Sport

Wyciągnąć wnioski z własnych błędów. Śląsk jedzie do Płocka na mecz z Wisłą [ZAPOWIEDŹ]

2020-06-10, Autor: Bartosz Królikowski

Ostatni mecz z Arką Gdynia (1:2) był dla Śląska Wrocław bardzo bolesną lekcją futbolowego życia. Ich dotychczasowa dyspozycja po przerwie spowodowanej pandemią jest BARDZO daleka od ideału, a w tej chwili awans do ósemki, choć niezwykle bliski, nie jest jeszcze w 100% pewny. O ostateczne rozwianie wątpliwości dotyczących awansu, wrocławianie powalczą w Płocku z Wisłą.

Reklama

Gdy zawodnik MMA trafi rywala w szczękę, nie cofa się, dając rywalowi szansę na oprzytomnienie, tylko rzuca się na niego, by skończyć walkę. Gdy kierowca Formuły 1 dostrzeże problemy kierowcy znajdującego się przed nim, dociska mocniej pedał gazu, by go wyprzedzić, a nie uprzejmie wyczekuje, aż jego rywal upora się z kryzysem. Sport polega między innymi, a może i przede wszystkim, na wykorzystywaniu słabości przeciwnika. Tego właśnie Śląsk ani w meczu z Rakowem Częstochowa (1:1), ani już w szczególności w starciu z Arką Gdynia (1:2), zrobić nie potrafił. Słabiutka w tym meczu Arka obnażyła słabości wrocławian. Chociaż nie, wróć, to oni sami pokazali swoją gorszą stronę i dostali to o co się cały mecz prosili. Mimo iż Śląsk już od 12. Minuty prowadził i to po karnym sprezentowanym mu przez przeciwnika, nie ruszył po drugiego gola. Gdynianie nie byli przez zdecydowaną większość meczu w stanie wymienić kilku podań. Nie potrafili oddać naprawdę groźnego strzału. Ich dośrodkowania do znudzenia z łatwością łapał Matus Putnocky. Często sama obecność piłkarzy Śląska w okolicach ich pola karnego, powodowała u nich atak paniki i mylili się w wyprowadzeniu piłki z własnej połowy. Tak słaba była Arka Gdynia. Jednak to właśnie takiej Arki Gdyni, zawodnicy Śląska nie byli w stanie przycisnąć i wykończyć. Jak można mówić o zwycięstwie, gdy zespół gra większość podań do tyłu albo do boku. To jest pozorna kontrola meczu. Niby masz tą piłkę, to rywal musi tracić siły na bieganie za nią. Jednak cały czas balansujesz na cienkiej linii. Jeden błąd, kontra i robi się gorąco. Ale rywale wrocławian nawet kontr nie wyprowadzali.

Niestety Robert Pich po świetnej zmianie jaką dał w meczu z Rakowem, po powrocie do wyjściowej jedenastki, znów pokazał swoją mało produktywną twarz. Owszem wywalczył karnego, ale nie sposób nie odnieść wrażenia, że gdyby jego rywalem w tamtym starciu był ktoś inny niż 18-letni skrzydłowy, to nie dałby się Pichowi w banalny sposób oszukać. Michał Chrapek w pierwszej połowie nawet przyzwoicie wyglądał, ale w drugiej zaniknął w otchłani boiskowej anonimowości. Krzysztof Mączyński od dłuższego czasu niczego ciekawego nie prezentuje. Diego Żivulić robił swoją robotę, a że do jego boiskowych obowiązków ewidentnie nie należy rozegranie akcji, to już druga sprawa. Erik Exposito starał się, szukał miejsca, ale piłka nie trafiała do niego za często i mimo tych starań, nie zrobił tego co najważniejsze w roli napastnika. Tylko Przemysław Płacheta wprowadzał element ożywienia w grę Śląska. Rywale zostawiali mu dużo miejsca, to i miał się jak rozpędzić, a gdy to zrobi, przypomina bardziej wyścigówkę. Jednak gdy przedostawał się pod pole karne rywali, to albo nie miał komu zagrać, albo zatrzymał go słupek, który zastopował jeden z jego strzałów. Mimo starań młodego skrzydłowego, WKS był zdecydowanie za mało aktywny z przodu, a ich obrona, choć przez większość meczu szczelna, pękła pod wpływem jednego rzutu rożnego. A jak pękła to już na dobre i skończyło się dość pechową porażką, aczkolwiek taką, która się należała za kunktatorstwo i przesadny minimalizm.

