Sport

Wygrać i nie wpaść w mentalny dołek. Śląsk poszuka rehabilitacji w starciu z Górnikiem

2021-08-15, Autor: Bartosz Królikowski

Europejska przygoda Śląska Wrocław zakończyła się dużo gwałtowniej i o wiele gorszym stylu niż tak naprawdę zasługiwała. WKS schrzanił w Izraelu wszystko co się dało, podając Hapoelowi Beer Szewa awans na tacy. Przed wrocławianami teraz duże wyzwanie pozbierania się po strasznej porażce, a kluczem do tego jest ligowy mecz z Górnikiem Łęczna. Zwycięstwo jest w nim szczególnie potrzebne.

Reklama

Czym był dla piłkarzy Śląska Wrocław rewanżowy mecz z Hapoelem Beer Szewa? Kubłem zimnej wody? Weryfikacją? A może po prostu wypadkiem przy pracy? Zdaje się że wszystkim po trochu. Ten sezon był dla WKS-u póki co naprawdę udany. Dwa remisy w lidze w trzech meczach były rysą na wizerunku, której Śląsk mógł żałować bo zarówno z Wartą Poznań, jak i Lechią Gdańsk dało się wygrać. Ale ostatecznie 5 pkt w 3 pierwszych meczach to nie jest zły wynik. W pucharach szło naprawdę dobrze, bowiem dwa pewnie wygrane dwumecze, zwycięstwo w pierwszym starciu trzeciego, to nie jest coś standardowego dla polskich klubów. Więc w Izraelu Śląsk z pewnością oberwał wodą i to zimną.

Weryfikację na pewno przeszła aktualna dyspozycja WKS-u w obronie. Poprzedzające feralny mecz starcie ligowe z Lechią Gdańsk już było ostrzeżeniem. Wrocławianie popełnili tam mnóstwo błędów, dali swoim pomorskim przyjaciołom mnóstwo prezentów, ale nieskuteczność Łukasza Zwolińskiego oraz świetna forma Michała Szromnika nie pozwoliła gdańszczanom na wygraną, a i remis ledwo uratowali. Śląsk już wcześniej pokazywał, że ta defensywa nie jest dobra. Nieważne nawet w jakim zestawieniu, bo z Verdascą i Poprawą WKS kreował okazje Lechii, a z Gollą oraz Tamasem dawał sobie wbić 5 goli w 2 meczach Araratowi Erywań.

Erupcja tego wszystkiego przyszła niestety w najgorszym momencie. Wszystko co złe w tej defensywie obudziło się i dopadło Śląsk na boisku w Petah Tikva. A właściwie to Śląsk sam siebie dopadł, a Hapoel… nawet niespecjalnie zdążył im w tym pomóc, bo oni ani się obejrzeli, a już prowadzili 2:0, po takich błędach że proszę siadać. Dla przykładu, gol nr 1:

- Wojciech Golla w niby prostej sytuacji nie potrafi wybić piłki głową

- Naprawiający jego błąd Szymon Lewkot w piłkę trafia, ale w taki sposób że nie ma ona dużych szans dolecieć do Matusa Putnockiego

- Zwłaszcza że on idzie do niej w tak niepewny sposób, że już jakakolwiek nadzieja umiera

- W Ekstraklasie to by można jeszcze liczyć, że napastnik sam nie ogarnie dostatecznie szybko o co tu właściwie chodzi i da radę to jeszcze ocalić. Niestety Eugene Ansah szybko się połapał i z zimną krwią wykorzystał sytuację

Kolejne dwa gole dla Hapoelu to efekt następnych błędów, kolejno Makowskiego (nr 2) oraz Garcii i Pawłowskiego (nr 3). Bartłomiej Pawłowski ogólnie tym meczem pokazał, że u Jacka Magiery znaleźć mu dobrą pozycję do gry będzie trudno. Wahadłowy z niego żaden, bo choć w ofensywie może dać i to pewnie niemało, tak na bronieniu to on się kompletnie nie zna. Jeszcze może gdyby grał jako typowy skrzydłowy, a co za tym idzie miał kogoś za plecami, to mógłby nieźle wspomóc. No ale w systemie Magiery nie ma. Jest sam, a on sam w obronie, to jakby nikogo nie było. Jakby tego było mało to kontuzji, prawdopodobnie poważnej, doznał Patryk Janasik. W obliczu tego że Lubambo Musonda prawdopodobnie odejdzie (2 liga duńska), Śląsk musi sprowadzić jeszcze kogoś na wahadło, bo inaczej będzie bardzo niedobrze.

