Sport

Zabrakło kropki nad i. Śląsk Wrocław - Lechia Gdańsk 0:0 [RELACJA]

Bramek nie było, ale mimo wszystko mecz mógł się podobać. Śląsk Wrocław zremisował z Lechią Gdańsk 0:0 i choć wynik nie jest tym, na który liczyli wrocławianie, to jednak ze swojej gry mogą być zadowoleni.

Reklama

To nie był łatwy mecz. Granie w piłkę nożną w takim upale i w takiej duchocie to wyzwanie dla organizmu. Zwłaszcza w Ekstraklasie, gdzie jednak często trzeba solidnie się naharować, aby wywalczyć punkty. Dlatego zawodnikom i Śląska, i Lechii należą się słowa uznania, bo mimo saharyjskiej aury zaprezentowali przyzwoity futbol. Pół żartem, pół serio można też dodać, że również kibicom należą się podziękowania. Zafundowali bowiem piłkarzom prawie 10 minut odpoczynku i czas na spokojne wypicie wody, bo przygotowali taką oprawę, po której boisko spowił zielono-biało-czerwony dym. I grać się nie dało, a i oddychać nie bardzo było czym, co pokazywał bramkarz Lechii, pod którego bramką zadymiło się najmocniej.
Pierwsza połowa meczu należała do Śląska Wrocław. Gospodarze zaczęli nieco przyczajeni, jakby liczyli, że Lechia przejmie inicjatywę i przy okazji szybko “spuchnie” od wysiłku. A w tym skwarze szczególnie trafne było piłkarskie powiedzonko, że lepiej mądrze stać niż głupio biegać. Gdańszczanie nie kwapili się jednak specjalnie do aktywnego atakowania. Zdarzyło im się co prawda raz czy dwa założyć wysoki pressing już pod bramką Śląska, ale trener Lechii Jerzy Brzęczek szybko zrezygnował z tego taktycznego planu, bo szkoda było marnować siły.

Przez mniej więcej kwadrans oba zespoły trochę badały teren, jednocześnie przyzwyczajając się do biegania w takim skwarze. Później za atakowanie na poważnie zabrał się Śląsk. Sygnał do ataku w 15. minucie dał Robert Pich, ale jego strzał pewnie obronił bramkarz Lechii. Kilka minut później piłkę meczową miał Kamil Biliński, który w tej akcji jednocześnie nam zaimponował i mocno zmartwił. Zaimponował, bo jego boiskowe cwaniactwo, dzięki któremu sprytnie minął na połowie boiska Jakuba Wawrzyniaka i pognał na bramkę Lechii, było wysokiej próby. A zmartwił, bo “Bila” po tym sprincie strzelił tak fatalnie, że nie trafił do pustej bramki. Szkoda, bo tak szybko strzelony gol mógłby ustawić mecz pod Śląsk i idziemy o zakład, że wrocławianie mieliby wygraną w kieszeni. Widać jednak, że Biliński jest w coraz lepszej formie i wkrótce takie sytuacje, jakie miał w meczu z Lechią, powinien wykorzystywać z żelazną konsekwencją.

Do przerwy gdańszczanie tylko raz nieco mocniej odgryźli się Śląskowi, do tego przy wydatnej pomocy Mariusza Pawełka. Kapitan Śląska interweniował tak nonszalancko, że zostawił pustą bramkę. Z prezentu próbował skorzystać Makuszewski, ale na szczęście dla gospodarzy jego lob do bramki nie wpadł. Sprawiedliwie dodamy jednak, że w 39. minucie Pawełek odkupił nieco swoje winy, broniąc mocny strzał Grzegorza Kuświka.

Początek drugiej połowy należał do Lechii, bo gdańszczanie po powrocie z szatni na boisko sprawiali takie wrażenie, jakby za wszelką cenę chcieli wbić Śląskowi gola zaraz po wznowieniu gry. I Lechia nieco przeważała, ale przewagi na strzelone bramki przekuć nie potrafiła. Bo też trudno marzyć o golach, gdy strzela się tak, jak zrobił to Piotr Wiśniewski, po uderzeniu którego piłka prawdopodobnie wylądowała w Gdańsku.

Z czasem to Śląsk przejął inicjatywę. I wrocławianie wypracowali sobie kilka świetnych sytuacji strzeleckich, po których pewnie sami się zastanawiali, jak to nie wpadło do bramki rywala. W 64. minucie groźnie uderzał Biliński, kończąc koronkową akcję Śląska. Efektowanie wybronił to jednak Marić. Dziesięć minut później znakomitą szansę miał Pich. Słowak dostał świetne podanie od Flavio Paixao, ale strzelając z pięciu metrów trafił tylko w słupek bramki Lechii.

Liczba ataków gdańszczan na tle tych wykonanych przez Śląsk wygląda po meczu nader skromnie, bo Lechia miała znacznie mniej sytuacji bramkowych. Ale niewiele brakowało, aby mimo źle nastawionych celowników goście wywieźli z Wrocławia zwycięstwo. Tuż przed końcem meczu z rzutu wolnego dobrze przymierzył Bruno Nazario i bramkarz Śląska nie bez trudu obronił to uderzenie.

Śląsk Wrocław - Lechia Gdańsk 0:0

Śląsk Wrocław: Pawełek - Zieliński (64. Pawelec), Celeban, Kokoszka, Dudu - Flavio Paixao, Hołota, Hateley, Kiełb, Pich (81. Grajciar) - Biliński (89. Bartkowiak).
Lechia Gdańsk: Marić - Wojtkowiak, Janicki, Maloca (85. Rudnilson), Wawrzyniak - Makuszewski (67. Mak), Borysiuk, Vranjes (74. Łukasik), Wiśniewski, Bruno Nazario - Kuświk.

Żółte kartki: Hateley - Wojtkowiak, Wiśniewski.
Sędzia: Paweł Gil (Lublin).

Widzów: ok. 8 tys.
Oceń publikację: + 1 + 1 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1175