Sport

Wiosennego pecha ciąg dalszy. Śląsk - Korona 1:2

2012-03-11, Autor: Łukasz Maślanka
Po meczu Śląska Wrocław z Koroną Kielce na myśl nasuwa się jedno pytanie: co się stało z tą drużyną? Zespół trenera Oresta Lenczyka przegrał 1:2 i wiosną pozostaje bez zwycięstwa.

Reklama

Na stadionowym zegarze wybiła 76. minuta. Piłkarze Korony Kielce wywalczyli rzut rożny, ale musieli chwilę poczekać, by wznowić grę, bo na murawie pojawił się nowy zawodnik - Kamila Kuzerę zastąpił Piotr Malarczyk. Okazało się, że pomocnik kieleckiej ekipy zanotował istne wejście smoka. Był na boisku kilkanaście sekund, ale świetnie odnalazł się w polu karnym Śląska i zamienił na gola dobre dośrodkowanie Pawła Sobolewskiego. Ta akcja przesądziła o wyniku meczu.

>Zobacz kibiców na meczu Śląska z Koroną.

Wrocławianie po stracie gola nieco się przebudzili i zaczęli atakować odważniej. Ale kielczanie umiejętnie się bronili, dopisało im też szczęście - groźny strzał Dariusza Pietrasiaka zablokował Tadas Kijanskas, a mocny strzał Przemysława Kaźmierczaka z rzutu wolnego zatrzymał się na poprzeczce bramki Korony. I po ostatnim gwizdku zrozpaczeni piłkarze Śląska z niedowierzaniem kręcić głową. Wiosną jeszcze nie wygrali, stracili fotel lidera, a warszawska Legia rozsiada się na nim coraz wygodniej.



Mecz z Koroną miał być dla Ślaska przełomowy. Tylko zwycięstwo mogło zbliżyć wrocławian do Legii, wygrana dobrze zrobiłaby też morale zespołu, który wiosną póki co obrywa. I wszystko wskazywało na to, że drużyna trenera Oresta Lenczyka stanie na wysokości zadania. Tym bardziej, że udało się jej dobrze rozpocząć to spotkanie. Już w 6. minucie gry prowadzenie dał Śląskowi Łukasz Madej, który zamienił na gola dobre podanie Cristiana Diaza. Wrocławianie po objęciu prowadzenia grali w miarę pewnie, ale szczęście uśmiechało się do nich tylko przez kilkanaście minut. W 22. minucie po rzucie rożnym ładnym strzałem popisał się Kijanskas, Korona wyrównała i mecz zaczął się od nowa.

Remisowy gol sprawił, że Śląsk “siadł”. Wrocławianie notowali sporo strat, grali dość statycznie i nie potrafili poważnie zagrozić bramce gości. Widowisko poziomem nikogo porwać nie mogło, ale w tej ogólnej mizerii lepsze wrażenie sprawiali piłkarze z Kielc. Ale do przerwy nie udało im się znaleźć drogi do bramki strzeżonej przez Rafała Gikiewicza. Śląsk mógł zaś ponownie objąć prowadzenie, ale techniczny strzał Łukasza Madeja był tyleż efektowny, co niecelny.

>Tak na zdjęciach wygląda przebieg spotkania.

Przed niedzielnym meczem w obozie Śląska mówiono, że jeśli wrocławianie dotrzymają kroku walecznym zawodnikom Korony, a do tego pokażą więcej piłkarskiej jakości, powinni rozprawić się z rywalem. Jakości jednak zabrakło. I to, co przez pierwsze minuty drugiej połowy pokazały oba zespoły, można swobodnie nazwać ligową kopaniną. Pierwszy groźny atak udał się Ślaskowi, a była już 73. minuta gry. Wtedy dokładnym i efektownym podaniem w pole karne popisał się Piotr Celeban, w polu karnym na piłkę czaił się już Cristian Diaz, ale strzelił źle i posłał piłkę obok bramki Korony. Po chwili zaś sprawdziło się stare piłkarskie porzekadło, że niewykorzystane sytuacje lubią się zemścić. Mścicielem okazał się wspomniany wcześniej Piotr Malarczyk, który celnym strzałem dał Koronie drugą bramkę w tym meczu i - jak się okazało - trzy punkty za zwycięstwo.

Śląsk chce, ale nie może. Im bardziej się stara, tym gorzej mu wychodzi - takie wnioski nasuwają się na myśl po niedzielnej porażce z Koroną Kielce. Wrocławski zespół jest obecnie tylko cieniem drużyny, która jesienią skutecznie wojowała w T-Mobile Ekstraklasie i zdobyła tytuł mistrza jesieni. Dzisiejszy Śląsk razi nieporadnością. Pozyskani zimą piłkarze, Słowak Patrik Mraz i Słoweniec Dalibor Stevanović póki co w zespole nie zaistnieli i nie dali mu nowej jakości. A pozostali gracze Śląska grają poniżej swoich umiejętności. Czy to wina przeprowadzki na nowy stadion na Pilczycach, a także fatalnego stanu murawy na tym obiekcie? Być może. Tyle, że rywale grają na tym samym stadionie i na tej samej trawie, a jednak zdobywają na niej punkty. Pewne jest jedno: Śląsk musi się przebudzić, bo z taką grą będzie mu ciężko powtórzyć sukces z poprzedniego sezonu i obronić tytuł wicemistrza Polski.

Śląsk Wrocław - Korona Kielce 1:2 (1:1)
Bramki: Madej (6.) - Kijanskas (20.), Malarczyk (76.)

Śląsk: R.Gikiewicz - Celeban, Fojut, Wasiluk (49. Pietrasiak), Pawelec - Sobota, Elsner (76. Cetnarski), Kaźmierczak, Mila (76. Dudek), Madej - Cristian Diaz.
Korona: Małkowski - Golański (60. Lenartowski), Kijanskas, Stano, Lisowski - Kuzera (75. Malarczyk), Jovanović, Vuković, Sobolewski - Korzym, Gołębiowski (86. Bąk).

Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).
Żółte kartki: Pawelec - Golański.
Widzów: ok. 18 tys.

Oceń publikację: + 1 + 0 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (3):
  • ~Maciej 2012-03-11
    19:28:41

    0 0

    to nie pech, kompletny brak umiejętności.

  • ~Spiochu 2012-03-11
    20:20:58

    0 0

    Jak tak dalej pójdzie to 43 tys. stadion będzie jedynie zapełniony w 1/5

  • ~Wrocławianin303 2012-03-12
    08:23:45

    0 0

    Z Niezdobytej Twierdzy Śląsk stał się Chłopcami Do Bicia. :(
    Byłem na meczu, pójdę na następne, ale smutek jest.

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Kogo poprzesz w wyborach prezydenta Wrocławia?







Oddanych głosów: 8689