Wiadomości

We Wrocławiu chyba zabrakło dialogu z mieszkańcami

2022-05-11, Autor: Arkadiusz Franas

Prezydent Jacek Sutryk określił się bardzo mocno jako „antyPiS”, ale trudno określić, za kim jest. Bo tych bytów, z którymi sympatyzuje jest co najmniej kilka. Niby PO, ale nie wiemy, z którą Platformą, bo tam jest trochę wewnętrznych podziałów. Potem związał się z „Tak dla Polski”, ale jest też z „Dolny Śląsk Wspólna Sprawa”. Jest więc bardzo zdefiniowany „anty”, a ja wolę w samorządzie rozwiązania niewykluczające - mówi Krzysztof Maj, członek zarządu województwa dolnośląskiego z Bezpartyjnych Samorządowców

Reklama

Z Krzysztofem Majem, członkiem zarządu województwa dolnośląskiego z Bezpartyjnych Samorządowców rozmawia Arkadiusz Franas

Panie marszałku, wie Pan o tym, że jest Pan kandydatem na prezydenta Wrocławia?

Tak poinformowała jedna z gazet.

I tylko tyle Pan wie? Nikt poza tym Pana nie poinformował lub nie zachęcał?

Dokładnie tak. Mija właśnie pięć miesięcy od kiedy jestem członkiem zarządu województwa i mam taki zwyczaj, że zawsze skupiam się na tym, co zostało mi powierzone do wykonania. Stoję przed ważnym zadaniem, czyli reorganizacją zarządzania kulturą, aktualizacją strategii promocji dolnośląskiej turystyki i na tym się koncentruję.

Ale pańskie środowisko polityczne – Bezpartyjni Samorządowcy – coraz częściej wspominają o Pana kandydaturze?

Bardzo doceniam to zaufanie, ale powtarzam: teraz przede mną zupełnie inne zadania. Mam do zrealizowania konkretne plany, a swoją pracę w zarządzie rozpocząłem w drugiej połowie trwającej kadencji, więc cennego czasu nie poświęcam na rozważania dotyczące przyszłości, a skupiam się na tym co jest ważne tu i teraz. Najważniejsze, aby powierzony mi obszar zostawić na koniec kadencji w jak najlepszym stanie.

To inaczej, odmówi Pan, gdy taka propozycja padnie?

Będę się nad tym zastanawiał, gdy zostanie to zaproponowane.

Zręcznie Pan ucieka, ale przecież jako polityk z kilkunastoletnim doświadczeniem doskonale Pan rozumie, że w tej dziedzinie przyszłość jest ważniejsza niż teraźniejszość.

Wbrew często powtarzanej tezie, moją działalność samorządową, bo to lepsze określenie od politycznej, zaczynałem w Ząbkowicach Śląskich. Potem był samorząd studencki na Politechnice Wrocławskiej, następnie praca w Lubinie, później we Wrocławiu. I wszędzie tam stawiałem na dwie rzeczy: lokalność, rozumianą jako regionalność i teraźniejszość. Ja bardzo lubię Dolny Śląsk jako całość, jako wspólny organizm i bardzo mnie drażni jak w opozycji stawia się właśnie Wrocław i Dolny Śląsk. Stolica regionu jest jego częścią i nie można tych bytów traktować odrębnie. Nie wiem dlaczego utarło się od jakiegoś czasu zupełnie inaczej. A pan jak myśli?

To jest właśnie polityka. Pan ucieka, a ja maniakalnie do niej wracam. Może to właśnie być pierwszy i zasadniczy punkt Pana programu jako kandydata na prezydenta stolicy Dolnego Śląska.

Nie chciałbym z takim postrzeganiem wiązać jakichś konkretnych osób, ale wielu myśli właśnie tak. Nawet teraz, kiedy intensywniej rozmawiam z ludźmi kultury to często słyszę, że coś będzie we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku. Czyli gdzie? Bo nie można tego przełożyć geograficznie jeden do jednego. Gdzie się zaczyna ten Dolny Śląsk, za Leśnicą, czy dopiero za Wołowem?

Jako prezydent Wrocławia będzie Pan mógł to zadekretować…

Wolę to już teraz realizować. Proszę spojrzeć na to w inny sposób. Dolny Śląsk to naprawdę duży region. Zarówno terytorialnie, jak i ludnościowo. W obszarze kultury, jako samorząd województwa prowadzimy kilkanaście instytucji kultury. To duże wyzwanie i dlatego przywołuję tę jedność całego regionu, bo nie chcę mieć pokus, jako ten przywoływany przez pana kandydat na prezydenta miasta, żeby za często nie myśleć tylko o Wrocławiu, w którym żyję i który bardzo lubię.

A nie wydaję się Panu, że ten „pojedynek” Wrocław kontra reszta regionu, to kwestia po prostu podziału pieniędzy. Zwłaszcza od momentu, gdy pojawiły się unijne. Wrocław jako największy chce jak najwięcej i już.

To chyba nie jest takie proste, to nie jest oś problemu. Albo inaczej, można odnieść takie wrażenie, bo faktycznie chyba nikt z krytykujących nigdy dokładnie nie przeanalizował potrzeb poszczególnych jednostek czy obszarów geograficznych regionu. Widzę to wyraźniej, gdy teraz zasiadam w zarządzie województwa.

Ja wrócę jednak do Wrocławia. Zakładając nawet, że Pan nie myśli o kandydowaniu, a jakoś w to nie wierzę, to uważa Pan, że w przyszłym roku powinien zmienić się prezydent miasta?

