Sport

Szybkie ciosy WKS-u i Piast na deskach. Zwycięska inauguracja Śląska Wrocław!

2020-08-22, Autor: Bartosz Królikowski

Choć przed spotkaniem obaw było wiele, a Śląsk faworytem nie był, zobaczyliśmy taki zespół jaki kibice wrocławian chcieliby oglądać częściej. Śląsk Wrocław zdominował Piasta Gliwice i odniósł zasłużone zwycięstwo 2:0 na inaugurację sezonu 2020/21 PKO Ekstraklasy.

Reklama

Ledwo zdążyliśmy pożegnać poprzedni sezon, a tu już rozpoczyna się nowy. Po niewiele ponad miesiącu od końca poprzednich rozgrywek Śląsk zainaugurował sezon 2019/20. Nastroje przed meczem w samym zespole na pewno były bojowe, ale kibice mogli mieć pewne powody do obaw. WKS na dzień dobry dostał bardzo silnego rywala, gdyż Piast to brązowy medalista poprzednich rozgrywek. Pierwszy ogólnie mecz sezonu 2020/21 wrocławianom bardzo się nie udał, gdyż nie potrafili pokonać w Pucharze Polski ŁKS-u (2:2) i odpadli po karnych. Na dodatek styl gry drużyny pozostawił bardzo wiele do życzenia. Jakby tego było mało, w zespole Śląska zabrakło kontuzjowanych Krzysztofa Mączyńskiego, Dino Stigleca i Guillermo Cotugno, a także wciąż będącego na kwarantannie Erika Exposito. Z uwagi na te absencje, Vitezslav Lavicka do gry w pierwszym składzie desygnował Fabiana Piaseckiego, Piotra Celebana, Mariusza Pawelca, a Lubambo Musonda wrócił do pełnienia roli skrzydłowego. Debiut w pierwszym składzie zaliczył także nowy młodzieżowiec WKS-u Mateusz Praszelik. Teoretycznie na papierze wyglądało to wszystko dość kiepsko. Jednak Śląsk przede wszystkim grał na własnym stadionie, który w zeszłym sezonie zdobyła tylko Legia Warszawa. Nadzieje na udaną inaugurację wciąż były w pełni żywe.

Mecz ledwo się rozpoczął, kibice jeszcze się dobrze nie rozsiedli, niektórzy pewnie nawet jeszcze nie usiedli w ogóle, a Śląsk już prowadził. W dwie minuty WKS zrobił coś, czego w Łodzi nie potrafił przez 120. Szybką akcję na jeden kontakt zainicjował Robert Pich, który zagrał do Mateusza Praszelika, a ten sprytnie piętą wystawił jak na tacy piłkę Fabianowi Piaseckiemu. Nowy napastnik Śląska nie mógł tego zmarnować. Wrocławianie początek mieli wręcz piorunujący. Sprowadzony z Zagłębia Sosnowiec snajper miał ochotę na więcej, a koledzy starali się pomóc mu jak tylko mogli. Przykład dał choćby w 17. Minucie Waldemar Sobota, który w swoim stylu wdarł się w pole karne, odegrał do Piaseckiego, ale tym razem zatrzymał go Frantisek Plach. Śląsk prezentował się o wiele lepiej również w defensywie, która grała bardzo spokojnie i nie wykonywała nerwowych ruchów. Matus Putnocky zasadniczo nudził się jak mało kiedy. Co innego Piast. Oni niemal przy każdym ataku Śląska włączali tryb panika, co jest zupełnym przeciwieństwem tego, do czego ten zespół przyzwyczaił. W drużynie WKS-u bardzo dobrze prezentował się Mateusz Praszelik. Młody pomocnik mógł strzelić nawet gola, ale jego podkręcony strzał niewiele minął bramkę Placha.

Gospodarze skutecznie utrudniali w pierwszej połowie życie Piastowi. Sprawiali że ataki gości były absolutnie wyprane z animuszu i konkretów, a nawet jeżeli coś im się udało, to nadziewali się na kontry, które z reguły przerywali faulami. Ponad pół godziny musiało minąć, by Putnocky mógł się wysilić. Jak to już zrobił to w świetnym stylu, bo zatrzymał strzał głową Piotra Parzyszka z kilku metrów. Gliwiczanie po tej szansie nieco się obudzili i w 42 minucie gdyby nie Mariusz Pawelec, który wybił piłkę tuż sprzed bramki, nabiegający zawodnik Piasta umieściłby ją w siatce. Nieco niemrawa końcówka nie przysłoniła jednak całości. Śląsk do szatni schodził z prowadzeniem, na które po prostu zasłużył.

