Sport

Wyboista droga, która doprowadziła do medalu. Podsumowanie sezonu Betard Sparty

2020-10-15, Autor: Bartosz Królikowski

To dla nikogo nie był łatwy sezon. Przygotowania zaburzone przez koronawirusa, ograniczona ilość kibiców na trybunach, a pod koniec rozgrywek sporo kłopotów z pogodą. Betard Sparta Wrocław swoje problemy też miała i choć przed sezonem można było po cichu liczyć na więcej, to biorąc pod uwagę wszelkie okoliczności brązowy medal można uznać za wynik satysfakcjonujący. Czas zatem na podsumowanie minionej już kampanii PGE Ekstraligi, w wykonaniu wrocławskich żużlowców.

Reklama

Rozczarowująca przez długi czas forma Maxa Fricke’a, ogromne problemy Maksyma Drabika, brak progresu wśród juniorów poza naturalizowanym Glebem Czugunowem, konieczność zatrudnienia gościa, by jakoś to wszystko poskładać do kupy i spory pech do warunków pogodowych w fazie play-off. W trakcie minionego już sezonu Betard Sparta Wrocław miała sporo kłopotów. Były momenty imponujących zwycięstw, były chwile niespodziewanych porażek. W pewnej chwili byli jedną nogą poza play-off, ale ostatecznie wywalczyli brązowe medale. Wrocławscy kibice dostali niezłą huśtawkę nastrojów. Zakończoną sukcesem, jeśli spojrzymy na przekrój całego sezonu. Główny cel od lat pozostaje wciąż niezrealizowany, gdyż tego złota wciąż brakuje, ale w tym sezonie realnie oceniając, nie było na to szans. Brakowało stabilnej formy i wyrównanego poziomu całej drużyny. Liderów było natomiast za mało, aby to wszystko zrekompensować. Z drugiej strony jednak w kluczowych momentach wrocławianie potrafili się zmobilizować i choć do dwumeczu o brąz z Falubazem przystępowali osłabienie urazami, przez co ogólnie byli nieco skazywani na porażkę, pokazali charakter. Jak natomiast spisywali się indywidualnie poszczególni zawodnicy?

(Skala ocen – szkolna)

Maciej Janowski – w przypadku „Magica” można powiedzieć, że ten sezon był po prostu kolejnym potwierdzeniem tego, co wie doskonale każdy fan Betard Sparty Wrocław. Niezależnie od tego co się dzieje, czy zespołowi idzie lepiej, czy gorzej, na Janowskiego praktycznie zawsze można liczyć. Rzadko zdarzało się, by liczba przywiezionych przez niego punktów nie była dwucyfrowa. Na Stadionie Olimpijskim był prawdziwym królem. W spotkaniach domowych miał nawet lepszą średnią od Taia Woffindena. Co jednak jeszcze istotniejsze, Maciej był najsolidniejszym punktem drużyny w najważniejszych meczach. Nawet gdy wrocławianie mieli problemy w Lesznie, Lublinie, czy Częstochowie, on przywoził dużo punktów. To on był najlepiej punktującym żużlowcem w Zielonej Górze w rundzie zasadniczej, gdy Sparta wygrała jak się potem okazało kluczowy mecz z Falubazem. Oceniam go za ten sezon minimalnie lepiej od Woffindena właśnie z uwagi na wagę punktów, które zdobywał. Był zdecydowanie najrówniejszy jeśli chodzi o formę w całym zespole.