Jeśli Śląsk radzi sobie zatem lepiej z rywalami w dobrej formie, a w tym sezonie nieraz tak było, to nie mam dobrych wieści. Ich najbliższy przeciwnik, Wisła Płock, dokonała ostatnio rzeczy niebywałej, niezwykłej, a wręcz prawie niemożliwej. Otóż płocczanie w pierwszym meczu po przerwie, dali sobie wbić 4 gole… Koronie Kielce. Kielecki zespół przed spotkaniem z Nafciarzami, w całym sezonie zdobył ich ledwie 15. Żeby ktoś taki załadował ci czteropak, to naprawdę trzeba się postarać. Nawet jeśli Korona po zmianie trenera prezentuje się lepiej. Wisła Płock zatarła nieco koszmarne wrażenie w spotkaniu w Białymstoku przeciwko Jagiellonii, gdzie skąd prawie wywieźli trzy punkty. Prawie, bo „Jaga” wyrównała w 93. Minucie (2:2), ale gdyby „Nafciarze” byli skuteczniejsi, to by dużo wcześniej zapewnili sobie triumf. Zatem płocczanie na pewno są drużyną silniejszą i z większym potencjałem niż Arka. Ale mają kłopoty w defensywie, którą już przed przerwą pandemiczną można było naruszyć. Łącznie w ostatnich pięciu meczach stracili aż 11 goli.

Jednak Wisła Płock to w tym sezonie absolutnie topowa drużyna, jeśli chodzi o stałe fragmenty gry, a konkretnie zamienianie ich na gole. Są pod tym względem najlepszym zespołem w lidze ex aequo z Legią Warszawa. Zdobyli w ten sposób aż 19 ze swych 35 bramek. Widać to też po statystykach obrońców. Ich defensorzy zdobyli łącznie 10 goli. Dla porównania, wszyscy typowo ofensywni obecni zawodnicy Wisły Płock (skrzydłowi, napastnicy i ofensywni pomocnicy) razem wzięci, strzelili ich… też 10. To alarmujące dla Śląska, jako że Arka jednego gola wbiła im po rzucie rożnym, a zagranie ręką Isreala Puerto, które sprokurowało rzut karny w końcówce, również było po rożnym. Podobnie zresztą jak strzał Marko Vejinovicia w poprzeczkę zza pola karnego. Wrocławianie muszą być zatem bardzo uważni, jako że płocczanie mają specjalistę od dośrodkowań. Dominik Furman to najlepszy strzelec i asystent zespołu (7 goli i 6 asyst), prawdziwy generał środka pola, a podania posyłane przez niego potrafią lecieć do celu z ogromną precyzją. Stwierdzenie że bez niego Wisła Płock traci 70% jakości, pozostali piłkarze mogliby uznać za krzywdzące, ale dla kogoś kto patrzy z boku, tak po prostu jest.

Wszyscy widzą, że Śląskowi brakuje kreatywności w środku pola. Napastnik również mógłby być znacznie lepszy. Ale to nie znaczy, że zabrania im to odważnej gry. Bo niedobór to nie brak. Trener Lavicka preferuje wyrachowany, ułożony od tyłu futbol. To dawało efekty w tym sezonie. Ale są takie mecze, w których trzeba wpuścić nieco szaleństwa. Mecz z Arką taki był, nie zostało to zrobione, przyszła sroga kara. Dlatego w starciu z Wisłą Płock, wrocławianie muszą pokazać, że są zespołem lepszym, wpędzić rywala w kłopoty i je wykorzystać. Awans do ósemki może im zapewnić grający w tym samym czasie z Wisłą Kraków, Raków Częstochowa. Wystarczy że przegra albo zremisuje. Jednak tu chodzi o coś więcej. Śląsk sam sobie musi pokazać na co go stać. W przeciwnym wypadku, w grupie mistrzowskiej będzie dostarczycielem punktów, albo przy naprawdę katastrofalnym układzie zdarzeń (dwa zwycięstwa Rakowa, dwie porażki Śląska), do końca sezonu pozostanie 7 sparingów. Podział na grupy nadchodzi. Czas na zmiany jest teraz. Później go zabraknie.

Mecz Wisła Płock – Śląsk Wrocław odbędzie się w środę 10 czerwca o godzinie 18.00 na stadionie w Płocku. Transmisja telewizyjna na Canal+ Sport 2.

Pierwszy mecz Wisła P. – Śląsk z tego sezonu:

Śląsk Wrocław – Wisła Płock 3:1 (Mączyński 14’ Pich 42’ Chrapek 62’ – Michalski 78’), 4 listopada 2019 roku, 14. Kolejka sezonu 2019/20

Ostatni mecz tych drużyn w Płocku:

Wisła Płock – Śląsk Wrocław 2:0 (Furman 66’ Ricardinho 74’(K)), 8 kwietnia 2019 roku, 29. kolejka sezonu 2018/19

Przewidywany skład Śląska:

Putnocky – Cotugno, Puerto, Tamas, Stiglec – Pich, Żivulić, Mączyński, Chrapek, Płacheta - Exposito

Oceń publikację: + 1 + 3 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1113