Wiadomości

To koniec planów Schetyny i Sutryka? I początek ich problemów?

2022-02-22, Autor: Arkadiusz Franas

Po głośnym tekście tygodnika „Wprost”, że Donald Tusk nie zamierza umieszczać na listach wyborczych Grzegorza Schetyny pojawił się strach wśród jego bliskich współpracowników. Postawiono pytanie, czy jeszcze ma sens stowarzyszenie Dolny Śląsk Wspólna Sprawa, które miało być straszakiem na nowe władze PO na Dolnym Śląsku. Bo chyba nikt się go nie przestraszył…

Reklama

Od początku istnienia stowarzyszenia, widać było, że gromadzi ono głównie zwolenników Grzegorza Schetyny. Zwłaszcza w osobach prezydentów trzech dużych miast: Romana Szełemeja z Wałbrzycha, Jerzego Łużniaka z Jeleniej Góry i Jacka Sutryka z Wrocławia. Ten ostatni nie jest członkiem PO, ale to właśnie Schetyna przejął go jako kandydata na prezydenta od Rafał Dutkiewicza i od początku dyktował warunki, na jakich ta prezydentura ma zostać zbudowana, zwłaszcza personalnie.

Do wymienionego wyżej tercetu doszli na przykład Marek Łapiński, szef sejmikowego klubu KO czy kilku burmistrzów również silnie związanych z byłym liderem PO, nie tylko na Dolnym Śląsku. Choć w stowarzyszeniu pojawili się także nieliczni politycy Lewicy, to od początku było wiadomo, że jest to zgrupowanie ludzi, którzy przygotowują się do wyborów szefa Platformy na Dolnym Śląsku. Ich kandydatem został Roman Szełemej, prezydent Wałbrzycha. Jego rywalem zaś stał się poseł Michał Jaros, który już nie pierwszy raz opowiedział się przeciwko schetynowcom. Przypomnijmy w tym miejscu słynne starcie z 2013 roku w Karpaczu, gdy Schetynę w wyborach dolnośląskich niespodziewanie pokonał wspierany przez Jarosa Jacek Protasiewicz.

Tu musimy na chwilę skierować swój wzrok też na realia ogólnopolskie, bo jak wiadomo, Grzegorz Schetyna już dawno przestał myśleć lokalnie. Jego ambicje od lat są o wiele większe. Wspomniane stowarzyszenie dolnośląskie stało się częścią większego projektu ogólnopolskiego, a wszystko to w czasie, gdy do polskiej polityki powrócił Donald Tusk, co wbrew wygłaszanym słowom poparcia, wcale nie spodobało się ani Schetynie, ani mającemu też wielkie ambicje prezydentowi Warszawy Rafałowi Trzaskowskiemu. Trzaskowski, po nieznacznie przegranych wyborach na prezydenta RP, szykował się nawet do przejęcia władzy w PO. Jednak na tyle ślamazarnie, że nie zdążył, bo znów pojawił się Tusk…

Na Dolnym Śląsku doszło do dużej niespodzianki. Przekonany o swym zwycięstwie Szełemej musiał przełknąć gorycz porażki. W październiku ubiegłego roku wybory wygrał Michał Jaros. Szełemejowi na pewno nie pomogła sprawa usunięcia go z pracy w szpitalu. Oczywiście politycy „Dolny Śląsk Wspólna Sprawa” uważali to za element rozgrywki politycznej. Jednak tak naprawdę wreszcie obalono pewne tabu wałbrzyskie. Wszyscy od lat zastanawiali się jak Roman Szełemej jest w stanie łączyć dwie tak odpowiedzialne funkcje: pracę ordynatora w szpitalu i funkcję prezydenta miasta. Zwłaszcza, że dyżury szpitalne miały być często fikcyjne czemu właśnie przygląda się prokurator.

Czy ktoś sobie na przykład wyobrażał, by Rafał Dutkiewicz, gdy był prezydentem Wrocławia, jednocześnie pełnił funkcję na przykład dziekana jakiegoś wydziału na Uniwersytecie Wrocławskim? Bo przecież jako posiadacz doktoratu z logiki i wykładowca uczelniany mógł nim być.

Ale wracając do meritum… Stowarzyszenie stało się więc cichą opozycją w dolnośląskiej PO. Gdy wydawało się, że Michał Jaros dość szybko zrobi porządek z politykami, którzy zaczęli podejmować decyzje w imieniu partii nie konsultując z nim pewnych posunięć on tylko się cierpliwie przygląda. Szybko zrozumiał, że doraźne ruchy, na przykład usunięcie Marka Łapińskiego z fotela szefa klubu sejmikowego, nic mu nie dadzą. Michał Jaros obrał inną taktykę. Jeździ po terenie, aby tam znaleźć kandydatów na listy wyborcze, bo doszedł do wniosku, że tylko tak może dać nowe tchnienie Platformie.