Ocena: 5

Tai Woffinden – klasy Brytyjczyka nikt nigdy nie zaprzeczy i w tym sezonie również był razem z Janowskim absolutnym liderem Sparty. Najwyższa ogólnie średnia punktowa w całym zespole (szósta najwyższa w lidze), najlepszy na wyjazdach spośród wrocławian, a do tego częsta znakomita jazda drużynowa, gdy niekiedy poświęcał się, by pomóc koledze z pary utrzymać prowadzenie. Po prostu kolejny bardzo dobry sezon „Tajskiego” we Wrocławiu. Minus przy ocenie jaki mu stawiam jest wynikiem nieco gorszej postawy w często kluczowych meczach. Nie słabej, żeby nie było, ale słabszej niż można od niego oczekiwać. Mowa tu choćby o meczach z Włókniarzem Częstochowa, który nie leżał Brytyjczykowi w tym sezonie, albo o domowym starciu w rundzie zasadniczej ze Stalą Gorzów, które Sparta minimalnie przegrała (44:46), utrudniając sobie znacznie drogę do fazy play-off. Woffinden przywiózł wówczas tylko 8 punktów (przy 14 Janowskiego). Oczywiście nie twierdzę, że Sparta przegrała wówczas przez niego, absolutnie nie. Reszta drużyny oprócz „Magica” spisała się jeszcze słabiej. Ale były w tym sezonie momenty, gdy wrocławianie potrzebowali tego „Super-Taia”, trzykrotnego mistrza świata, a on nie zawsze pokazywał się w pełni. Oczywiście fazę play-off z tego wyłączamy, bo nie było jego winą, że tor w Gorzowie był bardzo niebezpieczny i złamał tam rękę. To jest bardziej minus spowodowany oczekiwaniami niż faktyczną słabą formą, ale od kogo wymagać przywożenia wielu punktów w kluczowych meczach, jak nie od zawodnika pokroju Taia.

Ocena: 5-

Gleb Czugunow – patrząc po pozostałych juniorach, Sparta nie wie ile miała szczęścia, że z Gleba udało się zrobić Polaka przed tym sezonem. Czugunow zrobił w tym sezonie to, co przede wszystkim miał zrobić – postęp. W wielu spotkaniach to on był tym trzecim, zaraz za Janowskim oraz Woffindenem. Na Stadionie Olimpijskim wykręcił nawet średnią powyżej dwóch punktów. Do poprawy natomiast wyjazdy, ale trudno oczekiwać wszystkiego naraz od młodego zawodnika, który pojechał tak naprawdę drugi pełny sezon w PGE Ekstralidze. Ogólnie Glebowi zdarzały się przeciętne mecze, w których przywoził po 5-6 punktów, albo kompletne tąpnięcia (2 pkt w Lublinie), choć te znacznie rzadziej. Jednak progres w liczbach widać jak na dłoni. W tym sezonie jego ogólna średnia to 1,765. W poprzednim było to 1,361. W play-off miał również pecha, bo zdradliwy tor w Gorzowie szybko wykosił go z rywalizacji, a efekty upadku było widać nawet w dwumeczu o brąz, gdy nie miał sił męczyć się z potwornie trudnym torem Falubazu. Mimo to patrząc na przekrój całego sezonu, był pewnym punktem drużyny i uratował pozycję juniora.

Ocena: 4

Chris Holder – beneficjent przepisu o możliwości zatrudnienia tzw. „gościa” z Ewinner 1. Ligi. Na co dzień zawodnik Apatora Toruń sprowadzony do Wrocławia po trzech kolejkach, by ugasić pożar wywołany przez koszmarną wówczas formę Dana Bewleya oraz Maxa Fricke’a. I Holder ten pożar ugasił. Były mistrz świata nie zawsze dawał wiele punktów. Na dwucyfrówkę od niego trzeba było czekać aż do rewanżowego meczu o brąz. Ale zawsze dawał te kilka punktów, które niekiedy okazywały się bardzo istotne w końcowym rozrachunku. Każda drużyna z czołówki potrzebuje kogoś takiego. Kogoś kto nawet jeśli nie porwie, to zawsze jest gwarantem paru ważnych punktów. Australijczyk był kimś takim w Betard Sparcie. No i nie można zapomnieć o jego udziale w zdobyciu brązowego medalu. Na piekielnie męczącym torze w Zielonej Górze poradził sobie słabo, ale to akurat można było zrozumieć, biorąc pod uwagę co tam się działo. Za to w rewanżu we Wrocławiu wszedł znakomicie w buty nieobecnego Taia Woffindena i swoimi czternastoma punktami dołożył sporą cegłę do odrobienia przez Spartę strat i zawieszenia sobie brązu na szyi. Za cały sezon dałbym mu raczej 4-, ale za ten medalowy rewanż należy mu się bonus. Czy będziemy go oglądać na stałe w przyszłym sezonie w Sparcie? Wątpliwe gdyż jego Apator Toruń awansował do PGE Ekstraligi, a do Sparty ma trafić Artiom Łaguta. Tak czy inaczej, sprowadzenie go jako gościa, było trafionym posunięciem.

