Wiadomości

Wrocławscy naukowcy o aktualnym stanie pandemii w Polsce [RAPORT]

2020-05-18, Autor: mgo/mat.pras.

Epidemia w Polsce i we Wrocławiu prawdopodobnie wciąż jeszcze się rozwija, choć tempo jej wzrostu spadło. Na Dolnym Śląsku jest ono niższe niż w stolicy regionu czy w całym kraju. Ciągle jednak liczba nowych przypadków jest zbyt wysoka, by rezygnować z ograniczenia kontaktów, ponieważ szybko możemy wrócić do gwałtownego wzrostu epidemii – to główne wnioski z modelowania epidemiologicznego wrocławskich naukowców z grupy MOCOS.

Reklama

Grupa MOCOS Wrocław to inicjator międzynarodowego projektu badawczego MOCOS International. Zespół zajmuje się analizą ryzyka, tworzy prognozy na kolejne dni i tygodnie, a także rekomendacje, jak zwalczyć COVID-19. Grupę MOCOS założył 12 lutego prof. Tyll Krüger z Politechniki Wrocławskiej, zajmujący się modelowaniem matematycznym w medycynie i biologii.

Naukowcy stworzyli zaawansowany model matematyczny, który symuluje ludzkie zachowania i pozwala oszacować aktualne tempo rozprzestrzeniania się wirusa, a tym samym ocenić, na jakim etapie rozwoju jest epidemia.

- Fakt, że epidemia nie znajduje się już w fazie wzrostu wskazuje, że dotychczasowe ograniczenia były skuteczne. Obecny etap epidemii przypomina balansowanie na krawędzi, skąd łatwo przechylić się zarówno w stronę wygasania, jak i wzrostu. Nie powinniśmy więc zmieniać dotychczasowych zachowań prewencyjnych, a wręcz je zintensyfikować, aby maksymalnie skrócić czas trwania epidemii i zminimalizować jej negatywne konsekwencje społeczno-ekonomiczne - ocenia grupa MOCOS.

Jej zdaniem do skutecznego zwalczenia epidemii konieczne jest zastosowanie strategii Testuj, Trop, Redukuj!, czyli połączenie wytężonych działań w kierunku:
● szerokiego testowania na obecność wirusa, w tym przypadków łagodnych,
● szybkiego i skutecznego śledzenia kontaktów osób zakażonych przez służby
epidemiologiczne,
● ograniczania kontaktów społecznych.

W obecnej fazie epidemia charakteryzuje się stałą liczbą nowych zakażeń w ustalonej jednostce czasu (np. w ciągu tygodnia) - jest to tzw. stan endemiczny. Spośród możliwych stanów epidemii - wzrostu (stały przyrost zakażeń w jednostce czasu), wygasania (stały spadek zakażeń w jednostce czasu) i endemicznego, epidemia w stanie endemicznym trwa najdłużej - do momentu znalezienia szczepionki lub do momentu osiągnięcia odporności stadnej w populacji. Celem wszystkich powinno być jak najszybsze doprowadzenie do wygaśnięcia epidemii poprzez redukcję okazji do nowych zakażeń. Jest to nie tylko możliwe, ale i zdecydowanie bardziej opłacalne ekonomicznie i społecznie, niż wydłużanie czasu zagrożenia.

Epidemię będziemy mogli uznać za zakończon,ą jeśli przez dwa tygodnie nie będziemy notować nowych zakażeń. MOCOS podkreśla, że nawet wzrost na poziomie 5 przypadków dziennie jest zagrożeniem - każdy kraj, który doświadczył gwałtownego wzrostu zakażeń, znajdował się wcześniej na etapie tylko kilku przypadków. I przypominają, że każdy z nas ma bezpośredni wpływ na to jak szybko uda się wygasić epidemię.

W raporcie czytamy: “Powinniśmy dalej powstrzymywać się od kontaktów społecznych, przestrzegać minimalnej odległości pomiędzy ludźmi oraz skutecznie stosować środki prewencyjne (maseczki, dezynfekcja).”

Dane o mobilności w skali Polski i Dolnego Śląska są zgodne: nadal ograniczamy kontakty związane z rozrywką i zakupami oraz unikamy korzystania z komunikacji zbiorowej. W ostatnich 3 tygodniach zaczęliśmy jednak wracać do pracy oraz bardzo intensywnie korzystać z terenów zielonych. Powrót do kontaktów międzyludzkich w pracy i w parkach może stymulować wzrost zakażeń dlatego zalecana jest ostrożność.

Niebawem pojawi się aplikacja, umożliwiająca śledzenie kontaktów z osobami zakażonymi. Warto, abyśmy jej używali - rekomendują naukowcy - bo, jak wynika z analiz, zaczyna być efektywnym narzędziem, obniżającym poziom nowych zakażeń, dopiero jeśli używa jej więcej niż 72 proc. populacji.

Wyjątkowa w skali kraju jest obecnie sytuacja na Śląsku, gdzie wybuch nowego ogniska spowodował gwałtowny wzrost zakażeń.

- Takie ogniska są wynikiem przebywania wielu ludzi na niewielkiej powierzchni. Wystarczy jedna zakażona osoba, aby wirus rozprzestrzenił się na całą grupę i dalej, przez gospodarstwa domowe i osobiste kontakty - komentują członkowie grupy MOCOS.

Podobne ogniska, choć w mniejszej skali, odnotowywane są w całym kraju w Domach Pomocy Społecznej. - Zalecamy regularne testowanie pracowników służby zdrowia na obecność koronawirusa. Likwidując takie ogniska zapalne, będziemy mogli zredukować liczbę dziennych zakażeń do zera i wrócić do normalnego życia, przynajmniej na poziomie regionalnym - dodają naukowcy.

Czy zatem otwieranie żłobków i przedszkoli nie jest ryzykowne? - Z doświadczeń na Śląsku i w Domach Pomocy Społecznej można wnioskować, że ludzie przebywający na małych przestrzeniach stanowią dla siebie nawzajem zagrożenie epidemiologiczne. Podobne ryzyko dotyczy też żłobków i przedszkoli. Jeżeli zostaną otwarte, powinny sumiennie przestrzegać zasad bezpieczeństwa epidemiologicznego i koniecznie być często kontrolowane, aby uniknąć rozprzestrzeniania się epidemii - radzą autorzy raportu.

Oceń publikację: + 1 + 3 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.