Nie przegap

Wrocław na bogato jak za Porfirogeneta

2022-05-13, Autor: Arkadiusz Franas

To, że politycy się spotkają nie dziwi nic. To, że w Hali Stulecia vel Ludowej - już bardziej. A najsmutniejsze jest to, że po zapowiadanej wielkiej burzy mózgów „rekomendacje, o których na razie słyszałem, to są rzeczy dość oczywiste. Nie chcę powiedzieć trywialne, ale w miarę oczywiste”. Może dlatego, że burzy nie było…

Reklama

Gdybym napisał, że czekałem na Samorządowy Okrągły Stół, który odbył się we Wrocławiu, to byłoby to stanowcze nadużycie. Bo od początku było wiadomo, że nie będzie ani prawdziwego stołu, ani rzetelnej reprezentacji samorządów, ani on nie mógł być „okrągły”, bo nie spodziewałem się, by poza organizatorami i ich sympatykami, pojawiła się jakaś inna silna reprezentacja władz. Z kilku powodów. Nie wiem, czy najważniejszym nie było to, iż od początku zapowiadało się to jako kolejny miting pewnej frakcji Platformy Obywatelskiej, która wyczynia harce pod nazwą „TAK. Dla Polski” lub wariant lokalny - Dolny Śląsk Wspólna Sprawa. Wystarczy spojrzeć choćby na listę zaproszonych posłów samej PO. Nie ma ich za dużo na Dolnym Śląsku, ale nie wszyscy dostąpili zaszczytu.

Zaskoczyło mnie natomiast miejsce i sposób realizacji. Które jakoś dziwnie skojarzyły mi się z opisem ceremoniału przyjmowania gości w pałacu, za czasów Wschodniego Cesarstwa Rzymskiego zwanego Bizancjum, sporządzonego przez Konstantyna VII Porfirogeneta.

„Gdy już wszyscy znajdują się na swoich miejscach (…) ostiariusz ze złotą rózgą (…) wprowadza obcego posła. (…) Poseł pada na twarz przed cesarzami, a w tejże samej chwili odzywa się głos fletów. (…) W czasie, gdy obcy poseł zbliża się do tronu, wchodzą najstaranniej dobrane osoby z jego świty i, po złożeniu czołobitności cesarzowi, zatrzymują się. Gdy logoteta zadaje posłowi zwykłe pytania, złote lwy zaczynają ryczeć, a złote ptaszki na tronie i na złotych drzewach rozmieszczone zaczynają melodyjnie śpiewać. Dzikie zaś zwierzęta znajdujące się na stopniach tronu poczynają podnosić się ze swoich legowisk i wspinać na tylne łapy”.

I nie chodzi o to, kto tym razem był Porfirogenetem i czy aby na pewno były ryczące złote lwy, ale było na bogato.

Ale wróćmy do początku, bo całe wydarzenie rozpoczęło się już w niedzielę na wrocławskim stadionie. W niedzielę, choć z tego co słyszałem, to już trochę nieoficjalnie dzień wcześniej podczas meczu Śląska… Na stadionie miało być roboczo, czyli w wąskich grupach, zwanych stolikami, dyskutowano o różnych sprawkach związanych z przybyciem do Polski uchodźców z Ukrainy. I ok, nie mnie oceniać jak wyglądał podział proporcji między stolikami, meczem, a cateringiem. Całe wydarzenie cały czas szumnie bowiem zapowiadano: „Ponad 120 ekspertów, samorządowców, działaczy NGO, związkowców, przedstawicieli nauki, świata biznesu przez dwa dni pracowało nad "białą księgą" rekomendacji zmian prawnych w związku z przybyciem do Polski ponad 3 milionów uchodźców z Ukrainy”.

A po „pracowitej” niedzieli przyszedł bizantyjski poniedziałek. W dniu tym w Hali Stulecia nadal zarządzanej przez spółkę Hala Ludowa, stąd ta moja wymienność nazwy, zorganizowano wielkie show. Zwane „okrągłym stołem”. Nie wiem skąd organizatorom przyszła do głowy ta nazwa, bo ten najbardziej znany, przypomnę jeśli ktoś nie pamięta, był spotkaniem dwóch trwale zwalczających się stron, czyli władzy komunistycznej PRL i solidarnościowej opozycji. A tu we Wrocławiu sami kumple, sorry, kumpele i kumple, którzy co rusz spotykają się w różnych sprzyjających geograficznie i klimatycznie warunkach, by jednoczyć się głównie jako frakcja Platformy Obywatelskiej walcząca o przyzwoite miejsca na partyjnych listach wyborczych.

Zresztą sam gospodarz, prezydent Jacek Sutryk powiedział to, nie o frakcyjnych walkach oczywiście, a kumpelskim nastroju, podsumowując spotkanie: „Udało się zrealizować założenie, które postawiliśmy przed sobą. To spotkanie nie miało konfrontacyjnego charakteru. To spotkanie pokazało przez tych kilka godzin, że tak samo rozumiemy tę sytuację, tak samo rozumiemy cele”.

Ale szyld to podstawa. Do tego mega obiekt, a w nim reflektory, telebimy, kamery fruwające nad głowami, dywany, obrusy… Dzięki Bogu, nie wystrugano specjalnego mebla jak w 1989 roku, tylko w okrąg ustawiono mniejsze stoliki. Myślę, że nie dlatego, iż chcieli zaoszczędzić, ale nie znaleźli stolarzy, którzy w tak krótkim czasie, by takie cudo wykonali.

Ile to kosztowało? Porfirogeneta też nie wiedział, choć w czasach Bizancjum nie była to kwestia przysyłania rachunków i pieniędzy między spółkami miejskim, które w ten sposób zawsze ukryją prawdziwe koszty, a one przecież też był zaangażowane w organizację stołowej pompy. Nie wspominając rzeszy pracowników magistratu w tych dniach poświęcających swój czas na umilanie atmosfery gościom i budowanie dobrej atmosfery wokół imprezy.

A propos pieniędzy. To właściwie najważniejszy postulat tego spotkania – chcemy kasy na uchodźców. Należy się, oczywiście. Problem w tym, czy ktoś jest teraz w stanie realnie skontrolować, czy samorządy wydadzą je tylko na ten cel, a nie na podobne igrzyska?

Co de facto dało więc to spotkanie? Tu głos oddam wojewodzie dolnośląskiemu, Jarosławowi Obremskiemu, który w samorządzie działa, z niewielkimi przerwami, ponad 30 lat, a pojawił się na tym spotkaniu, wysłuchał uwag i powiedział w telewizji Echo 24:  

„Raczej mam wrażenie, że te rekomendacje, o których na razie słyszałem, to są rzeczy dość oczywiste. Nie chcę powiedzieć trywialne, ale w miarę oczywiste”.

Czyli co, wystarczyłoby spotkanie zdalne?

 

 

Oceń publikację: + 1 + 18 - 1 - 21

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.