Mimo wszystko tamten mecz był także wypadkiem przy pracy. Wrocławianie tak słabi jak przeciwko Hapoelowi na pewno nie są. Takich błędów, w takich ilościach nie robi się jednak w każdym spotkaniu. WKS ma w tyłach mnóstwo do poprawy, ale no właśnie, do poprawy. Oni mogą i muszą grać dużo lepiej, bo przecież Łukasz Bejger (akurat on gdy wszedł za spalonego mentalnie Lewkota, grał w porównaniu do innych całkiem w porządku), Wojciech Golla, Mark Tamas czy Szymon Lewkot to nie są piłkarze, których nie stać na dobre bronienie z drużynami mocniejszymi od Hapoelu Beer Szewa. Poza tym w Izraelu Śląsk zagrał też wyjątkowo słabiutko z przodu. Erik Exposito był jak duch, Robert Pich sam niewiele mógł, a środek pola nie istniał. Choć to ostatnie akurat aż tak niestety nie dziwi, bo środkowym pomocnikom WKS-u brakuje stabilizacji formy na dobrym poziomie.

Ogólnie mówiąc starcie z Hapoelem to jeden z tych meczów, które najlepiej zapomnieć i zapamiętać jednocześnie. Zapomnieć w kontekście takiej gry, bo Śląsk stać na o wiele, wiele więcej. Zapamiętać, w ramach przestrogi że tak fatalna dyspozycja nie może się powtórzyć, a do poprawy wciąż jest sporo.

Teraz czas skupić się wyłącznie na lidze. Najpierw WKS musi powrócić do wygrywania na Stadionie Wrocław. Co ciekawe, pod wodzą Jacka Magiery, wrocławianie wygrali tylko 1 mecz domowy w lidze, żadnego nie przegrali, ale aż 5 zremisowali. Ten sezon to póki co dwie „domówki”, obie zakończone podziałem punktów. Śląsk poprawił się co prawda na wyjazdach w stosunku do tego co było za Vitezslava Lavicki, jednak solidne punktowanie u siebie to podstawa by walczyć o czołowe miejsca w lidze. Kolejne utraty punktów, narobić im mogą szybkich strat w tabeli, mimo iż nie ma już w tym sezonie drużyny która wygrałaby wszystkie dotychczasowe mecze (po drugiej kolejce już takiej nie było). Wygrana na Stadionie Wrocław to zatem konieczność, zwłaszcza że WKS będzie zdecydowanym faworytem najbliższego meczu.

Ich rywalem będzie zespół Górnika Łęczna. Drużyna ze wschodu Polski to beniaminek i to najbardziej niespodziewany ze wszystkich. Dość powiedzieć że w ubiegłym sezonie łęcznianie w I Lidze również byli beniaminkiem. Niewielu dawało im jakiekolwiek szanse na awans, w tabeli zajęli szóste miejsce, czyli ostatnie które dawało udział w barażach, ale ostatecznie to oni w nich triumfowali. Eliminując po drodze GKS Tychy i w bezpośrednim starciu o grę w Ekstraklasie, ŁKS Łódź. W kadrze zespołu Kamila Kieresia brak nazwisk, które powalałyby na kolana. Największymi gwiazdami na papierze zdają się bardzo doświadczeni w Ekstraklasie Michał Mak oraz Janusz Gol, co przy całym szacunku, wiele mówi. Niedawno zaś dołączył do nich bezpośrednio ze Śląska Wrocław, Damian Gąska, który w ubiegłym sezonie grał na wypożyczeniu w Radomiaku Radom.

Nie powalają też ich dotychczasowe wyniki. Na inaugurację zdobyli punkt w starciu ze słabiutką Cracovią u siebie (1:1), ale później pokonało ich Zagłębie Lubin (1:3) i rozbiła na ich własnym stadionie Warta Poznań (0:4). Trudno zatem póki co powiedzieć, by Górnik wniósł coś ciekawego do ligi. Mimo to Śląsk absolutnie nie może ich lekceważyć. Dla wrocławian to jest mecz typu „must-win”, bez cienia wątpliwości, ale WKS musi zagrać dobry futbol. Swój futbol. Inaczej może się niemiło zaskoczyć.

Mecz Śląsk Wrocław – Górnik Łęczna odbędzie się w niedzielę 15 sierpnia o 17:30 na Stadionie Wrocław. Transmisja na Canal+ Sport.

Przewidywany skład Śląska:

Szromnik – Bejger, Golla, Poprawa, Stiglec – Pich, Mączyński, Lewkot, Praszelik – Quintana, Exposito

Oceń publikację: + 1 + 1 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1242