Biznes

Ułańska fantazja inwestorów: Save The World, Thespian, Heritage Gates...

2012-11-08, Autor: Tomek Matejuk
Fantazja inwestorów, stawiających we Wrocławiu biurowce i osiedla mieszkalne, nie zna granic. Nowo budowane w stolicy Dolnego Śląska obiekty coraz częściej noszą dziwaczne, obcobrzmiące nazwy. Save The World Business Center, Thespian czy Heritage Gates to tylko najbardziej jaskrawe przykłady. - Ta maniera stanowi pomieszanie marketingu ze snobizmem - twierdzą językoznawcy. I dodają, że sprawą powinna zainteresować się Rada Języka Polskiego.

Reklama

Najdziwniejsze obcojęzyczne nazwy biurowców we Wrocławiu spotkamy w ścisłym centrum miasta. O ile Heritage Gates (czyli polskie "bramy dziedzictwa") można jeszcze zrozumieć, biorąc pod uwagę zabytkowy charakter zmodernizowanej kamienicy na ulicy Rzeźniczej, o tyle rozwikłanie łamigłówki, co kierowało inwestorem przy nazywaniu obiektu na Oławskiej Save The World Business Center, graniczy z cudem. A naprzeciwko "biurowca, który uratuje świat" stoi Quantum, czyli swojski, polski "kwant".


"Cocakolonizacja" okolicy

- Maniera nadawania anglojęzycznych nazw to pomieszanie metod marketingowych i snobizmu osób, które o tym decydują. Prawdopodobnie chodzi o przyciągnięcie zagranicznych klientów, ma to być światowe, ale światowe nie jest – komentuje dr hab. Włodzimierz Gruszczyński, językoznawca ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.

Dr Tomasz Piekot, językoznawca z Uniwersytetu Wrocławskiego, podkreśla, że polskim klientom zależy na "międzynarodowości", a przez to "elitarności" miejsca.

- Dlatego wszystkie tego typu inwestycje muszą mieć angielski szyk nazwy, angielskie słownictwo i obce nazwy własne. Oczywiście, jest to "cocakolonizacja naszej najbliższej okolicy" i - z perspektywy socjologicznej - przemoc symboliczna, zwłaszcza że zwykle są to budynki wysokie, górujące nad okolicą - wyjaśnia dr Tomasz Piekot.

Niektórzy przy doborze nazw kierują się przynajmniej konsekwencją. Jak chociażby Skanska, która w nazwach swoich inwestycji stawia na  podkreślenie ich ekologiczności. Stąd też na placu Strzegomskim wyrosły Green Towers, przy skrzyżowaniu Wyszyńskiego ze Szczytnicką powstaje Green Day, a planowany ekologiczny biurowiec, który ma pojawić się przy placu Dominikańskim zapewne też będzie "zielony".

Z kolei Vantage Development rozmiłowało się w greckim alfabecie. W  budowanych Promenadach Wrocławskich (swoją drogą to jedna z  nielicznych, swojsko brzmiących nazw nowych osiedli w naszym mieście) stoi już biurowiec Epsilon, przy ulicy Dąbrowskiego powstaje Delta 44, a w planach są już dwie kolejne "greckie" inwestycje: GammaZita.

Językoznawcy tłumaczą, że to zjawisko rodzi problemy komunikacyjne.

- Wielu Polaków nie zna przecież języka angielskiego, a w ten sposób utrudnia im się porozumiewanie. Nazwy często są zniekształcane i dochodzi do absurdalnych sytuacji. Podobne problemy co Wrocław ma też Warszawa czy Kraków, to epidemia ogólnopolska. Mamy w naszym kraju problem ze snobizmem językowym – podkreśla dr hab. Włodzimierz Gruszczyński.



Oprócz licznych biurowców, które w nazwach mają "center", "forum" czy "office", zdarzają się także bardziej wyszukane pomysły. Nieopodal dworca PKP dobiega końca budowa Aquarius Business House, na  terenach po wzgórzu Mikołajskim ma pojawić się Wrocław Business Garden, a  przy Klecińskiej powstaje Szkocka Point.

Niektórzy decydują się na hybrydę polskiej i angielskiej nazwy. Tak stało się w  przypadku kompleksu Centrum Biznesu Millennium Towers, podobny zabieg zastosował inwestor, budujący biurowiec przy skrzyżowaniu ulicy Racławickiej i Powstańców Śląskich. Wstępna nazwa obiektu to Racławicka Biznes Centrum.

Stricte polskich nazw biurowców we Wrocławiu ze świecą szukać. Mimo wszystko obcobrzmiące obiekty biurowe, stawiane często z myślą o zagranicznych najemcach i tak łatwiej zaakceptować niż dziwaczne niekiedy nazewnictwo osiedli mieszkalnych (budowanych głównie przez  polskich deweloperów dla  polskich mieszkańców). A takich we Wrocławiu też nie brakuje.

Zaklinanie miejsca inwestycji i klienta

Wrocławianie mogą sobie np. kupić mieszkanie na osiedlu Impressio albo zamieszkać w Lokum di Trevi (lub da Vinci). Na północy Wrocławia czeka Nord House, z kolei w centrum powstanie między innymi "miejska wyspa", czyli apartamentowiec City Island, przy Arsenale stanie "staromiejska rezydencja" Old Town Residence, a tuż obok Rynku "dom ciszy" - Silence House. Nie zapominajmy też o popularnych "tauerach" (Sky Tower i Odra Tower) czy apartamentowcu Thespian, którego nazwa może być tłumaczona jako... "dramatyczny".

