Biznes
Wrocławski Taksówkarz: o rajdowcu, który zabił taksówkarza, mówili „bomba zegarowa”
W zeszłym tygodniu wyszedł z więzienia kierowca rajdowiec, który w 2010 zabił na skrzyżowaniu Powstańców i Hallera innego kierowcę. Po sprzeczce narzeczonego córki, a zapewne wcześniej jakiejś akcji na drodze, facet postanowił rozwiązać sprzeczkę atakując taksówkarza nożem. Odsiedział za ten czyn 8 lat. Niech ten, być może trochę przejaskrawiony przykład nagannego zachowania wprowadzi nas w dzisiejszy temat, a jest nim agresja na drodze.
My taksówkarze z agresywnymi zachowaniami mamy do czynienia w różnych formach. Kiedyś sprzeciwiłem się, żeby do mojego samochodu dosiadła się piąta osoba, wtedy jadący już ze mną pasażer siedzący po mojej prawej stronie dostał amoku i w czasie jazdy zaczął łapać za kierownicę. Tłumaczenie, że mogą mi za taki „nadmiarowy przewóz” zabrać licencję nie docierało do niego. Typek stwierdził, że mam „pojechać na jego zasadach”. Natychmiast zjechałem na pobocze i wezwałem pomoc przez „papugę”. Zanim ta przybyła miałem przeciwko sobie dwóch pijanych facetów i dwie niemiłe panie. Ganialiśmy się dookoła samochodu.
Zobacz także
Miałem wtedy w aucie pałkę typu „tonfa”, ale jej nie użyłem. Uderzenie takim sprzętem mogłoby mieć opłakane skutki. Mogłem się bronić i prawdopodobnie sąd zinterpretowałby taką obronę jako jej przekroczenie. Przecież nie atakowali mnie kijami.
Gdy klienci pytają mnie, czy taksówkarz to niebezpieczny zawód, bez namysłu odpowiadam, że tak. Klient może doprowadzić cię do takiego stanu, że będziesz chciał mu zrobić krzywdę – to jest niebezpieczne.
Ostatnio modne jest odwoływanie się do psychologii transportu. Otóż okazuje się, że określony typ psychologiczny danego kierowcy może powodować pewne niebezpieczne zachowania. Przecierałem oczy ze zdumienia po przeczytaniu paru artykułów na ten temat. Kierowca to złożona istota. Jest kombinacją: inteligencji, osobowości, temperamentu i szeroko rozumianej sprawności. I te przeważające cechy sprawiają, że jest albo Nad-Maxem bez zasad na drodze, albo flegmatykiem stroniącym do niebezpiecznych zachowań za kierownicą.
Ciekawym zjawiskiem jest spotkanie na drodze dwóch „szeryfów” w sytuacji stresowej lub niebezpiecznej. Wtedy zgodnie z mądrością ludowego przysłowia mamy: trafiła kosa na kamień. W rezultacie mamy finalnie dwa rozbite samochody i brak winnych, bo obaj sprawcy są przecież „przedstawicielami wymiaru sprawiedliwości”.
Wiele lat temu – w dobie, kiedy nagrywanie filmików jeszcze nie istniało – widziałem takie spotkanie. Na Placu Hirszfelda ktoś komuś zajechał drogę. Osoba, która stwierdziła, że to ujma na jej honorze zatarasowała sprawcę i podeszła do jego otwartego okna. Prawy sierpowy spowodował, że młodemu chłopakowi spadły okulary. Agresor zaspokoił swoją chęć wymierzania sprawiedliwości, ciekawe tylko jak czuła się druga strona, jak szmata? Czy na taką ewentualność dobrze jest mieć kamerkę w aucie? Pewnie tak, bo bywają i tacy agresorzy, którzy potrafią cofnąć i z impetem uderzyć w przód samochodu, na którym muszą się wyżyć.
Słyszeliście o przypadku faceta, który był fizycznie dużym misiem, ale jego problemy psychiczne finalnie spowodowały nieciekawe zdarzenie? Zaskoczony w ślepej uliczce, kierowany strachem, w odpowiedzi na agresywne zachowanie dwóch pieszych po prostu ich rozjechał. Jednego ciągnął za autem 800 metrów, aż tamten niedoszły napastnik obdarł sobie pietę do gołej kości.
Pewnie minie jeszcze wiele lat, kiedy brak społecznego przyzwolenia będzie eliminował niebezpiecznych i agresywnych kierowców. Jeden z klientów opowiadał mi, jak jechał przez niemieckie miasto w nocy z prędkością 80 km/h. Jego kolega – tubylec – zapytał go, dlaczego łamie zasady? – No przecież jest pusto i nie ma ruchu – odpowiedział. – Tutaj nie łamiemy przepisów – skwitował sytuację Niemiec. – Ci, co łamią przepisy, muszą być przygotowani na zapłatę za to i to rychłą.
To jest jeden z sekretów polskich kierowców za granicą. Oni doskonale wiedzą o sprawności tamtejszej policji i nie robią takich głupot jak w kraju. Za granica nie toleruje się agresji na drodze. W kraju za to im odwala. Na głowie mają kredyt, problemy w pracy, może nawet nieudane pożycie małżeńskie, niską samoocenę i wielkie auto z setkami koni pod maską. Muszą się gdzieś wyżyć, najlepiej na drodze w sferze anonimowości swojego pojazdu. Inni kierowcy to „debile” i „nieudacznicy”, bo jadą przecież zgodnie z przepisami.
Wiecie, co mówili o tym rajdowcu, który zabił wspomnianego już na wstępie taksówkarza. Mówili, że to był człowiek jak bomba z zegarowym zapalnikiem – do czasu aż eksplodował. Nie życzę wam spotkania takiego człowieka na swojej drodze. Nie uświadczycie u niego empatii, która powoduje, że nie pozabijamy się wszyscy na tych drogach. Empatia jest potrzebna i reakcja na złe zachowania też. Widziałem takową na rondzie Placu Kościuszki. Pieszy zmusił kierowcę Jeepa do hamowania, bo przechodził na pasach. Kierowca wysiadł z samochodu i chciał pieszemu wytłumaczyć „ręcznie” swoją złość. Niestety inni piesi ujęli się za tym pierwszym i facet miał przeciwko sobie już parę osób. Odpuścił. Brawo rodacy! Nie dajmy się zdominować chamstwu i bezprawiu na drodze. To prowadzi donikąd, a raczej do kolejnych wypadków i ofiar. A co robić w stresowej sytuacji, kiedy trzeba jednak odreagować. To proste. Ja waliłem pięścią w podsufitkę swojego volvo. Pięć ciosów serią pomagało się rozładować. Myślę, że i wy macie takie sposoby.
A Wy doświadczyliście agresji na Wrocławskich ulicach, która zaczynała być groźna dla waszego bezpieczeństwa?
Kiciek
Zobacz także
Komentarze (0):
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.
Najczęściej czytane
Najczęściej komentowane
Alert TuWrocław
Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!
Wyślij alert