Wiadomości

Temat Tygodnia: Czy Wrocławiowi potrzebny był „Arlekin” za milion złotych? [KOMENTARZE]

2018-07-11, Autor: bas

We wtorek przed wrocławskim Capitolem oficjalnie odsłonięta została rzeźba Arlekina. Dzieło włoskiego artysty Alessandro Mendiniego i jego instalacja kosztowały miasto nieco ponad milion złotych. Pytamy wrocławskich polityków czy to uzasadniona inwestycja, na którą czekali wrocławianie.

Reklama

Jerzy Michalak (członek zarządu województwa), Dolnośląski Ruch Samorządowy

Takie rzeźby i miejsca z pewnością tworzą przestrzeń miejską. Jako kandydat na prezydenta Wrocławia uważam jednak, że absolutnie nie są one miastu w tej chwili niezbędne. W swoim programie proponuję bardziej strategiczne podejście do planowania priorytetów budżetowych – skupienie się na kilku z nich (rozwój komunikacji publicznej, walka ze smogiem, polityka mieszkaniowa, żłobkowa, poprawa infrastruktury osiedlowej) i rezygnację lub odłożenie w czasie pozostałych. Arlekin Mendiniego na pewno się wśród tych priorytetów nie znajduje. Szczególnie wobec zadłużenia miasta i pilnej potrzeby poszukiwania oszczędności.

Piotr Uhle (radny miejski), Nowoczesna

Miasta takie jak Wrocław swoją siłę budują na sile przyciągania – gospodarczego i społecznego. Ludzie żyją w stolicy województwa po to, by mieć dobrą pracę, dobre usługi społeczne i dużo możliwości dla rozwijania zainteresowań czy spędzania wolnego czasu. Okolice teatru Capitol przeszły w ostatnich latach wielką zmianę i tego typu obiekt wydaje się ciekawie uzupełniać otoczenie. Mnie osobiście pomnik się podoba, chociaż osobiście szczególnie popieram formułę finansowania takich obiektów przez komitety społeczne.

Wrocław trzeba każdego dnia udoskonalać i poprawiać w pełnym zakresie życia mieszkańców. Priorytety, które dziś definiuję jako sprawny transport, nowy pomysł na rewitalizację i daleko idące zazielenianie miasta, tak aby usługi publiczne były dostępne dla każdego w przysłowiowym „zasięgu ręki”, to nie jedyne zadanie miasta. Różne wrażliwości i potrzeby powinny znaleźć u nas miejsce. Wrocław jest dla wszystkich i takim powinien pozostać.

Iwo Matecki, Kukiz’15

Ten rodzaj wydatku kompletnie nie mieści się w moim wyobrażeniu działalności Państwa. Politycy uzasadniają ucisk podatkowy celami takimi jak wspieranie najbiedniejszych rodzin, pomoc nieuleczalnie chorym, czy ulżenie starcom, a kończy się na wydawaniu olbrzymich sum na nikomu niepotrzebne rzeczy.

Możemy rozmawiać o tym, czy Arlekin jest ładny, czy nie, ale świadomość, że został zakupiony z naszych podatków, budzi poważny niepokój. Ta rzeźba jest bowiem symbolem poważniejszej choroby, która pod płaszczykiem wspierania biednych każdego dnia drenuje nam kieszenie na całkowicie bezsensowne wydatki.

Bartłomiej Ciążyński, Sojusz Lewicy Demokratycznej

O gustach się nie dyskutuje, ale o pieniądzach powinno się. Mi osobiście Arlekin autorstwa Mendiniego się podoba, ale można mieć inne zdanie. Niemniej jednak przypominam, że architekt i designer Alessandro Mendini to jeden z najbardziej znanych twórców sztuki użytkowej na świecie, jest doktorem honoris causa wrocławskiej ASP, jego dzieła zawsze przyciągają. Według mnie Arlekin będzie przyciągał wrocławian i turystów, przyczyni się do rozwoju okolic ul. Bogusławskiego i Piłsudskiego. Szczególnie Piłsudskiego zasługuje na jej ożywienie. Zależy nam przecież, żeby Wrocław tętnił życiem nie tylko na Rynku, ale również w takich miejscach jak pasaż pod nasypem przy Bogusławskiego. Czy warto było na to wydać milion złotych? Czas pokaże. Odpowiedzi poszukałbym – powiedzmy – za pół roku u restauratorów z tej okolicy, dyrektora Capitolu i np. w mediach społecznościowych, gdzie będzie można poszukać selfie z Arlekinem w tle.

Paweł Pomian, Zieloni

Trudno się dziwić, że kolejna rzeźba wywołuje spore kontrowersje, skoro miasto wydaje następny milion, podczas gdy podstawowe potrzeby wrocławian i wrocławianek nie są spełnione.

Jak to ze sztuką bywa, jest oceniana przez pryzmat pewnego subiektywizmu, bo nie stanowi ona wartości użytkowej sama w sobie. ​Nie możemy zapominać, że sztuka w przestrzeni miejskiej jest potrzebna ​i wnosi wiele dobrego. Ale nie za taką cenę. Koszt projektu to około 44 tys. złotych, a jej wykonanie to już prawie 1 mln zł. Drogie mamy więc mamy te ceny blaszanych płyt we Wrocławiu… Mam też spore wątpliwości co do miejsca ustawienia „Arlekina”. Tuż obok znajduje się czerwona rzeźba przestawiają napis TEATR, a po drugiej stronie „Pomnik Anonimowego Przechodnia”. Dlatego wybrałbym dla​ niego zupełnie inne miejsce, dał mu przestrzeń do właściwej ekspozycji. Być może mógłby wnieść nieco koloru na Nadodrze, Kleczków czy Ołbin?

