Trwa protest w sądach. Paraliż może potrwać do końca stycznia

– W większości przypadków rozprawy nie odbywają się, albo mają miejsce tylko po to, żeby ustalić ich kolejny termin – mówi sędzia rzecznik, Marek Poteralski. – Rozpoznawane są jedynie pilne sprawy, np. dotyczące tymczasowego aresztowania lub wymagające niezwłocznego podjęcia decyzji (w sytuacji, gdy trzeba przesłuchać osoby, które stawiły się na przesłuchanie zza granicy). Są sekretariaty, w których do pracy przyszła tylko jedna osoba. Uniemożliwia to normalne funkcjonowanie wydziału – dodał.

W poniedziałek w Sądzie Okręgowym nie pojawiło się 166 z 277 z zatrudnionych urzędników. – Kolejne cztery osoby są od dzisiaj nieobecne, ale cztery inne pojawiły się w pracy – wyjaśnia Poteralski.

– Decyzje co do kolejnego tygodnia zostaną podjęte w zależności od rozwoju sytuacji – tłumaczy sędzia rzecznik.  – Trzeba pamiętać, że w tym czasie nikt nie wykonuje zarządzeń sędziów, albo są one wykonywane sporadycznie. Spowoduje to perturbacje pod koniec roku, a nawet w styczniu. Kolejne rozprawy są nierozpisywane. Jeśli po ich odwołaniu urzędnicy wrócą do pracy, będą mieli sporo obowiązków związanych z tym, żeby nadać bieg sprawą, które zostały odwołane. Nie wiem, czy pod koniec stycznia zdołamy wrócić do normalnej pracy – mówi Poteralski. 

Pytany o zarobki pracowników sądu, odparł, że osoba świeżo tam zatrudniona bez stażu pracy zarabia 500 zł netto więcej niż wynosi aktualnie minimalne wynagrodzenie. Sylwia Jastrzębska, rzecznik prasowy wrocławskiego Sądu Okręgowego, tłumaczyła w poniedziałek, że sądowy sekretarz z 30 letnim stażem pracy dostaje 3100 zł brutto.

Na stronie internetowej Sądu Okręgowego można znaleźć wykaz wszystkich odwoływanych spraw z wszystkich jego wydziałów. Gdy dostało się wezwanie do sądu, warto telefonicznie upewnić się, czy mamy po co tam przyjść.