Wiadomości

Wrocław to miasto bez bohaterów

2022-04-01, Autor: Arkadiusz Franas

Kilka dni temu Wrocław opuścił Radosław Ratajszczak, wieloletni prezes zoo i twórca potęgi tej największej atrakcji stolicy Dolnego Śląska. Opuścił miasto bez fanfar. Pewnie nawet nie czekał na nie, choć Wrocław to takie dziwne miasto, które nie potrafi docenić ludzi tworzących jego potęgę. Czy ktoś zna odpowiedź na pytanie, dlaczego tak mamy? My?

Reklama

Lata temu, w poprzednim wcieleniu zawodowym, często dostawałem z centrali prośby: zapytajcie dziesięciu słynnych wrocławian o… I w mojej głowie zawsze pojawiało się alarmujące pytanie: ilu?! Tylu? No dobrze: Jan Miodek, Władysław Frasyniuk, Lech Janerka… No właśnie. Kto jeszcze? Inni dawno wyjechali.

Tak samo jak Radosław Ratajszczak. Dlaczego przestał być prezesem zoo? Oficjalny powód: sam zrezygnował. To prawda, ale jakoś się nie dziwię. Mógł właściwie powiedzieć jak Waldemar „Nowy” Morawiec, bohater filmu „Psy” Władysław Pasikowskiego: „Chyba już pójdę, nie? Co tu będę tak sam siedział…”.

Podobno prezes Ratajszczak jakoś miał trudność z nawiązaniem kontaktu z nowym prezydentem Wrocławia… Gdy rozbudowywał i unowocześniał ogród zoologiczny, to tworzył jednoosobowy zarząd tej instytucji. A po zmianie ekipy rządzącej w mieście zarząd poszerzono o członkinię, co chyba prezes zoo mógł odebrać jako element braku zaufania.

Więc prezes spakował walizki i udał się do Wietnamu, a prezesem została członkini. Bez konkursu, choć zapowiadano nawet międzynarodowy. Dlaczego? Bo tak można, a o innych rzeczach nie będę pisał, gdyż plotkami się brzydzę bardziej niż zsiadłym mlekiem i nóżkami w galarecie. Dodam jedynie, że z tego, co wiem, to pierwszy raz w historii tego ogrodu, nawet biorąc pod uwagę czasy Breslau, szefem została osoba, która nie ma doświadczenia w hodowli zwierząt. Choć może trzeba się cieszyć, że tym razem po uwagę nie był brany prezes MPK, bo on zawsze jest brany pod uwagę. Ale wtedy trzeba by było obowiązkowo poinformować o tym fakcie co najmniej Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami.

A propos, nie wiem czy Państwo zauważyli, że ów prezes znów został odznaczony i wyróżniony. Tym razem medalem za zasługi dla Stowarzyszenia Kombatantów Misji Pokojowych ONZ. No, no, no … zazdrość. Prezes ma już chyba więcej odznak i medali niż niejeden północnokoreański generał.

To tyle o żyjących bohaterach, bo we Wrocławiu dość słabo pamięta się również o tych, którzy odeszli. Proszę spytać młodych o wymienienie znanych wrocławian. Na bank będą mieli problem. Nie ma pomników, miejsc pamięci, czasami gdzieś można zauważyć ledwo widoczne tablice na kamienicach, w których bohaterowie mieszkali. Albo gdzieś głęboko schowane w budynkach popiersia. Ile osób wie, o tym, że na Cmentarzu Osobowickim jest Aleja Zasłużonych? Albo kto tam spoczywa?

Od kilku lat grono wrocławskich pracowników akademickich i miłośników Wrocławia próbuje zrealizować inicjatywę „ławeczek profesorskich”, które miałyby stanąć gdzieś w rejonie gmachu głównego Uniwersytetu Wrocławskiego. Poprzedni prezydent ich zbywał, obecny nawet nie chce wysłuchać, władze uczelni nie chciały i nie chcą się tym zająć. Jeśli nawet, ktoś wysłucha, to zaraz pada: a kto by tam miał „siedzieć”? Niektóre postacie przecież były związane z poprzednią władzą… A z kim mieli być związani rektorzy czy profesorowie, którzy żyli i pracowali w czasach PRL? Z CIA? Choć może nawet i niektórzy byli… W kraju, w którym nie przeprowadzono lustracji, a tylko niektórzy z nowej władzy, którzy pierwsi dorwali się do teczek pozabierali co było im wygodne… Cały czas nad tym się zastanawiamy? W kraju, w którym de facto nie potępiono wielu współpracowników stalinowskiej dyktatury, a niektórych wręcz hołubiono… Czy jeszcze o tym myślimy?

Jeśli komuś będzie na przykład przeszkadzało towarzystwo Stanisława Kulczyńskiego, Ludwika Hirszfelda, Hugo Steinhausa czy Alfreda Jahna, to niech się do panów profesorów nie dosiada. A Wrocław musi o nich pamiętać i oddać im cześć. I być dumnym z tak wspaniałych ludzi.

Proszę tego cytatu z „Wykładów z filozofii dziejów” nie odnosić jako przytyku do tej czy innej osoby, choć wiem że i tak me prośby nie będą wysłuchane, ale Georg Wilhelm Friedrich Hegel zapisał w nich: „Dla kamerdynera nikt nie jest bohaterem… nie dlatego by ten nie był bohaterem, lecz dlatego, iż tamten jest kamerdynerem”. Chyba nie chcemy, by nas brano za zakompleksionych kamerdynerów.

Oceń publikację: + 1 + 60 - 1 - 18

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.