Sport

Wrocław pechowy dla nowego trenera reprezentacji. Polska - Słowacja 0:2

2013-11-16, Autor: Łukasz Maślanka
To miał być udany debiut Adama Nawałki w roli selekcjonera reprezentacji Polski. A wyszło tak, że piętnastu facetów wkurzyło 42 tys. widzów na stadionie we Wrocławiu i kilka milionów przed telewizorami. Bo po kiepskim meczu Polska przegrała towarzyskie spotkanie ze Słowacją 0:2.

Reklama

Blisko 41 tys. - to liczba piątkowego wieczoru. Tylu właśnie widzów wybrało się do Wrocławia na mecz biało-czerwonych z reprezentacją Słowacji. Takiej frekwencji na nowym wrocławskim stadionie nie widziano od wakacji, gdy Śląsk walczył z hiszpańską Sevillą w eliminacjach Ligi Europy. Wtedy nadzieje też były spore, a skończyło się na blamażu. We Wrocławiu udanie przygodę z polską kadrą miał rozpocząć trener Adam Nawałka, a skończyło się podobnie - na rozczarowaniu, niedosycie i gwizdach z trybun.
 
Nowy trener reprezentacji pracę zaczął od solidnych roszad. W pierwszym składzie na mecz ze Słowakami wystawił m.in. Pawła OlkowskiegoRafała Kosznika z Górnika Zabrze, a także Tomasza Jodłowca z warszawskiej Legii. Natomiast w trakcie gry na boisku pojawił się kolejny zabrzanin Krzysztof Mączyński oraz Adam Marciniak z Cracovii. To piłkarze znani raczej koneserom polskiego futbolu, czy formatu reprezentacyjnego? Nad tym po ich debiucie warto głęboko się zastanowić. Całości dopełnili gwiazdorzy - Artur Boruc, Jakub Błaszczykowski czy Robert Lewandowski. I trzeba przyznać, że w pierwszych dwudziestu minutach meczu biało-czerwoni wyglądali nieźle. Często byli przy piłce, próbowali ładnej dla oka, kombinacyjnej gry. A Słowacy musieli skupić się na obronie i przerywaniu akcji Polaków. W tej części gry podpieczni Adama Nawałki mogli pokusić się o gola, ale strzał Tomasza Jodłowca obronił Kozáčik. Słowacki bramkarz poradził sobie też ze strzałem z rzutu wolnego Jakuba Błaszczykowskiego.
 
W miarę upływu czasu goście zaczęli się rozkręcać. Sygnał do ataku dał Nemec, ale Boruc poradził sobie z jego strzałem. Ale przy kolejnej próbie bramkarz angielskiego Southampton był bezradny, a był też pewnie wściekły, bo skapitulował przez fatalne błędy swoich obrońców. W 30. minucie Hamšík zrobił, co chciał w polu karnym, odegrał do Kucki, a ten tylko dostawił nogę i dał Słowacji prowadzenie. Strzelony gol dodał drużynie gości wiatru w żagle, gospodarze się pogubili - zwłaszcza obrońcy, w których szeregi wkradła się niepotrzebna nerwowość. I nie trzeba było długo czekać na kolejnego gola. W 39. minucie Mak sprytnie przedarł się w pole karne, Marcin Kamiński nie spieszył się z interwencją i Słowak pewnie podwyższył na 2:0. Po chwili mogła paść kolejna bramka, ale Boruc w świetnym stylu obronił strzał Kucki. Efekt był do przewidzenia. Gdy sędzia Marco Borg zaprosił piłkarzy do szatni na przerwę, schodzących z boiska Polaków żegnały gwizdy kibiców.
 
Zaledwie kilka minut gry w drugiej połowie wystarczyło, aby kibice zirytowali się nie na żarty. Z trybun można było usłyszeć “Polska grać, k… mać” i “Co wy robicie, Polacy co wy robicie?”. Biało-czerwoni po przerwie bowiem wyszli na boisko rozkojarzeni. I gdyby nie fatalne pudło Maka, mogli przegrywać już 0:3. Później na boisku zrobiło się niemrawo. Polscy piłkarze nadal walczyli głównie z własną niemocą, często niepotrzebnie wycofywali piłkę aż do Boruca, co kibice kwitowali głośnymi gwizdami. Na połowie rywala zaś stwarzali śladowe zagrożenie. Słowacy widząc, że gospodarze nie są najlepiej dysponowani, też nie kwapili się do bardziej intensywnej gry i spokojnie grali swój futbol. Gdy już Polacy czymś błysnęli, to na ogół dzięki indywidualnym popisom któregoś z piłkarzy. W grze całego zespołu było zaś zbyt dużo niedokładności, a za mało pomysłu na to, jak sforsować słowacką defensywę. Naliczyliśmy tylko dwie sytuacje, które mogły przynieść gola - obie po stałych fragmentach gry. W 71. minucie Kozáčik z trudem obronił strzał Błaszczykowskiego z rzutu wolnego. A dziesięć minut później potężnie uderzył Tomasz Brzyski, słowacki golkiper odbił piłkę przed siebie, ale zaskoczony prezentem Marcin Robak uderzył bardzo niecelnie. I Słowacy spokojnie dowieźli do końca meczu dwubramkowe zwycięstwo, które zapewnili sobie jeszcze w pierwszej połowie tego spotkania.
 
Polska - Słowacja 0:2 (0:2)
Bramki: Kucka (31.), Mak (39.).
 
Polska: Boruc - Olkowski, Jędrzejczyk, Kamiński, Kosznik (87. Marciniak) - Błaszczykowski, Krychowiak (87. Pazdan), Jodłowiec (76. Mączyński), Mierzejewski (67. Brzyski), Sobota (75. Robak) - Lewandowski.
Słowacja: Kozáčik - Pekarík, Škrtel, Ďurica, Hubočan - Mak (63. Ďuriš), Kucka (90. Saláta), Pečovský (90. Šesták), Hamšík (85. Čišovský), Stoch (75. Švento) - Nemec (63. Bakoš).
 
Żółte kartki: Škrtel, Hamšik, Pekarik.
Sędzia: Marco Borg (Malta).
 
Widzów: ok. 41 tys.
Oceń publikację: + 1 + 1 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~KOL 2013-11-18
    10:09:13

    0 0

    Wrocław pechowy... dobrze, że mamy jeszcze kilka miast w naszym kraju na testowanie pechowości. Tylko trzeba jakąś ekipę na wózkach inwalidzkich za sparingpartnera naszym wystawić...

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 528