- W nazwach inwestycji deweloperskich przejawia się głównie magiczna (sprawcza) funkcja języka. To już nie jest zwykła perswazja, tylko właśnie językowa magia. Co więcej, deweloperzy muszą się zmierzyć z  dwoma poważnymi problemami. Pierwszy problem to zaklinanie miejsca inwestycji. Rzecz jasna musi to być miejsce idealne i magiczne (a w życiu takich nie ma). Jeśli zatem inwestycja jest na terenach zalewowych nad samą rzeką, wtedy warto ją zamienić w "marinę". Jeśli inwestycja to mała ciasna plomba w samym centrum przy dwupasmowej głównej ulicy i torowisku, to warto ją zamienić w "kamienicę dla singli lubiących strumień życia". Drugi problem to zaklinanie potencjalnego klienta. Ten, kto kupi lokal, musi bowiem czuć się w danym miejscu dobrze. Jeśli więc inwestycja mieści się przy ulicy o nieatrakcyjnej, odstraszającej nazwie, to trzeba ją zamienić na baśniową lub kojarzącą się z prestiżem (autentyczne są takie wnioski do komisji nazewniczej we Wrocławiu) - komentuje dr Tomasz Piekot.

Zdaniem językoznawców samowolka inwestorów powinna się skończyć. Dr Tomasz Piekot podkreśla, że jest to działanie na granicy naruszenia ustawy o języku polskim, która upomina się o polskie słownictwo w sferze publicznej.

- Jakiś czas temu z ustawy o języku polskim wyłączono nazwy własne, firmowe. Chodziło o to, by już funkcjonujących w codziennym życiu obcojęzycznych nazw nie trzeba było sztucznie tłumaczyć na język polski. Ale chyba trochę wylano dziecko z kąpielą, bo teraz panuje pełna swoboda w nazewnictwie. Skoro rodzice, nadając dziecku imię muszą brać pod uwagę listę zatwierdzoną przez Radę Języka Polskiego, to może w przypadku nazw inwestycji warto byłoby zastosować podobny mechanizm. Jakaś kontrola powinna funkcjonować - dodaje dr hab. Włodzimierz Gruszczyński.

Co sądzicie o nadawaniu biurowcom czy osiedlom mieszkalnym dziwnych, obcojęzycznych nazw? Znacie inne tego typu przykłady z Wrocławia? Zapraszamy do dyskusji.

Oceń publikację: + 1 + 4 - 1 - 3

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (5):
  • ~boodex 2012-11-08
    09:09:54

    0 0

    Uwielbiam tę fantazję - Bździochy Tower, Pierdziszewo Center...

  • ~nikt 2012-11-08
    11:12:09

    0 0

    POlacy są gęsi, swego języka nie mają

  • ~R. 2012-11-08
    11:51:37

    0 0

    Co tu dużo gadać - jak z nadawaniem imion dzieciom - aspirująca biedota tworzy potworki w rodzaju Dżesiki Kowalskiej to tzw. deweloperzy i inni nowobogaccy mają parcie na \"elitarność\". W ich mniemaniu dodaje to +10 pkt do zajeb***** inwestycji ale patrząc z boku budzi co najwyżej politowanie.

  • ~ki 2012-11-08
    15:08:51

    0 0

    \"Niektórzy decydują się na hybrydę polskiej i angielskiej nazwy. Tak stało się w przypadku kompleksu Centrum Biznesu Millennium Towers, podobny zabieg zastosował inwestor, budujący biurowiec przy skrzyżowaniu ulicy Racławickiej i Powstańców Śląskich. Wstępna nazwa obiektu to Racławicka Biznes Centrum\".

    Racławicka Biznes Centrum, to nie hybryda, przecież wszystkie słowa są po polsku ;) Ewentualnie szyk bądź forma w mianowniku może nie być \"polska\". Autor dał jednak przykład tego biurowca, jako hybrydy nazwy polskiej i angielskiej obok Centrum Biznesu Millennium Towers...?

  • ~ 2012-11-21
    13:19:37

    0 0

    To że Reserved, Gino Rossi, Quazi są polskim markami z obco brzmiącymi nazwami nikogo nie dziwi ale że biurowce i osiedla tak nazywają to już wielkie hallo? Zawsze ktoś musi ponarzekać jak nie że coś pęka i syf dookoła jego budowy, to że cień i słońce zasłania. Jak już wybudują to że brzydki, że tu nie pasuje... A teraz nazwa nie pasuje. I co z tego że mieszają języki, co z tego, że niepoprawna składnia. Ważne jest to że te biurowce płacą miastu, dają zatrudnienie, ściągają kapitał i lepią wolne place gdzie i tak psy srają, parkują na dziko samochody, ludzie wyrzucają śmieci czy powstają nielegalne stragany. Jak dla mnie mogą się nazywać nawet DoReMi Fasola Center of Business in Wrocław :)

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Kto powinien zostać nowym marszałkiem Dolnego Śląska?






Oddanych głosów: 1618