Wiadomości

Temat Tygodnia: Czy władze Wrocławia mogą i powinny rozwiązywać manifestacje narodowców?

2018-08-16, Autor: bas

Na początku sierpnia we Wrocławiu doszło do przerwania zgromadzenia publicznego przez urząd miejski. Formalnie chodziło o względy bezpieczeństwa, jednak kontrmanifestanci tamtej demonstracji i część wrocławskich polityków uważa, że w mieście nie ma miejsca na prezentowanie swoich poglądów przez środowiska nacjonalistyczne. Tym razem zapytaliśmy wrocławskich polityków, gdzie się kończy wolność słowa i czy miasto może/powinno zabraniać demonstrowania wybranym grupom?

Reklama

Bartłomiej Ciążyński, Sojusz Lewicy Demokratycznej

Magistrat może i powinien przerywać zgromadzenia w czasie, których dochodzi do popełniania przestępstw i/lub występuje zagrożenie dla życia lub zdrowia ludzi. Magistrat nie może i nie powinien natomiast prewencyjnie zakazywać zgromadzeń. Dlatego słusznie postąpił ostatnio przedstawiciel urzędu, kiedy przerwał neofaszystowskie zgromadzenie Międlara, Rybaka i Zielińskiego. Były bowiem powody do tego, bo dochodziło do łamania prawa (propagowanie faszyzmu - art. 256 Kodeksu karnego, zakłócanie spokoju - art. 51 Kodeksu wykroczeń), a nadto wobec napiętej sytuacji było zagrożenie dla życia, zdrowia ludzi.

Niestety Policja nie wyegzekwowała decyzji urzędnika i pozwoliła na dokończenie tego seansu nienawiści. To uważam za błąd, bo Policja jest od wymuszania respektowania prawa. Ponadto, Policja powinna była wykonać polecenie przedstawiciela organu samorządu. Taki obowiązek nakłada na nią ustawa o Policji. Liczę na to, że organizatorom nielegalnej (od pewnego momentu) manifestacji zostaną postawione zarzuty. Do zarzucenia jest co najmniej art. 256 KK, art. 51 KW, a także art. 52 par. 2 pkt 3 KW, czyli przewodniczenie zgromadzeniu po jego rozwiązaniu. Dowody są - przedstawiciele magistratu przekazali nagrania z manifestacji do prokuratury.

Iwo Matecki, Kukiz’15

Wolność słowa to podstawa ustroju demokratycznego, jej podważanie w jakiejkolwiek formie jest wprost sprzeczne z ideą demokracji. Ograniczanie wypowiedzi pod jakimkolwiek pozorem ogranicza nam możliwość przekonywania innych do swoich poglądów, przez co wpływa na decyzje wyborcze. Jeśli uznamy, że można zamknąć człowieka za to, co mówi, to tylko moralność sprawujących władzę dzieli nas od kneblowania ust przeciwnikom pod pozorem walki z mową nienawiści, czy ochroną dobrego samopoczucia ideologów totalitaryzmu.

– Nie jestem królem sumień waszych – ten cytat z Zygmunta II Augusta powinien być wyznacznikiem dla każdej władzy, która znalazła się u steru. Niestety wszyscy wiemy, że tak nie jest. Władza wykorzystuje swoje stanowisko, by straszyć swoich przeciwników. Kolejne nurty ideologiczne wykorzystują organy ścigania pod idiotycznymi pozorami jak mowa nienawiści, czy sprzyjanie zakazanym ideologiom, do osaczania swoich adwersarzy. Wszystko to sprawia, że wolność słowa jest ograniczana, a ruchy, które nazywają się antytotalitarnymi, pokazują swe prawdziwe oblicze… Oblicze tyranów polskich sumień.

Robert Reisigová-Kielawski, partia Zieloni

Wolność słowa kończy się tam, gdzie zaczyna się rasizm, antysemityzm, ksenofobia, homofobia czy szerzej rozumiana mowa nienawiści. Kończy się również w przypadku propagowania faszyzmu czy negacjonizmu, z czym mieliśmy do czynienia 4 sierpnia podczas zgromadzenia Jacka Międlara. W sytuacji tak ewidentnego łamania prawa decyzja o rozwiązaniu zgromadzenia zapadła zdecydowanie za późno. Będąc na miejscu, odniosłem wrażenie, że urzędnik, który monitorował sytuację, obawiał się podjęcia tej decyzji, co tylko pogłębiało kryzys. Dla Partii Zieloni bardzo ważne jest dbanie o to, by każda i każdy czuł się bezpiecznie w przestrzeni publicznej. Walka z mową nienawiści na ulicach Wrocławia nie uda się bez szeroko zakrojonych działań edukacyjnych i informacyjnych. Władze miasta powinny inicjować i brać aktywny udział w kampaniach, marszach i paradach na rzecz praw człowieka, walki z rasizmem, antysemityzmem czy homofobią. Natomiast jeśli chodzi o zgromadzenia, co do których jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że będzie łamane prawo, choćby z powodu nielegalnych treści na materiałach reklamujących zgromadzenie (jak w przypadku plakatów nazistowskich ogłaszających tak zwany „Marszu Patriotów” w 2015 roku), miasto nie powinno wydawać na nie zgody. Do tego potrzebni są kompetentni włodarze i urzędnicy, którym nie zabraknie poczucia odpowiedzialności i obowiązku, by zadbać o prawdziwie bezpieczną i otwartą przestrzeń publiczną.