Ocena: 4

Max Fricke – żeby ten człowiek potrafił przekuć swoje „momenty” w stałą formę, na zadowalającym poziomie… . Niestety jednak jakby nie patrzeć, miniony już sezon ligowy był dla Maxa może nie kompletnie nieudany, ale na pewno rozczarowujący. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że jego średnia punktowa w poprzednim sezonie przekroczyła 1,8 na mecz, a w tym wróciła na poziom 1,5 na mecz. Niestety forma Australijczyka była strasznie niestabilna. Fricke przede wszystkim koszmarnie zaczął, przywożąc tylko 6 punktów w czterech pierwszych meczach. Potem rozpoczął się progres zwieńczony 9 punktami w zwycięskim meczu z Unią Leszno. Później znowu zjeżdżamy w dół (2 punkty przeciwko Włókniarzowi u siebie, 3 punkty ze Stalą Gorzów) i pod koniec rundy zasadniczej do góry. Półfinały z gorzowianami znów kiepsko, a w dwumeczu o brąz dwie dwucyfrówki (pierwsze w sezonie). Po drodze natomiast potrafił wygrać pierwsze w życiu zawody cyklu Speedway Grand Prix. Jakby ktoś wsiadł na rollercoaster w kształcie formy Fricke’a, to by się na bank porzygał. Choć Max ma plusa do oceny za świetne występy w starciach o brąz, to jednak jego dobrej dyspozycji bardzo często brakowało Sparcie. Pozostaje mieć nadzieję, że skoro ten sezon ligowy był dla niego krokiem w tył, tak w następnym zrobi dwa do przodu, bo w SGP pokazał, że potencjał ma imponujących rozmiarów.

Ocena: 3

Maksym Drabik – biorąc pod uwagę regres jaki Maksym zaliczył względem poprzednich sezonów, jego ocena powinna być jeszcze niższa. Forma Drabika w tej kampanii pikowała sobie w dół w zawrotnym tempie. Początek był jeszcze nawet niezły. Może poza wyjazdami, bo te młody żużlowiec miał beznadziejne calutki sezon. Ale im dalej w las tym gorzej, aż się Drabik najwyraźniej zgubił w tym lesie, bo przed ostatnim meczem fazy zasadniczej z ROW-em Rybnik po prostu zniknął ze składu i więcej go nie widzieliśmy. Co siedzi w jego głowie obecnie, tego nie wie zapewne nikt, a przynajmniej nikt spoza klubu, bo Maksym w tym sezonie z mediami nie rozmawiał. Nawet w trakcie meczów nie udzielał w telewizji zwykłych wywiadów dotyczących poszczególnych biegów. Tylko że osobiście staram się go nieco zrozumieć. Przez tą aferę z dopingiem sporo rzeczy zwaliło się młodemu chłopakowi na głowę i ktoś wrażliwy naprawdę mógł się załamać w takiej sytuacji. Oczywiście nie uważam, że nie należy tej sprawy wyjaśnić. Jeśli była wina, powinna być i kara. Ale jestem w stanie sobie wyobrazić jaki bałagan może być teraz w głowie Drabika, oraz że mógł on się w nim pogubić. To z kolei zawsze widać, nawet u doświadczonych zawodników, a co dopiero u młodych talentów. Jeśli Maksym pozbiera się mentalnie, i oczywiście nie zawieszą go nie wiadomo na ile, znów może być silnym punktem drużyny. Czeka go długa droga i trudno będzie mu ją pokonać samemu, więc miejmy nadzieję że jednak dopuści do siebie ludzi, którzy zechcą mu pomóc.