Podobna dyskusja toczyła się wokół „Nawy”, rzeźby Oskara Zięty, która stoi od początku ubiegłego roku na Wyspie Daliowej. W mojej ocenie jest ona ciekawa, można do niej podejść, dotknąć, zobaczyć jak zmienia się – jest inna w dzień i w nocy. Dzięki niej widać, że Wyspa Daliowa w ogóle istnieje.

Miasto powinno jednak rozsądnie gospodarować naszymi pieniędzmi i szukać tak oczywistych oszczędności, jeśli się tylko da, skoro brakuje na podstawowe przedsięwzięcia.

Robert Grzechnik, Wolność

Opinię na temat artystycznych walorów rzeźby Arlekina pozostawię bez komentarza, chciałbym jednak poruszyć inne sprawy z nią związane, które łatwiej ocenić.

Czy przepłaciliśmy? Myślę, że co najmniej 4-krotnie. Arlekin to 8 metrowa konstrukcja, ze stali malowanej proszkowo, osadzona na betonowym fundamencie. Koszt wykonania go, licząc ze sporym zapasem, to ok. 200 tys zł. Oczywiście należy dodać cenę projektu/pomysłu artysty i tutaj (jak w każdym przypadku miejskich wydatków na sztukę) urzędnicy mają alibi, chroniące ich przed zarzutem niegospodarności, bo nie da się precyzyjnie wycenić pomysłu artysty.

Czy jednak w mieście, w którym funkcjonuje Akademia Sztuk Pięknych, musimy płacić włoskiemu artyście 800 tys. zł za projekt? Czy nie można było rozpisać konkursu dla miejscowych artystów z pulą nagród np. 70 tys zł i uzyskać ten sam lub lepszy efekt? Można było, ale kto by się przejmował milionem złotych w zadłużonym na 3 miliardy zł Wrocławiu...

Na Arlekina złożyliśmy się wszyscy, natomiast zarobił na nim jeden, lubiany przez urzędników artysta. Gdyby ten milion złotych wraz z setkami innych (które we Wrocławiu w ostatnich latach urzędnicy wydali na podobne wspieranie sztuki), został w kieszeniach podatników, mogliby oni kupić, setki rzeźb i obrazów od miejscowych artystów, co pomogłoby w rozwoju ich talentów. A tak mamy kolejny pomnik chwały prezydenta i jego popleczników.

prof. Wojciech Browarny, Razem

Kilka dni temu na placu przy Capitolu stanął „Arlekin”, barwna rzeźba autorstwa Alessandro Mendiniego. Jeśli porównać ją z pomnikami, które w ostatnich dekadach postawiono we Wrocławiu, nie jest najgorsza. „Arlekin” mniej degraduje miejską przestrzeń od ciężkich i przeskalowanych pomników z krzyżami, drutem kolczastym, płaczącym aniołem lub wąsatym wojownikiem. Błazen Mendiniego przynajmniej nie usiłuje nas przekonać, że wyłącznym suwerenem tej przestrzeni jest wierzący i walczący naród.

„Arlekin” Mendiniego czy „Nawa” Oskara Zięty (lśniący szkielet giganta na Wyspie Daliowej), pozornie wolne od ideologicznego przekazu, także symbolizują hierarchię władzy we Wrocławiu. Miejscy włodarze stawiają – przed nasze zdumione oczy – monstrualne pomniki swojej uprzywilejowanej pozycji. Milionowe wydatki na te dzieła i ich fizyczne rozmiary są wprost proporcjonalne do politycznych ambicji i zarozumiałości urzędników.

Stefan Müller zaprojektował kiedyś kolosalny pomnik prezydenta Rafała Dutkiewicza, mający stanąć na rondzie Powstańców Śląskich. Mieszkańcy musieliby przechodzić lub przejeżdżać między jego szeroko rozstawionymi nogami. To była oczywiście kpina z próżnej i protekcjonalnej władzy, szastającej publicznym pieniądzem. Niestety, tak wygląda urzędowy mecenat kultury we Wrocławiu. Gdy patrzę na tego pstrokatego błazna, nie jest mi do śmiechu.

A co na temat „Arlekina” sądzą zwykli wrocławianie?

Zobacz galerię

Oceń publikację: + 1 + 10 - 1 - 7

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (3):
  • ~Dariusz Niszewski 2018-07-11
    16:44:58

    4 27

    Mamy nową rzucającą się w oczy kolorową rzeźbę . Postać Arlekina kojarzy się z teatrem i stoi przy teatrze. Czy stanie się kolejnym znanym symbolem Wrocławia i miejscem spotkań podobnie jak Fredro, Pręgierz , czy Fontanna w Rynku, lwy na placu JPII, Amor na Pegazie nad fosą czy Orfeusz przy NFM , to dopiero się okaże. Każdego mieszkańca Wrocławia kosztowała ona mniej niż 2 złote i chyba było warto zainwestować.

  • ~ 2018-07-11
    17:39:34

    18 3

    ten dziwolag jest szkaradny brzydki jak bunkier dworzec pks

  • ~Sylwester Wawer 2018-07-18
    11:59:25

    12 1

    Gdzie CBA?

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.