Robert Grzechnik, partia Wolność

Głosy dotyczące zakazania zgromadzeń środowisk patriotycznych pochodzą zwykle ze środowisk lewicowych. Przypominam, że te lewicowe środowiska także organizują pochody, które są przez wielu mieszkańców niemile widziane. Swoboda wypowiedzi nie ogranicza się do poglądów odbieranych pozytywnie przez większość społeczeństwa, dlatego niedopuszczalnym jest dla mnie zakazanie zgromadzeń/pochodów przez urzędników. Jeśli zaś na tych wydarzeniach, pojawią się transparenty lub hasła, które naruszają czyjeś dobro osobiste, to osoby poszkodowane mogą dochodzić swoich praw w sądzie.

prof. Wojciech Browarny, partia Razem

W demokratycznym państwie obywatelom i obywatelkom przysługuje wolność słowa i prawo do publicznego głoszenia swoich poglądów. To prawo nie znajduje się jednak w społecznej i etycznej próżni. Jego źródłem jest uznanie dla podmiotowości i godności każdego człowieka bez względu na narodowość, kolor skóry, płeć, preferowany związek z drugim człowiekiem i światopogląd.

Były ksiądz Jacek Międlar nie szanuje osób o innych przekonaniach, pochodzeniu lub orientacji. Od lat odmawia im podstawowych praw, publicznie obraża, krzewi nacjonalizm, antysemityzm i homofobię. Nadużywając wolności słowa, faktycznie niszczy ją i ośmiesza. Gdy policja i prokuratura nie reagują, odpowiedzialność za powstrzymanie ekscesów Międlara i skrajnej prawicy na ulicach Wrocławia spoczywa na władzach miasta. Brak reakcji równa się w tym wypadku przyzwoleniu.

– Wojny i pogromy zaczynają się niepozornie, od pierwszego nienawistnego słowa – pisał Ryszard Kapuściński. Nie można więc tolerować werbalnej przemocy, nie można pozwolić, by przerodziła się w fizyczną agresję. Magistrat naszego miasta ma prawo i obowiązek skutecznie przeciwdziałać tym zachowaniom. A my wrocławianie i wrocławianki mamy takie samo prawo do wolności słowa, jak do sprawiedliwości, równości i bezpieczeństwa. To prawo stanie się fikcją, jeżeli nie powstrzymamy Międlara i jemu podobnych.

Miłosz Tamulewicz, Młodzież Wszechpolska

My oczywiście uważamy za dziwne fakt, że najgłośniej o zakazie manifestowania dla narodowców krzyczą ugrupowania mieniące się ostoją tolerancji. Ostatnie wydarzenia pokazują, że osoby rozwiązujące marsze narodowców działały bezprawnie i ponoszą za to konsekwencje. Tak było w przypadku marszu w Katowicach i podobnie będzie w przypadku ostatniego marszu w Warszawie. To absurdalne, że jedna strona sportu politycznego, która nawiasem mówiąc, nosi na sztandarach hasła demokratyczne, chce prawnie wykluczyć z życia publicznego swoich oponentów. Z racji tego, że narodowcy zawsze poruszają się w ramach prawa, czołowym argumentem naszych przeciwników jest stwierdzenie, że „to mi się źle kojarzy”.

Czy uważasz, że narodowcy mają prawo do manifestowania swoich przekonań na ulicach Wrocławia?





Oddanych głosów: 4583

Oceń publikację: + 1 + 3 - 1 - 13

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~Zet 2020-02-23
    22:46:22

    49 0

    Logika: "Strzeżemy wolności wypowiedzi przez jej odbieranie tym, z którymi się nie zgadzamy" jest chora i bardzo lewicowa: przecież III. Rzesza to była próba zbudowania socjalizmu, tyle że narodowego, zaś Sowiety - też socjalizmu, tyle że ponad- a nawet anty-narodowego. Faszyzm i komunizm atakowały społeczeństwo i naród z lewicowych pozycji!

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.