- Michał wie, że teraz już nie chodzi o doraźną wymianę na stołkach, bo i tak musiałby opierać się na starych kadrach. Więc byłoby to z serii „zamienił stryjek siekierkę na kijek” – mówi nam człowiek z otoczenia Jarosa. – Doskonale wie, że Łapiński nie nadaje się na szefa klubu, bo zmarnował kilka doskonałych okazji, by wzmocnić PO w sejmiku, a nigdy nie potrafił tego zrobić. Ale tak naprawdę nie ma na kogo go wymienić. Musi teraz pracować, by do sejmiku w następnej kadencji dostali się politycy innej generacji, potrafiący skutecznie działać. Zresztą podobnie będzie i w wyborach parlamentarnych.

Może nie tak dokładnie i dobitnie potwierdził to Jaros w rozmowie z nami tak oceniając działalność tego stowarzyszenia: „Niektóre działania są niepotrzebne, bo tworzą wrażenie dezintegracji obozu demokratycznego. Przyglądamy się temu dokładnie i dyskutujemy o tym, bo rzeczywiście może być trudno iść jednocześnie pod dwoma sztandarami. Przypomnę tylko co mówiłem na początku, najpierw są wybory do parlamentu i wtedy zobaczymy kto i z kim idzie”.

Kolejne kłopoty stowarzyszenia, a dokładniej jego działaczy, na pewno wzmacniają Jarosa w przekonaniu, że czas stawiać na nowych. Tym bardziej, że po kłopotach Szełemeja, pojawiły się poważne i konkretne oskarżenia wobec kolejnego lidera „Dolny Śląsk Wspólna Sprawa”. Kilka tygodni temu burmistrz Jawora, bo o nim mowa, został oskarżony przez prokuraturę o pozbawienie wolności podległej pracownicy, przekroczenie uprawnień, żądanie wręczenia korzyści majątkowych i ich przyjmowanie oraz naruszenie praw pracowniczych. Grozi mu osiem lat więzienia i utrata stanowiska. I oczywiście koledzy ze stowarzyszenia stanęli w jego obronie, ale trudno domniemywać, że prokuratura współpracuje z Jarosem czy Tuskiem, by osłabić ludzi Schetyny. Tak samo jak sąd, który już na początku działalności stowarzyszenia skazał jednego z jego aktywniejszych członków. Chodziło o wójta Malczyc i znieważenie dwóch funkcjonariuszy Komendy Powiatowej Policji w Środzie Śląskiej, wezwanych do awantury. W wyniku tego wyroku samorządowiec przestał pełnić funkcję wójta, choć nadal aktywnie działał w stowarzyszeniu, co skrupulatnie dokumentował w mediach społecznościowych.

-Jaros musi odświeżyć kadry, bo inaczej udusimy się we własnym sosie. Nie mówiąc już o kolejnych aferach, które zawsze były zamiatane pod dywan – mówi nam jeden z lokalnych działaczy PO, głosujący na posła z Wrocławia. – Przecież widać, że starzy działacze zatracili się w miłości własnej i nie widzą, w jaką otchłań nas zepchnęli. Kolejnych wyborów nie przegrywa się przez przypadek.

Wobec powyższych wydarzeń i konstatacji nowego znaczenia nabiera ubiegłotygodniowy tekst z tygodnika „Wprost”, w którym jeden z działaczy mówi, nomen omen, wprost: „Tusk zapowiada, że nie wpisze Schetyny ani na listy do Sejmu, ani do Senatu”. Potwierdzając tym samym, że były premier nigdy nie zapomniał swemu dawnemu przybocznemu, że ten kiedyś stanął przeciwko niemu. Nieraz padały sugestie, że Tusk wreszcie rozliczy się ze Schetyną, ale chyba jeszcze nigdy tak dobrej okazji ku temu nie miał. Podobno, przygotowując się do przejęcia władzy w kraju, chce się pozbyć wszelkich „niespodzianek” w partii, które w przyszłości mogłyby znowu podnieść głowę. Niewątpliwie w wymiarze regionalnym pomoże mu w tym Michał Jaros, choć Tusk wcale go nie popierał w ostatnich wyborach. Ale panowie ostatnio się spotkali. Szef dolnośląskiej PO stanowczo zaprzecza, że poruszano kwestię Schetyny lub podobnych rozwiązań personalnych, ale przypominamy jeszcze raz co powiedział w rozmowie z nami: „(…) najpierw są wybory do parlamentu i wtedy zobaczymy kto i z kim idzie”.

Czy stowarzyszenie Dolny Śląsk Wspólna Sprawa (lub jego emanacja ogólnopolska „Tak! Samorządy dla Polski”) wystartuje w tych wyborach? Trudno sobie to wyobrazić. Schetynowcy zawsze harcowali, ale nigdy nie odważyli się wystąpić z otwartą przyłbicą przeciw swej partii. Teraz będą już walczyć nie o dobre miejsca na listach, ale o to, by się na nich w ogóle znaleźć. Bo Donald Tusk do dziś nie zaprzeczył, że podobno skreślił swego niedawnego najbliższego współpracownika.

 

Oceń publikację: + 1 + 47 - 1 - 17

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.