnie cytowane w innych kontekstach.

To przedstawienie zaskoczyło mnie nie tylko swoją wiernością książce, ale też bardzo dobrymi teatralnymi zabiegami – od adaptacji Michała Kmiecika począwszy, po muzykę, kostiumy, scenografię światła i przede wszystkim reżyserię Marcina Libera.

Po obejrzeniu tego spektaklu marzyło mi się, żeby wokół zapanowała – przywołując cytat z Vonneguta – cisza, którą naruszałyby tylko ptaki. Pytanie, co można powiedzieć o masakrze? Warto przekonać się, jak z tym arcytrudnym zadaniem poradzili sobie autor książki oraz twórcy nowego spektaklu Wrocławskiego Teatru Współczesnego. Na czas trwania przedstawienia polecam rozsiąść się wygodnie w fotelu i dać się nie tylko porwać tej szalonej teatralnej przygodzie, ale także uwierzyć, że to wszystko się zdarzyło. Ja tak zrobiłem i bawiłem się świetnie.

Muszę też przyznać, że odwiedziłem w snach wiele planet, a Ziemia jest jedyną, w której natrafiłem na teatry. Nie ukrywam, że bardzo mnie to cieszy. Zwłaszcza po obejrzeniu spektakli takich jak „Rzeźnia numer pięć” .

To przepiękne, antywojenne i pacyfistyczne przedstawienie, które może widza wzruszyć i skłonić do refleksji. Kurt Vonnegut napisał w jego literackim pierwowzorze, że "wojny będą zawsze i że z równym powodzeniem można próbować powstrzymywać lodowce". Wybitny dramaturg Arthur Miller mawiał zaś, że dla niego wielki dramat to wielkie pytania albo tylko technika i że nie wyobraża sobie dramatu godnego swoich czasów, który nie stawia sobie za cel próbę zmiany świata. Być może jestem idealistą, ale wciąż wierzę w siłę sztuki, a więc także teatru. To ważne, gdy teatr nie tylko bawi, ale też zmienia i porusza coś w nas – widzach.

Spektakl będzie można znów zobaczyć 21, 22, 23 i 24 października o godz. 18:30 we Wrocławskim Teatrze Współczesnym. Informacje o biletach znajdują się tutaj.

Oceń publikację: + 1 + 2 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Kto powinien zostać nowym marszałkiem Dolnego Śląska?






Oddanych głosów: 1564