Sport

Takiej reprezentacji nie mieliśmy już dawno. Polska - Czechy 3:1 [RELACJA, ZDJĘCIA]

Nie było Roberta Lewandowskiego, nie było Grzegorza Krychowiaka, zabrakło też Jakuba Błaszczykowskiego, ale reprezentacja Polski pozostała groźna nawet bez swoich gwiazd. Zespół trenera Adama Nawałki w meczu towarzyskim we Wrocławiu pokonał Czechy 3:1.

Reklama

Sportowo to był mecz, jak mawiają czasem zawodnicy, o frytki. Tak w sam raz, aby dobrze zakończyć piłkarski 2015 r., a także po to, by pokazać się kibicom na stadionie we Wrocławiu. I oba te cele biało-czerwoni osiągnęli. Czechów odprawili z kwitkiem, do tego po dobrej - a momentami wręcz znakomitej - grze. A kibice zameldowali się na Stadionie Wrocław w sile prawie 41 tys. osób.

 

>Zobacz mnóstwo zdjęć z wtorkowego spotkania Polska-Czechy na Stadionie Wrocław.

 

To sprawiło, że atmosfera na nowym wrocławskim stadionie była znakomita. Co prawda meksykańskie fale jakoś do nas nie przemawiają, spiker też mógłby mówić nieco ciszej zamiast krzyczeć, ale co kto lubi. I nie zmienia to faktu, że przez cały mecz było czuć, że Stadion Wrocław jest gospodarzem piłkarskiego święta.


Aż żal, że na spotkania Śląska Wrocław przychodzą tak skromne grupki kibiców, bo mecz Polski z Czechami pokazał, jaki potencjał drzemie w tym obiekcie, gdy jest wypełniony niemal do ostatniego miejsca. Ogromny szacunek należy się organizatorom za zorganizowanie minuty ciszy ku pamięci ofiar niedawnego ataku terrorystycznego w Paryżu. To ważny, dobry gest. Podobnie zresztą jak zachowanie Kamila Grosickiego, który po strzelonym golu ściągnął meczową koszulkę i pokazał inną, z obrazkiem zawierającym hasło solidarności z Francuzami. Duże uznanie, Panie Kamilu.

Przejdźmy do wydarzeń czysto piłkarskich, bo na boisku też działo się ciekawie. W meczu z Czechami reprezentacja Polski Adama Nawałki pokazała się jako zespół przez duże Z - już solidnie zgrany i ograny, ale ciągle mający w sobie potencjał do zagospodarowania. Do tego mający w składzie indywidualności i piłkarzy kreatywnych, zdolnych jednym nieszablonowym zagraniem zupełnie zaskoczyć rywala. Biało-czerwoni pokazali ten potencjał już w pierwszej akcji meczu. W 3. minucie gry piłkę na połowie boiska wyszarpał rywalowi młodziutki Bartosz Kapustka, po czym pognał pod pole karne Czechów i bardzo dobrze dośrodkował. A w polu karnym rywala Arkadiusz Milik spokojnie wyczekał na najlepszy moment do strzału i pewnie pokonał Petra Cecha.

Widząc takie akcje trudno opędzić się od myśli, że chciałoby się widzieć więcej takich także podczas meczów Śląska Wrocław w Ekstraklasie.

W 12. minucie meczu było już 2:0 dla Polaków. Z rzutu rożnego dośrodkował Milik, w polu karnym Czechów najlepiej odnalazł się Tomasz Jodłowiec i piłkarz Legii piłkę uderzył głową z niemałym wysiłkiem, ale najważniejsze, że skutecznie. Bramkarz Czechów musiał po raz drugi wyjmować piłkę z siatki.