Śląsk potrzebował dwóch minut by objąć prowadzenie w pierwszej połowie. W drugiej było ponad dwa razy gorzej. Potrzebował pięciu na strzelenie gola. Piast wiedział, że jak się zostawi Piotr Celebana niepilnowanego w polu karnym przy dośrodkowaniu, to to oznacza kłopoty. Ale nic w związku z tym nie zrobili. Dosłownie nic bo w 5. minucie po dośrodkowaniu Waldemara Soboty, Celeban nie miał wokół siebie nikogo i zdobył gola dla Śląska. Trafienie Celebana po asyście Soboty. Powiało rokiem 2011 na Stadionie Wrocław. Druga część meczu wyglądała niemal identycznie jak pierwsza. WKS szybko strzelił gola i przeszedł do kontrolowania meczu. Bardzo zaskakiwała nieporadność Piasta, która owszem wynikała w dużej mierze z dobrej defensywy wrocławian, ale sami gliwiczanie wysoko poprzeczki nie zawiesili. Nawet jeżeli już coś wykreowali, to partaczyli wykończenie jak kiepski robotnik na budowie. Dopiero w 70. Minucie obrońcy Śląska nieco przysnęli, ale na ich szczęście z bardzo bliskiej odległości w bramkę nie trafił Patryk Lipski, marnując stuprocentową okazję.

Popołudniowa senność nie dopadła już więcej obrońców Śląska, a tylko ona mogła ich pokonać. Piast jakoś tak nie bardzo potrafił. WKS kontynuował taktykę pełnej kontroli nad meczem, co bardzo dobrze im wychodziło. Wrocławianie byli jak zawodnik MMA, który obalił swojego przeciwnika i trzymał go w parterze, za nic w świecie nie dając mu wstać. WKS mógł nawet w końcówce meczu strzelić trzeciego gola, ale groźny strzał Mathieu Scaleta wybronił Plach. Śląsk nie popełnił błędu już do samego końca i w pełni zasłużenie zainaugurował sezon zwycięstwem.

To jest właśnie piękne w sporcie, że czasami wszystkie przedmeczowe analizy, po meczu można sobie wsadzić do rakiety i wystrzelić w kosmos. Teoria nie zawsze przekłada się na praktykę. Przed spotkaniem można było podać listę argumentów, dlaczego Śląsk nie jest faworytem meczu. Tymczasem na Stadionie Wrocław zobaczyliśmy zupełnie inny WKS niż w Pucharze Polski. WKS który kompletnie zneutralizował zagrożenie ze strony Piasta. Wytrącił mu z ręki wszelkie karty. Udowodnił, że Stadion Wrocław to wciąż potężna twierdza, którą piekielnie trudno będzie komuś zdobyć. Gliwiczanie sami w sobie zagrali fatalnie, ale trzeba umieć to wykorzystać i Śląsk to zrobił. Na duży plus nowi zawodnicy. Waldemar Sobota był aktywny i zaliczył asystę. Praszelik wykazał się wielką przytomnością umysły przy podaniu w akcji na 1:0, a Fabian Piasecki zrobił to co miał zrobić i chwała mu za to. Wyróżnić należy też obronę, złożoną dziś praktycznie z samych stoperów. Nikt poziomem nie odstawał i poza drobnymi pomyłkami, grali bardzo solidnie, a Matus Putnocky miał tak mało pracy jak prawie nigdy. Przed meczem był wielki niepokój, a teraz Śląsk z podniesioną wysoko głową, może kroczyć dalej.

Teraz WKS czeka wyjazd do Krakowa, by zmierzyć się z Wisłą. Ten mecz już w sobotę 29 sierpnia o godzinie 17:30.

Śląsk Wrocław – Piast Gliwice 2:0

Gole:

1:0 – Fabian Piasecki 2’

2:0 – Piotr Celeban 50’

Śląsk: Putnocky – Celeban, Puerto, Golla, Pawelec (89. Tamas) – Musonda, Łabojko (89. Pałaszewski), Sobota, Praszelik (84. Bargiel), Pich – Piasecki (79. Scalet)

Piast: Plach – Konczkowski, Czerwiński, Huk, Kirkeskov – Steczyk (69. Świerczok), Sokołowski (69. Pyrka), Jodłowiec, Vida (79. Tiago), Milewski (46. Lipski) – Parzyszek (56. Żyro)

Żółte kartki: Kirkeskov, Steczyk

Sędzia: Wojciech Myć

Widzów: 5 259

Oceń publikację: + 1 + 12 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Kto powinien zostać nowym marszałkiem Dolnego Śląska?






Oddanych głosów: 1592