Triumf na zakończenie. Śląsk pokonał FK Lipawa

Zgrupowanie Śląska w Ayia Napie dobiega końca, a zespół nabiera coraz wyraźniejszych kształtów przed powrotem rozgrywek ligowych. W dotychczasowych meczach sparingowych wrocławianie prezentowali się podobnie jak w całym obecnym sezonie. Obrona imponowała pewnością i spokojem, jednak ofensywie brakowało nieco polotu.

W meczu z FC Ufa (1:0), Śląsk nie stracił gola, lecz stracił coś, lub raczej kogoś, znacznie cenniejszego. Bardzo poważnej kontuzji kolana doznał podstawowy środkowy obrońca Wojciech Golla. Dla ostoi wrocławskiej defensywy sezon praktycznie się zakończył. Zespół będzie musiał nauczyć się radzić sobie bez niego, a pierwszy test przyszedł już w sparingu z łotewskim FK Lipawa.

Od początku spotkania Śląsk wyraźnie chciał pokazać, że wrocławianie też potrafią dominować i grać ofensywnie. W 14. minucie groźny strzał oddał Piotr Samiec-Talar, ale bramkarz Lipawy nie dał się pokonać. Golkiper Łotyszy zatrzymał świetną paradą również uderzenie głową Piotra Celebana z 29. minuty.

Swoje okazje mieli także m.in. Robert Pich oraz Jakub Łabojko, ale worek z bramkami rozwiązał się dopiero po czterdziestu minutach gry. Wtedy to Filip Marković przedostał się z piłką w pole karne i wystawił ją Pichowi, a Słowak pewnie umieścił futbolówkę w bramce. W pierwszej połowie drużyna z Łotwy nie miała nic do powiedzenia w starciu z pewnie grającym WKS-em. Narzekać można było tylko na skuteczność, bo do przerwy Śląsk prowadził jedną bramką, a mógł spokojnie nawet trzema.

Choć na drugą połowę wrocławianie wyszli w zmienionym prawie w 50% składzie, ich dominacja nie uległa zmianie. Warto zauważyć, że na boisku pojawił się Erik Exposito, który powrócił po kontuzji złamania palca u stopy.

W 58. minucie zawodnicy Śląska znów wykazali się… nieskutecznością. Przemysław Płacheta znakomicie podał do Picha, ale tym razem pomocnik strzelił prosto w bramkarza. Koniec końców wrocławianom udało się jednak podwyższyć prowadzenie. W 69. minucie Marković podał do Płachety, a młody skrzydłowy precyzyjnym strzałem nie dał szans golkiperowi rywali.

Po tym golu żadna z drużyn nie miała konkretnych okazji do zdobycia gola. Najbliżej był Śląsk w 85. minucie gdy jeden z obrońców Lipawy tak wybijał piłkę spod własnego pola karnego, że trafił prosto w Damiana Gąskę, ale futbolówka odbiła się od niego zbyt mocno, by zdążył do niej dopaść przed bramkarzem. Do końca meczu wynik się nie zmienił.

Nie sposób nie odnieść wrażenia, że Lipawa była bezsprzecznie najsłabszym rywalem Śląska na Cyprze. Wrocławianie grali ofensywnie i mieli sporo okazji, ale wykorzystali tylko dwie. Wygrali 2:0, choć powinni przynajmniej 4:0. Brak skuteczności w sparingach można przeboleć, ale w lidze to już nie będzie dopuszczalne. Trener Lavicka musi znaleźć sposób na efektywniejsze ataki. Być może lekiem będzie sprowadzony ostatnio do klubu napastnik Filip Raicević, który dołączy do drużyny po jej powrocie do Polski.

Sparing z Łotyszami nie odpowiedział też za bardzo na pytanie o postawę obrony bez Wojciecha Golli, gdyż rywale… byli po prostu bardzo słabi. Niestety biorąc pod uwagę, że po powrocie do kraju zagrają oni już tylko z czeskim drugoligowcem Hradec Kralove, odpowiedź na ów pytanie poznamy w meczu z Lechią Gdańsk na inaugurację rundy wiosennej PKO Ekstraklasy.

Śląsk Wrocław – FK Lipawa 2:0

Gole:

1:0 – Pich 40’

2:0 – Płacheta 69’

Śląsk: Szczerbal (46 Frasik) - Pawelec, Żivulić, Celeban, Dankowski (46 Boruń) - Marković (79 Kotowicz), Szpakowski (46 Bargiel), Pich (60 Gąska), Łabojko (73 Poprawa), Bergier (46 Płacheta)- Samiec-Talar (46 Exposito)

FK Lipawa: Ralkievics, Jurkovskis, Clement, Zulevs, Oladipupo, Kigurs, Yahaya, James, Fortes, Torres, Israel.