To był bardzo mocny początek Polaków, co wprawiło Czechów w niemałe zaskoczenie. Ale zespół trenera Pavla Vrby nie należy do słabeuszy, a we Wrocławiu też nie odpuścił sobie walki. I Czesi z minuty na minuty poczynali sobie na boisku coraz śmielej. Dobrą robotę w drużynie wykonywał pomocnik Kamil Vacek, grający na co dzień w… polskiej Ekstraklasie, a dokładnie w Piaście Gliwice. I w klubie, i w reprezentacji Vacek imponuje boiskową pracowitością oraz umiejętnym regulowaniem tempa gry. Nieźle prezentował się też dobry technicznie Ladislav Krejči, który w 41. minucie “zapakował” Polakom kontaktowego gola. Przy okazji trzeba dodać, że strzał wyszedł Czechowi jak marzenie - z mniej więcej 16 metrów, w okienko, precyzyjnie i nie do obrony. Tuż przed końcem pierwszej połowy Czesi mogli wyrównać. Błąd popełnił wtedy Michał Pazdan, który zapędził się prawie na środek boiska z planem odebrania piłki rywalowi, a skończyło się tak, że to rywale wpadli w pole karne Polaków właśnie przez miejsce, gdzie powinien znajdować się Pazdan. Ale Artur Boruc ofiarną interwencją wyszarpał piłkę spod nóg napastnika Czechów.

Druga połowa meczu mogła się zacząć od popisowego uderzenia Polaków. Do roli głównej szykował się już Milik, który mógł potężnym wolejem dołożyć swojego gola nr 2 w tym meczu. Akcja wyglądała bardzo efektownie - z prawego skrzydła dośrodkował Grosicki, Milik składał się już do woleja, ale trochę mu zabrakło, aby sięgnąć piłki. Czesi odpowiedzieli strzałem w słupek, po dość dużym zamieszaniu pod bramką Artura Boruca. Później na boisku więcej było walki, zdarzały się mocniejsze faule, Czesi większego zagrożenia pod polską bramką nie stwarzali, a biało-czerwoni też nie imponowali zbytnio klarownością wypracowanych sytuacji strzeleckich. Aż do 70. minuty, gdy biało-czerwoni wyprowadzili zabójczy kontratak. Wybita z pola karnego Polaków piłka trafiła na środek boiska pod nogi Krzysztofa Mączyńskiego. Pomocnik Wisły Kraków w polu karnym odegrał ją do Milika, ten zmusił bramkarza Czech do wyjścia z bramki i oddał futbolówkę Grosickiemu. Ten tylko dostawił nogę i strzelił trzeciego w tym meczu gola polskiej drużyny. Akcja - marzenie, skuteczność kontrataku - popisowa, zimna krew w polu karnym rywala - taka, jak należy.

Był to ostatni wart odnotowania akcent tego meczu. Polacy, mając bezpieczną przewagę, spokojnie dowieźli ją do końca spotkania. Swoje minuty gry dostali rezerwowi, m.in. Sebastian Mila, który w ten sposób wrócił na swoje stare, wrocławskie śmieci. Kibice zaczęli też skandować nazwisko trenera Adama Nawałki, co nas nie dziwi. Szkoleniowiec stworzył ciekawy zespół, którego grę ogląda się z przyjemnością. W minionych latach wcale nie było oczywiste, że polska reprezentacja piłkarska będzie grała tak płynnie w ofensywie, jak np. właśnie przeciwko Czechom. Mogła też się podobać postawa Polaków w destrukcji i ogólna organizacja gry. Gdyby wrocławski Śląsk częściej prezentował choćby odrobinę zbliżone umiejętności, to stawiamy perły przeciwko orzechom, że nikt we Wrocławiu nie głowiłby się, jak przyciągnąć kibiców na mecze drużyny.

Polska - Czechy 3:1 (2:1)
Bramki: Milik (3.), Jodłowiec (12.), Grosicki (70.) - Krejči (41.).

Polska: Boruc - Jędrzejczyk, Glik (46. Cionek), Pazdan (87. Dawidowicz), Rybus - Grosicki (73. Peszko), Jodłowiec (78. Borysiuk), Mączyński, Linetty (77. Mila), Kapustka (83. Sobiech) - Milik.
Czechy: Čech - Kalas (76. Pudil), Suchý, Procházka, Bartošák (76. Kadeřábek) - Zahustel (58. Skalák), Vacek, Plašil, Pospíšil (84. Darida), Krejčí (58. Šural) - Škoda (67. Necid).

Żółte kartki: Jędrzejczyk, Grosicki - Suchý.
Sędzia: Sandor Ando-Sabo (Węgry).

Widzów: 40 739.
Oceń publikację: + 1 + 1 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Kto powinien zostać nowym marszałkiem Dolnego Śląska?






Oddanych głosów: 1576