Do tej pory nie ujawnili się żadni kandydaci…

No właśnie…

… więc może pytanie trzeba postawić inaczej, jak bardzo ta zmiana jest potrzebna? I to jest pytanie nie do mnie, a do wrocławian, którzy mają czynne prawo wyborcze.

Pan jest wśród nich. To jak Pan ocenia dotychczasowe działania Jacka Sutryka?

Minusy najbardziej dostrzegam w obszarze miejskiej kultury, w której nie widzę żadnego planowania. Na przykład rada kultury została powołana jako ciało doradcze, natomiast nie dostrzegam tam konstruktywnej dyskusji. Zabrakło tego deklarowanego dialogu rady z urzędem miasta. Urząd wie swoje i już.

A widzi Pan u prezydenta jakąś wizję tego miasta, którą chciałby zrealizować?

Na początku kadencji mogliśmy zauważyć deklarację silnego zwrotu w stronę mieszkańców. Opieka nad seniorami, specjalne taksówki dla starszych, zapewnienia zwiększenia znaczenia Rad Osiedli i zwiększenia nakładów na programy socjalne.

Czego nie potwierdzą chyba mieszkańcy TBS czy bliskiej Panu Leśnicy, którzy starli się z ratuszem w sprawie Lasu Mokrzańskiego. Że o licznych internautach nie wspomnę.

Jacek Sutryk, zanim został prezydentem, w magistracie odpowiadał za sprawy społeczne, więc zrozumienie, empatia i wyjście naprzeciw oczekiwaniom mieszkańców TBS i pomoc im powinna być naturalna. Chyba zabrakło dialogu z mieszkańcami i mamy już około 2 000 sądowych pozwów przeciw TBS. 

Ale jest Pan „użytkownikiem” miasta i chyba ma Pan opinię na temat spraw dotyczących komunikacji.

Najczęściej dojeżdżam wszędzie rowerem, ale widzę, że na głównej trasie do Leśnicy zostały wyłączone tramwaje. Jako urzędnik nie zdecydowałbym się na tak długie pozbawianie mieszkańców tego środka lokomocji. Jeżdżę pociągiem z Dworca Głównego i widzę jaką popularnością cieszy się kolej wśród samych wrocławian. Tu też trzeba bardziej pochylić się nad tym tematem. I teraz wrócę do przywołanego podziału Wrocław – reszta regionu. Doskonale go widać przy kolei aglomeracyjnej, która dla wszystkich gmin powinna być priorytetem, a w tej sytuacji zdarzyło się coś niedobrego. Coś, co należałoby jak najszybciej naprawić. Korki w mieście - i tu zgadzam się z prezydentem - generują nie tylko wrocławianie, ale i przyjezdni. Więc trzeba sprawić, by autami tu nie przyjeżdżali. Musi być dostępna alternatywa. Zwłaszcza, że takie modele komunikacyjne istnieją w Europie, choćby w niedalekim Berlinie, gdzie ludzie korzystają zarówno z rowerów, tramwajów jak i kolei. I właśnie dlatego Wrocław powinien myśleć o rozwoju kolei miejskiej, a dzieje się odwrotnie. Odstąpienie od wspólnego biletu na komunikację miejską i kolej uważam za duży krok wstecz. Wrocław jako stolica regionu powinien być liderem rozwoju zintegrowanego transportu tymczasem zaciągnął ręczny hamulec.

Przyjadą tu ludzie pociągiem, ale po co? Nie mówię o tych, którzy do szkoły czy pracy, ale o turystach. Wrocław jest atrakcyjny dla turysty?

Jest i to bardzo. I nawet abstrahując od tych oczywistych miejsc jak choćby ZOO, którego atrakcyjności nie da się przecenić. Ja natomiast zabieram gości nad Odrę. Biorę motorówkę i pływamy sobie po rzece. Z tej strony to miasto wygląda po prostu cudnie. Odra to wielki skarb Wrocławia. Albo spływy kajakowe Bystrzycą! Nie trzeba jechać w góry, by tego doświadczyć. Ja osobiście lubię chodzić po odnowionej WuWie bardzo dobrze opisanej i położonej blisko kompleksu Hali Stulecia. I oczywiście nie można zapomnieć o podwórku neonów. Takiej atrakcji nie spotka Pan w żadnym innym mieście.

Egzamin na przewodnika zdał Pan celująco, ale nie byłbym sobą, gdybym na koniec jeszcze nie podjął kolejnej próby powrotu do polityki. Czy nie wydaje się Panu, że te wszelkie konflikty Wrocławia z regionem, spór o kolej aglomeracyjną to nie jest sprawa nadmiernego upartyjnienia samorządu?

Pan Prezydent określił się bardzo mocno jako „antyPiS”, ale trudno określić, za kim jest. Bo tych bytów, z którymi sympatyzuje jest co najmniej kilka. Niby PO, ale nie wiemy, z którą Platformą, bo tam jest trochę wewnętrznych podziałów. Potem związał się z „Tak dla Polski”, ale jest też z „Dolny Śląsk Wspólna Sprawa”. Jest więc bardzo zdefiniowany „anty”, a ja wolę w samorządzie rozwiązania niewykluczające. Wolę zawsze szukać porozumień i jednoczyć ludzi wokół celu czy zadania.

 

 

 

 

Oceń publikację: + 1 + 34 - 1 - 81

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.