Ocena: 3-

Dan Bewley – musiał Tai Woffinden się połamać i oddać mu swój sprzęt, żeby Brytyjczyk pokazał swój potencjał. Bewley przez większą część sezonu albo nie jeździł, albo jak na początku sezonu, jak jeździł to fatalnie. Dan na pewno ma potencjał. Pokazywał to w zawodach juniorskich, pokazał to w fazie play-off. Być może to faktycznie jest kwestia głównie sprzętu, że wcześniej mu nie szło i warto w niego zainwestować. Być może po prostu potrzebował więcej czasu, aby fizycznie oraz psychicznie przywyknąć do walki o wyższe cele niż kiedykolwiek wcześniej w najlepszej żużlowej lidze świata. To jak na sprzęcie Woffindena radził sobie na potwornie trudnym torze w Zielonej Górze, a potem cenne punkty jakie przywiózł w rewanżu, pokazują że Sparta nie powinna z niego rezygnować. Jeśli do Wrocławia przybędzie Artiom Łaguta, Bewleyowi może być trudno o miejsce w drużynie w przyszłym sezonie. Chyba że tak jak Czugunow, stanie się Polakiem i będzie mógł startować jako junior. Ale to jest raczej niemożliwe. Tak czy inaczej, za cały sezon należy mu się krytyka, ale za to jak sobie poradził w kluczowym momencie i jak zastąpił Woffindena w dwumeczu z Falubazem, duże brawa. Może być lepiej. Czy będzie, przekonamy się.

Ocena: 2

Michał Curzytek – przed sezonem niewielu się raczej spodziewało, że Sparta tak często będzie korzystać z 18-latka. Ale to pokazuje co by było, gdyby z Czugunowa nie udało się zrobić juniora. Byłaby masakra. Nie chcę tutaj bardzo krytykować Curzytka. To jest jeszcze żółtodziób i wszystko przed nim. Nie można było od niego za wiele wymagać, bo jakie były realia każdy wiedział. Na pewno brawa za walkę, gdyż choć dużych szans nie miał, w niektórych biegach, przede wszystkim młodzieżowych, naprawdę walczył. Zdarzało mu się dobrze wystartować, a potem trwonić wszystko błędami. Podczas bardzo trudnych zawodów w Zielonej Górze w dwumeczu o brąz wywracał się jak tylko wsiadał na motor na potwornie męczącym i wymagającym torze. To po prostu jeszcze nie jest ten poziom. Ma potencjał, ale to nie jest jego czas.

Ocena: 2-

Przemysław Liszka – miał być kolejny krok naprzód i silny duet juniorów z Glebem Czugunowem, a wyszło tak, że trener Śledź wolał stawiać na Michała Curzytka zamiast niego. Bądźmy szczerzy, katastrofalny sezon dla Liszki. Liczby? W poprzedniej kampanii 46 biegów i 39 punktów, w tej tylko 23 biegi i ledwie 15 pkt. Często przyjeżdżał tak daleko z tyłu, że jak ktoś oglądał w telewizji to kamera nie obejmowała już Liszki, a jak ktoś patrzył na żywo to musiał się nieźle nakręcić głową, żeby obserwować co się dzieje z przodu i z tyłu stawki. Nikt nie oczekiwał od niego, że będzie wygrywał biegi juniorskie jak leci i punktował nie wiadomo jak przeciwko seniorom. Ale z tych 23 startów w tym sezonie aż 14 to ostatnie miejsca. Trójkę z kolei przywiózł tylko jedną (paradoksalnie zdobytą nie przeciw beznadziejnemu Rybnikowi, a wicemistrzowi kraju, Stali Gorzów). Jeżeli Liszka nie zaliczy dużego, niespodziewanego progresu, Betard Sparta będzie musiała poszukać na rynku transferowym jakiegoś porządnego juniora, bo Czugunow już nim nie będzie. Ile z kolei znaczy dobry junior, oprócz Czugunowa pokazywali choćby Dominik Kubera (Unia Leszno), Norbert Krakowiak (Falubaz), czy Jakub Miśkowiak (Włókniarz Częstochowa).

Ocena: 1

Oliver Berntzon – jego nie oceniam bo widzieliśmy go tylko dwa razy w roli gościa, gdy tej roli nie mógł pełnić Chris Holder. Zresztą bardzo dobrze, bo Szwed niczego ciekawego nie pokazał, a w tych dwóch meczach przywiózł tylko łącznie 3 punkty. Do zapomnienia.

 

Oceń publikację: + 1 + 2 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Kto powinien zostać nowym marszałkiem Dolnego Śląska?






Oddanych głosów: 1583