Wiadomości

Wrocław: śmiertelne pobicie przed nocnym klubem. Ruszył proces jednego z napastników

2018-04-20, Autor: Bartosz Senderek

W piątek przed wrocławskim sądem rozpoczął się proces Sebastiana W., który jest oskarżony o pobicie ze skutkiem śmiertelnym. 31-letni mężczyzna we wrześniu ubiegłego roku brał udział w bójce przed wrocławskim klubem Banana, w wyniku której trzy tygodnie później pobity chłopak zmarł na oddziale intensywnej terapii.

Reklama

Zdaniem rodziny Gracjan P. był pogodnym, wesołym, młodym, zawsze uśmiechniętym człowiekiem. Miał dobry kontakt z rodzicami i siostrą, która podczas rozprawy podkreślała dobre stosunki brata z jej dzieckiem. – Kiedy idziemy na cmentarz, mój syn za każdym razem pyta, dlaczego Gracjan do nas nie przychodzi i dlaczego nie ma drabiny do nieba, żebyśmy mogli go odwiedzić – mówiła przed sądem.

W piątek rano w przed wrocławskim sądem swoje zeznania złożył oskarżony o udział w pobiciu Sebastian W. oraz rodzina zmarłego. Zeznawali też kuzyn ofiary, który wraz z ofiarą przebywał w klubie oraz mężczyzna, który udzielał Gracjanowi P. pierwszej pomocy przed klubem.

Z relacji krewnego, z którym mężczyzna spędzał wieczór, wynika, że Gracjan P. około godziny 2:00 miał wstać od stolika. – Byłem pewien, że on idzie dalej tańczyć, więc nie szedłem za nim – zeznał. Gdy okazało się, że towarzysz nie wraca, mężczyzna rozpoczął poszukiwania krewnego. Nie było go ani na parkiecie, ani w palarni, ani przed klubem, nie odbierał telefonu. Mężczyzna mówił w sądzie, że przed klubem pytał kilka osób o swojego kompana, jednak nikt mu nie potrafił pomóc. Ponadto zeznał, że nie widział akcji ratunkowej, ani karetki pogotowia, która miała tej nocy interweniować przed klubem.

Mężczyzna podkreślał za to, że w trakcie wieczornego wyjścia, nic nie wskazywało na to, by mogło ono mieć tragiczny finał. – Do momentu, w którym straciłem z nim kontakt, nie widziałem żadnej osoby, z którą mógł mieć zatarg. Z nikim się nie kłócił, nie szarpał. Podchodziło w tym czasie do nas kilka osób, ale to były normalne osoby, z którymi żartowaliśmy – mówił przed sądem.

Jeszcze tej samej nocy miał zjawić się w mieszkaniu rodziców Gracjana P., by sprawdzić, czy mężczyzna nie wrócił do domu i odebrać swoje rzeczy, które tam zostawił przed wyjściem na imprezę. Rano ojciec mężczyzny został poinformowany o ty, że jego syn znajduje się w szpitalu i jest operowany.

W piątek sąd odczytał też zeznania świadka, który tej nocy bawił się w klubie i widział bojkę pod lokalem. – Między 2:00 a 3:00 wyszedłem z lokalu na zewnątrz, wtedy zauważyłem w pobliżu szarpaninę, w której mogło uczestniczyć około 20 osób. Po chwili te osoby rozbiegły się w różnych kierunkach i zauważyłem leżącego na ziemi mężczyznę – relacjonował świadek, który udzielił pierwszej pomocy i poinformował pogotowie. – Z tyłu głowy leciała mu krew, płynęła wzdłuż torowiska. Mężczyzna był przyćmiony – zeznawał.

Sebastian W., który zasiada na ławie oskarżonych, tłumaczył, że niezbyt dobrze pamięta przebieg zdarzenia, bo tej nocy sporo wypił. – Pamiętam, że między mną a oskarżonym doszło do sprzeczki słownej przed klubem – zeznawał w piątek, mówiąc, że przyznaje się do zarzutów, ale tylko częściowo. Sebastian W. tłumaczył, że do klubu przyszedł z przyjacielem i była to jedyna znana mu osoba w klubie. Oskarżony w trakcie przesłuchania podkreślał, że ofiarę uderzył tylko raz, później Gracjan P. był bity przez innego mężczyznę. – Po moim uderzeniu pięścią pokrzywdzony upadł, ja dalej nie ingerowałem, tam była większa grupa ludzi – zeznawał, twierdząc, że ofiara biła się z innym mężczyzną. – Pokrzywdzony kilka razy się przewracał, wstawał i dalej walczył – dodał. Gdy po którymś ciosie pokrzywdzony nie wstał Sebastian W. wraz z innymi osobami odeszli z miejsca zdarzenia.

– Żałuję tego, co się stało. Życia chłopakowi już nie zwrócę. Muszę ponieść tego konsekwencję, ale nie chcę odpowiadać za czyjeś czyny – mówił w piątek przed sądem Sebastian W., który zgodził się dobrowolnie poddać karze. Za udział w bójce ze skutkiem śmiertelnym, mężczyźnie grozi kara 10 lat pozbawienia wolności. Ze względu na kryminalną przeszłość oskarżonego sąd może jednak wymierzyć karę nawet o półtora raza wyższą.

Z dotychczasowym ustaleń wynika, że drugą osobą biorącą udział w pobiciu był Paweł J., mężczyzny nie udało się jednak zatrzymać (jest poszukiwany przez policję). Ojciec ofiary w toku postępowania zeznał, że do jego miejsca pracy miał przyjść mężczyzna, który obiecał pomóc rodzinie w odnalezieniu drugiego z napastników, który według jego informacji z podrobionymi dokumentami miał wyjechać z Polski. – Od tego czasu kontaktowałem się z tym mężczyzną raz, powiedział mi, że nic nie ustalił. Po tym nasz kontakt się urwał – mówił podczas przesłuchania ojciec ofiary.

Oceń publikację: + 1 + 6 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.