Wrocławskie zoo świętuje piątą rocznicę powstania Afrykarium. Odwiedziło je 8 mln osób

Idea pierwszego na świecie, tematycznego oceanarium zrodziła się w głowie prezesa wrocławskiego zoo – Radosława Ratajszczaka - w trakcie podróży służbowej, gdzieś między Belgią i Holandią. Przekucie pomysłu w funkcjonujący obiekt zajęło 5 lat, Dzisiaj Afrykarium jest jedną z największych atrakcji turystycznych w Polsce, a zoo szacuje, że od otwarcia odwiedziło je 8 mln osób. Pojawiają się nowe gatunki zwierząt, a także nowe osobniki gatunków, które już je zamieszkują.

- Pierwszymi mieszkańcami, a właściwie mieszkankami, Afrykarium zostały 6 sierpnia samice kotika afrykańskiego – Nabi i trzymiesięczna wówczas Zola. Następnie 11 sierpnia wypuściliśmy na wybieg pierwsze pingwiny przylądkowe, które przyjechały z Francji. W kolejnych tygodniach dołączyły do nich osobniki z Gdańska i Wielkiej Brytanii. To był niesamowity czas, bo ptaki musiały poznać nie tylko nowy dom, ale również nowych współlokatorów. Trzeba dodać, że jest to gatunek monogamiczny, więc podejrzewaliśmy, że za chwilę będą dobierać się w pary. I nie pomyliliśmy się. Dzisiaj mamy ponad 100 osobników, a zaczynaliśmy od 55 – opowiada Paweł Borecki, opiekun pingwinów i kotików.

- Pamiętam, jak przyjmowaliśmy pierwsze transporty ryb z Holandii. To były dwa tiry, które rozładowywaliśmy całą noc. Biegaliśmy od samochodów do zbiorników aklimatyzacyjnych kilka godzin. Potem było czekanie i obserwowanie, czy ryby dobrze się czują. Ogromna ekscytacja, ale też stres. Byliśmy w końcu odpowiedzialni za życie kilku tysięcy ryb, w tym gatunków bardzo rzadkich, zagrożonych wyginięciem – wspomina Jakub Kordas, kierownik akwariów we wrocławskim zoo.

Krzysztof Krawczyk, kierownik administracji Afrykarium, mówi, że pierwszy rok funkcjonowania Afrykarium był permanentnym stanem gotowości. - Wszystko działało bez zarzutu, ale instalacja wodna w tym obiekcie to rozwiązanie innowacyjne, które jest jednocześnie Systemem Podtrzymywania Życia. Odetchnęliśmy dopiero po nawałnicy w 2015 r., kiedy cała Wielka Wyspa została odcięta od prądu. Wtedy system zabezpieczeń się sprawdził, bo ruszyły agregaty prądotwórcze i zwierzęta w Afrykarium były bezpieczne – opowiada. 

Marcin Matuszczak, opiekun manatów, przyznaje, że dla niego niezapomniany był pierwszy transport manatów z duńskiego Zoo Odense. Trzyletni bliźniacy Armstrong i Gumle jechali do Wrocławia dobę. - Pierwszy raz transportowaliśmy do naszego zoo tak duże zwierzęta wodne. Było mnóstwo niewiadomych - jak zniosą podróż, czy się zaaklimatyzują, czy właściwie przygotowaliśmy dla nich warunki życia, czy mamy odpowiedni pokarm, generalnie, czy wiemy wystarczająco dużo o tym gatunku. Przypomnę, że manaty to gatunek mało znany i zagrożony wyginięciem, a dorosłe osobniki mogą osiągać nawet 1 000 kg masy ciała! – mówi.

Wśród nowych mieszkańców Afrykarium pojawiły się m.in. żółwie pustynne, mrówki liściarki, mureny, meduzy, warzęchy, kleszczaki, czy sorkonosy. Urodziły się manaty - Lavia i Piraya, hipopotam nilowy - Zumba, kotiki afrykańskie - Hugo i Ivy, a także wykluło się 50 piskląt pingwinów przylądkowych. Trudno powiedzieć, ile przybyło ryb, ale pracownicy zoo szacują, że kilka tysięcy.

- Kiedy otwieraliśmy Afrykarium, mieszkało tu ok. 250 gatunków zwierząt, głównie ryb. Teraz jest o 100 gatunków więcej. Od początku zakładaliśmy, że Afrykarium będzie się zmieniać i rozwijać – komentuje Radosław Ratajszczak, prezes wrocławskiego zoo.

I dodaje, że w ciągu ostatnich 5 lat, od otwarcia Afrykarium w zoo wiele się zmieniło – otwwarte zostały m.in. Odrarium, Smoki Indonezji, Terytorium Panter i Wilcza Ostoja. Teraz Wrocławski Ogród Zoologiczny planuje kolejne inwestycje.