Sport

To nie tak miało być. Śląsk - Arka Gdynia 1:2 [RELACJA]

Twierdza Wrocław upadła. Zdobyli ją piłkarze Arki Gdynia, którzy wygrali we Wrocławiu ze Śląskiem 2:1. Po tym meczu trener wrocławian Jan Urban ma potężny ból głowy, bo stracił w nim na kolejne spotkanie aż czterech piłkarzy z podstawowego składu.

Reklama

Przed meczem zapowiadaliśmy w naszym tekście, że Śląsk czeka bardzo trudne zadanie. Wszystko dlatego, że gdynianie to dla Śląska rywal niewygodny. Przed meczem we Wrocławiu oba zespoły mierzyły się dwukrotnie: raz w lidze i raz w Pucharze Polski. Z tych pojedynków to Arka wychodziła zwycięsko. Poza tym, zespół trenera Leszka Ojrzyńskiego gra futbol w miarę poukładany, często twardy i konsekwentny. Patrząc na wcześniejsze wyniki obu ekip z meczów w tym sezonie, taki zestaw Śląskowi wybitnie nie leży. Teraz to po raz kolejny się potwierdziło.

Pierwsza połowa niedzielnego meczu była równie emocjonująca jak nocne grzybobranie. Kibice obejrzeli sporo walki, za to strzałów jak na lekarstwo. Śląsk miał optyczną przewagę, wrocławianie próbowali prowadzić grę, a goście szukali swojej szansy głównie w kontratakach lub stałych fragmentach. Krótko mówiąc - szału nie było.

Mecz rozkręcił się dopiero w ostatnim kwadransie pierwszej połowy. Najpierw do roboty wziął się Śląsk. Niewiele do szczęścia zabrakło mu po strzale Arkadiusza Piecha. Chwilę potem poprawiał Robert Pich, po uderzeniu Słowaka bramkarz Arki “wypuł” piłkę przed siebie, ale nikt z wrocławian nie zdołał jej wbić do pustej bramki. Próbował też Mariusz Pawelec, ale jego uderzenie z trudem obronił Pavels Steinbors.

Goście odpowiedzieli ładną, kombiacyjną akcją, po której w pojedynek jeden na jeden z bramkarzem Śląska wyszedł Mateusz Szwoch. Strzegący wrocławskiej bramki Jakub Wrąbel poradził sobie jednak w tej mocno kryzysowej sytuacji. Tuż przed przerwą goście jednak dopięli swego. Gdynianie wywalczyli rzut rożny, a po dośrodkowaniu z kornera cwaniactwem popisał się były gracz Śląska Antoni Łukasiewicz i ładną “główką” dał prowadzenie swojej drużynie.

Po zmianie stron Śląsk popadł w jeszcze większe kłopoty. Najpierw żółtą kartkę obejrzał Michał Chrapek, co oznaczało, że obaj środkowi pomocnicy wrocławian mają “żółtko” na koncie. A z takim balastem trudno się walczy fizycznie z twardo grającym rywalem. Chwilę później Arka zdobyła drugą bramkę. W 52. minucie gry Sergei Krivets dośrodkował z rzutu wolnego, piłka odbiła się najpierw od Mariusza Pawelca, później od Damiana Zbozienia, gdzieś w to wszystko wmieszał się jeszcze Igors Tarasovs i stało się. Śląsk przegrywał już 0:2, a jego sytuacja była nie do pozazdroszczenia.

Trener Jan Urban zareagował szybko. Ściągnął z boiska Vacka, z którego gry wynikało więcej szkody niż pożytku i wpuścił za niego Sito Rierę. Z Hiszpanem na murawie Śląsk zaczął wreszcie grać tak, jak powinien. Wrocławianie tkali akcje mądrze, z pomysłem, próbowali różnych wariantów na to, jak rozmontować szczelną obronę gdynian. I wreszcie się udało - w 66. minucie piękne trafienie z przewrotki zaliczył Arkadiusz Piech.

Ta akcja dodała Śląskowi skrzydeł. Wrocławianie napierali na gdynian z całą mocą i niewiele brakowało, a doprowadziliby do remisu. Zabrakło im jednak dosłownie odrobiny dokładności po strzale Piotra Celebana. Chwilę później doskonale podawał Riera, Marcin Robak trafił do gdyńskiej bramki, ale sędzia uznał, że gol padł z - minimalnego, ale jednak - spalonego.

W tym momencie było po Śląsku. Goście zrozumieli, że oddali wrocławianom zbyt dużo swobody i sami zaczęli częściej atakować. Po jednej z ich akcji Śląsk stracił zawodnika. Augusto ratował sytuację po fatalnej stracie Picha, ale robił to tak, że powalił Patryka Kuna i słusznie obejrzał czerwoną kartkę. Osłabiony Śląsk nie był w stanie wiele wskórać i zaliczył drugą w tym sezonie porażkę na własnym stadionie. To przegrana o tyle kosztowna, bo przez nią Śląsk spadł na 10. miejsce w tabeli.

Kolejny mecz Śląsk zagra 25 listopada u siebie z Zagłębiem Lubin. Sytuacja wrocławskiej drużyny w derbach regionu będzie koszmarna. Wszystko dlatego, że w meczu z Arką stracił Mariusza Pawelca, Augusto, Michała ChrapkaJakuba Koseckiego. Każdy z tych zawodników obejrzał czwartą żółtą kartkę, a to oznacza przymusowy odpoczynek w następnym spotkaniu. Dla Śląska to ogromny problem, bo drużynie skończyli się boczni obrońcy. Z Zagłębiem przymusowo zagrają młodzieżowcy, bo trener Jan Urban nie ma już pola manewru.

Śląsk Wrocław - Arka Gdynia 1:2 (0:1)
Bramki: Piech (66.) - Łukasiewicz (45.), Zbozień (52.)

Śląsk Wrocław: Wrąbel - Pawelec, Celeban, Tarasovs, Augusto - Pich, Vacek (62. Sito Riera), Chrapek (77. Madej), Kosecki - Piech, Robak.
Arka Gdynia: Steinbors - Zbozień, Marcjanik, Helstrup, Marciniak - Nowicki (46. Kun), Kriwiec, Łukasiewicz, Szwoch, Piesio (89. Socha) - Jurado (70. Siemaszko).

Żółte kartki: Vacek, Chrapek, Pawelec, Kosecki - Marcjanik, Piesio.
Czerwona kartka: Augusto (80. - za faul).
Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom).

Widzów: ok. 8,4 tys.

Oceń publikację: + 1 + 3 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1197