Wybitnie nudny mecz na Stadionie Wrocław. Śląsk Wrocław - Wisła Płock 0:0 [RELACJA, DUŻO ZDJĘĆ]

Przed meczem awizowano, że w Śląsku nie zagra Ryota Morioka. Japończyk miał narzekać na kontuzję, a dodatkowo jego forma ostatnio jest mizerna. Lider środkowej formacji na boisku jednak się zameldował. Z kolei na prawym skrzydle pojawił się Peter Grajciar, a Łukasz Madej mecz zaczął na ławce rezerwowych. Te drobne roszady kadrowe to wszystko, na co mógł sobie pozwolić trener Rumak, chcąc zaskoczyć nieco swojego kolegę po fachu z płockiej Wisły.

ZOBACZ GALERIE ZDJĘĆ
PIERWSZA CZĘŚĆ --> TUTAJ
DRUGA CZĘŚĆ ---> TUTAJ

Pierwsza połowa tego spotkania po prostu się odbyła. Oba zespoły dały pokaz antyfutbolu, a emocji na boisku było tyle, co podczas zawodów w zbieraniu ogórków. Gra falowała, kompletnie brakowało składnych akcji, swoje nieco lepsze chwile miał raz Śląsk, raz Wisła. Ale szukać w tym większego ładu lub składu - żeby to zrobić, trzeba by się uzbroić w szkło powiększające i dużo nadziei. W Śląsku było widać pewną nerwowość, przez co do przerwy aż trzech wrocławian miało na koncie żółtą kartkę. Do notesu sędziego trafił Filipe Goncalves, Ryota Morioka i Mariusz Pawelec.

Goście zaatakowali nieco groźniej tylko raz, po strzale Dominika Furmana z rzutu wolnego. W Śląsku celnie uderzał Peter Grajciar, ale kopnął tak słabo i czytelnie, że bramkarz Wisły Płock mógłby wyjść ze stadionu na parking, wrócić na swoje miejsce i zdążyłby złapać tę piłkę.

Po przerwie oba zespoły zaczęły grać jakby nieco żwawiej. W Wiśle dobre minuty notował Arkadiusz Reca, który na boisku pojawił się po przerwie. Jego strzały nijak nie mogły zaskoczyć Mariusza Pawełka, ale umówmy się - w tak nudnym meczu nawet leniwe próby ataków poruszały lekko emocje.

Śląsk wykreował sobie świetną okazję po mniej więcej godzinie gry. Wtedy Lasza Dwali trafił w słupek, dostając dobre podanie od Grajciara. Słowak też próbował szczęścia i w 72. minucie uderzył mocno, soczyście i niewiele brakowało, a pokonałby Seweryna Kiełpina. Piłkarz Śląska krzywdy jednak gościom nie zrobił.

Tutaj zaznaczymy, że Peter Grajciar był w tym meczu zawodnikiem Śląska, który stwarzał największe zagrożenie pod bramką rywala. I to mówi samo za siebie, bo Słowak nie ma szczególnie dużego nerwu do gry w ofensywie. Jego koledzy z przedniej formacji byli w tym meczu zupełnie bezbarwni. Ryota Morioka zaliczył kilka ładnych podań, ale dynamika i szybkość w jego grze nie istniała. Bence Mervo dużo biegał, ale był bezproduktywny. A nad występem Kamila Bilińskiego, który dostał od trenera prawie pół godziny gry, spuśćmy zasłonę milczenia.

Śląsk nie traci bramek i nie przegrywa - to dobra wiadomość. Ale jest też zła: żelazną defensywą i samymi remisami nie da się zwojować wiele, nawet w Ekstraklasie. Śląsk potrzebuje i bramek, i punktów. Kolejną okazję do tego, by wreszcie wygrać, będzie miał 26 sierpnia, gdy w Krakowie zmierzy się z Wisłą.

Śląsk Wrocław - Wisła Płock 0:0

Śląsk Wrocław: Pawełek - Pawelec, Celeban, Kokoszka, Dwali - Grajciar, Filipe Goncalves, Stjepanović, Morioka (76. Madej), Alvarinho - Mervo (65. Biliński)
Wisła Płock: Kiełpin - Stefańczyk, Szymiński, Bożić, P. Stępiński - Kun, Furman, Kriwiec (65. Rogalski), Ilijew, Merebaszwili (46. Reca) - Kante (76. Drozdowicz)

Żółte kartki: Goncalves, Morioka, Pawelec.
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków)

Widzów: ok. 6,6 tys.

Zobacz galerię