Wiadomości

Taksówkarz przejechał Ukraińca. Teraz przeprasza i zapewnia o modlitwie

2020-02-27, Autor: Bartosz Senderek

Wrocławski taksówkarz Artur Ch., który jest oskarżony o usiłowanie zabójstwa 40-letniego Ukraińca, przeprasza poszkodowanego i zapewnia, że się za niego modli. Z kolei Yuri H., który w czwartek po raz pierwszy zjawił się w sądzie, tłumaczy że w trakcie kolizji faktycznie próbował odjechać z miejsca zdarzenia, bo nie mógł porozumieć się z kierowcą.

Reklama

Przypomnijmy, że chodzi o sprawę z kwietnia ubiegłego roku. Z ustaleń prokuratury wynika, że kierujący taksówką Artur Ch. na ulicy Borowskiej uczestniczył w kolizji rowerzystą Yuriem H., a gdy Ukrainiec próbował się oddalić z miejsca zdarzenia, taksówkarz rozpoczął pościg, w trakcie którego potrącił i przejechał swoją ofiarę. Zdaniem prokuratury mężczyzna zrobił to umyślne.

Artur Ch. od samego początku nie przyznaje się do winy. Już podczas pierwszych przesłuchań, tłumaczył, że potrącenie było efektem nieszczęśliwego wypadku, a jego celem było zatrzymanie uciekającego sprawcy kolizji, od którego chciał wyegzekwować koszty naprawy samochodu.

Powiedział „I’m sorry” i odjechał

W czwartek w sądzie po raz pierwszy pojawił się poszkodowany Yuri H. Mężczyzna przedstawił swoją wersję wydarzeń. Mówił, że do zderzenia z taksówką doszło po tym, jak wjechał na przejazd dla rowerzystów na „migającym zielonym”, a w trakcie samego kontaktu jego roweru z autem sygnalizator mógł już świecić na czerwono. Potwierdził też, że po kolizji wsiadł na rower i odjechał z miejsca zdarzenia, bo jak tłumaczył, spieszył się do pracy i nie zrozumiał, że kierowca domaga się, by ten się zatrzymał, bo jak tłumaczył sądowi, po polsku zna tylko kilka słów. – Przeprosiłem po angielsku. Powiedziałem „I’m sorry” – zeznawał, przyznając, że niezatrzymanie się było błędem. – Nie wiem, dlaczego tak zrobiłem – tłumaczył.

Yuri H. tłumaczy, że zorientował się, że jest ścigany przez taksówkarza, dopiero gdy wjechał do parku. – Wystraszyłem się i zacząłem jechać szybciej. W pewnym momencie taksówka mnie uderzyła w tylne koło roweru, przewróciłem się i znalazłem pod samochodem – relacjonował wydarzenia z kwietnia, dodając, że nie słyszał, by kierowca coś do niego krzyczał lub używał klaksonu.

Pomóc wydostać się spod samochodu miał mu kolega z pracy, później na miejsce przyjechała karetka i policja. Po tym wypadku mężczyzna spędził w szpitalu prawie dwa tygodnie. Mówił, że skutki kwietniowego zdarzenia odczuwa do dziś. – Mam problemy z oddychaniem. Ręką, którą miałem złamaną, nie mogę podnieść więcej niż 10 kilogramów – tłumaczył.

„Modlę się za pana”

Poszkodowany rowerzysta mówił przed sądem, że kierowca toyoty po zdarzeniu nie interesował się jego losem. Nie próbował nawiązać z nim kontaktu. Obrońcy Artura Ch. ujawnili jednak, że ich klient, będąc w areszcie śledczym, przesłał do prokuratury list, w którym przeprosił poszkodowanego – ten, jak się okazało w trakcie rozprawy, utknął w kancelarii pełnomocnika.

Oskarżony podczas czwartkowej rozprawy ponowił swoje przeprosiny. – Chcę poszkodowanego przeprosić, za to że doszło do takiej sytuacji, która doprowadziła go do uszczerbku na zdrowiu. Chcę zapewnić go, że nie było to moim zamysłem i jako chrześcijanin pragnę zapewnić go też o modlitwie – powiedział taksówkarz.

Dziękuję, że pan przeprosił. Dziękuję za modlitwę. Dziś nie odczuwam żalu ani agresji wobec pana – odpowiedział poszkodowany.

Taksówkarz chciał uciec?

Podczas czwartkowej posiedzenia swoje zaznania złożyli też świadkowie, którzy byli na miejscu tuż po zdarzeniu.

Mężczyzna, który spacerował po parku z psem, podczas składania pierwszych zeznań stwierdził, że widział, jak 100 metrów od niego kierowca z dużą prędkością, z premedytacją uderzył w rowerzystę. W czwartek już takiej pewności nie miał. Zeznał, że przekazał policjantom taką informację, bo zasugerował się reakcją przechodniów. – Nie widziałem fizyczne uderzenia samochodu z rowerzystą. To było błędne sformułowanie. Widziałem rowerzystę, który leżał, widziałem reakcję ludzi. Ukształtowanie terenu i drzewa sprawiały, że z tej odległości nie mogłem widzieć kontaktu samochodu z rowerzystą – tłumaczył mężczyzna, który dodał, że po wypadku Artur Ch. wysiadł i zrobił awanturę potrąconemu Ukraińcowi. – Kierowca był w bardzo dużym stanie wzburzenia. Pod wpływem silnych emocji – tłumaczył.

Świadek, który początkowo zeznawał, że kierowca taksówki próbował uciec z miejsca zdarzenia, w czwartek mówił, że nie znał motywacji, dla których kierujący wsiadł do samochodu po zdarzeniu. – Kierowca zapalił silnik, my otworzyliśmy drzwi, chcąc wyciągnąć mu kluczyki ze stacyjni, po czym on nie zdecydował się kontynuować przemieszczania samochodu. Nie mówił, po co chce odjechać – zeznawał przed sądem.

Drugi ze świadków, który odgłos uderzenia i awanturę usłyszał przez okno swojego mieszkania, choć wcześniej był przekonany, że mężczyzna próbował odjechać z parku, w czwartek zeznał, że nie widział tej sytuacji. – Jeden ze świadków mówił mi, że zablokował mu możliwość odjazdu – tłumaczył mężczyzna, który dodał, że obruszył go fakt, że kierowca tuż po zdarzeniu twierdził, że cały przebieg ma nagrany na kamerze zamontowanej w aucie, a po przyjeździe policji ukrył urządzenie.

Ostatecznie taksówkarz przekazał śledczym film z kamery, ten został włączony do materiału dowodowego i ma zostać odtworzony przed sądem. Artur Ch. ma postawiony zarzut usiłowania zabójstwa, za co może grozić mu nawet kara dożywotniego pozbawienia wolności.

Oceń publikację: + 1 + 10 - 1 - 3

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.