Wiadomości

Zwycięstwo na pożegnanie z Ekstraklasą. Śląsk Wrocław - Górnik Łęczna 3:2 [RELACJA]

Piłkarze Śląska Wrocław godnie pożegnali się z Ekstraklasą sezon 2015/2016. Pokonali Górnika Łęczna 3:2 i rozgrywki zakończyli na 10. miejscu. To był dla Śląska trudny rok, ale w ostatnich tygodniach wrocławianie pokazali klasę, doprowadzając do pomyślnego finiszu walkę o utrzymanie w Ekstraklasie.

Reklama

Dla Śląska Wrocław mecz z Górnikiem Łęczna był meczem o tzw. złotego ananasa, bo wrocławianie miejsce w lidze zapewnili sobie już wcześniej. Inaczej rywal z Lubelszczyzny - Górnik do Wrocławia jechał bez pewności, czy wróci do domu jako ekstraklasowicz czy może jednak jako spadkowicz. Musiał bowiem liczyć na to, że w Niecieczy Górnik Zabrze nie wygra z tamtejszą Termaliką. Mimo to, trener Śląska Wrocław Mariusz Rumak nie bawił się w kalkulacje ani pozorowane gesty. I przeciwko Górnikowi Łęczna posłał do gry swój najmocniejszy skład. Zabrakło tylko leczącego uraz Dudu.
Siłę Śląska Wrocław było widać od pierwszego gwizdka sędziego. Paradoksalnie, to wrocławianie wyglądali jak zespół, który walczy o ligowe życie. Śląsk grał ofensywnie i aktywnie, Górnik był wyraźnie przytłoczony stawką meczu. Efekt? Już w 5. minucie Ryota Morioka dał Śląskowi prowadzenie. Japończyk na dużym luzie ułożył sobie piłkę przed polem karnym rywala i precyzyjnie uderzył. Futbolówkę podbił jeszcze interweniujący Tomislav Bozić, ale zrobił to bardzo źle i kompletnie zmylił swojego bramkarza.

Stracony gol podziałał na piłkarzy z Łęcznej jak zimny prysznic, bo zabrali się do grania na poważnie. I potrafili zagrozić bramce Śląska. W słupek trafił Grzegorz Piesio, a uderzenie Przemysława Pitrego wyłapał Mariusz Pawełek. Pitry jednak nie odpuścił i 20. minucie popisał się kapitalnym golem. Napastnik Górnika sprytnie podbił sobie piłkę przed polem karnym Śląska, zerknął, jak ustawiony jest Pawełek i zdecydował się na techniczne uderzenie, lobem. Bramkarz Śląska nawet nie próbował interweniować, bo zanim się zorientował, piłka - jak mawiają piłkarze - wpadła mu za kołnierz.

Po zdobyciu gola wyrównującego, goście bardzo wyraźnie szanowali wynik. I grali ostrożnie, często broniąc się w 11 na własnej połowie. Punkt zdobyty we Wrocławiu dawał im bowiem pewny byt w Ekstraklasie i nie było potrzeby szarżować. Śląsk zaś prowadził grę, prezentował się lepiej, ale na klarowane sytuacje bramkowe to się nie przekładało.

Po zmianie stron Śląsk wrzucił wyższy bieg i zabrał się za demontowanie obrony rywala. Sygnał do ataku dał Tomasz Hołota, który w 58. minucie popisał się świetną dwójkową akcją z Pawłem Zielińskim. “Zielu” dobrze dograł koledze w pole karne, a tam Hołota nie stracił zimnej krwi i pewnym strzałem pokonał Prusaka.

Po dosłownie kilkunastu sekundach wrocławianom udała się akcja, będąca wierną kopią poprzedniej. Znów potężnie uderzył Hołota, ale tym razem piłka uderzyła najpierw w Prusaka, a potem w poprzeczkę bramki Górnika i wyszła w pole bramkowe. Tam otwartą drogę do szczęścia miał i Morioka, i Bence Mervo - wystarczyło tylko nogę dostawić… Obaj Panowie jednak chcieli tak bardzo, że przeszkodzili sobie i skończyło się na zamieszaniu.

Ryota Morioka podszedł jednak do sprawy honorowo i zabrał się za naprawianie swojego błędu. W 60. minucie zaimponował - naciskany przez obrońców rywala tuż przed polem karnym spokojnie przyjął piłkę, obrócił się z nią i jakby od niechcenia, ale bardzo precyzyjnie strzelił tuż przy słupku. Jak się okazało, nie do obrony dla Sergiusza Prusaka. W tym momencie Śląsk prowadził już 3:1 i było jasne, że łęcznianie będą musieli się napracować, żeby wywalczyć choćby remis.

Trzeba przyznać, że mimo sporej straty do Śląska goście z Łęcznej nie rzucili ręcznika i mieli momenty solidnej gry. I wrocławscy obrońcy mieli z nimi sporo pracy. Górnik był bardzo bliski zdobycia kontaktowego gola w 79. minucie, gdy Bartosz Śpiączka posłał mocne dośrodkowanie wzdłuż bramki Śląska. Z “długiego” słupka zbiegał Jakub Świerczok i wystarczyło, aby tylko nogę dołożył, ale nie sięgnął piłki, a jego koledzy z drużyny patrzyli po sobie z niedowierzaniem, jakim cudem to nie wpadło. Śląsk odpowiedział groźnym strzałem Kamila Bilińskiego, który kilka minut po zameldowaniu się na boisku znalazł się w sytuacji sam na sam z Prusakiem. “Bila” zdecydowanie zbyt długo składał się do strzału, a gdy już uderzył, bramkarz Górnika zdążył dobrze się ustawić i wybił piłkę.

Swoją drogą - Biliński w kilka minut wypracował sobie sporo dobrych okazji strzeleckich i pokazał, że drzemie w nim spory potencjał. Ale trudno oprzeć się pokusie zadania pytania: ile razy “Bila” musi próbować, by w końcu trafić? Pytanie jest zasadne, bo Śląsk potrzebuje skutecznego Bilińskiego, a na poziomie Ekstraklasy nie ma możliwości, by co mecz marnować tyle sytuacji, ile ma on w zwyczaju.

A już w doliczonym czasie gry zawodnicy gości dopięli swego. W 90. minucie błąd Laszy Dwalego w defensywie wykorzystał Śpiączka i pokonał Mariusza Pawełka, ustalając jednocześnie wynik meczu na 3:2 dla Śląska Wrocław. Radość gości oraz kibiców z Łęcznej była jednak niezmierzona, choć przegrali, dowiedzieli się bowiem, że Górnik Zabrze tylko zremisował w Niecieczy i to on opuścił Ekstraklasę.

Walkę w Ekstraklasie 2015/2016 Śląsk Wrocław zakończył na dziesiątym miejscu. To grubo poniżej ambicji, które klub sygnalizował na starcie rozgrywek. Miała być walka o medale, miała być walka o awans do europejskich pucharów, a skończyło się na turbulencjach, które wyrzuciły z klubu trzech trenerów i praktycznie cały sztab szkoleniowy. Śląsk tułał się po dolnych rejonach tabeli, trafił nawet na ostatnie miejsce w tabeli i w klubie nikomu nie było do śmiechu, gdy myślano o piłkarskiej wiośnie 2016 r.

Pod wodzą trenera Mariusza Rumaka Śląsk odżył, w końcu zaczął grać w piłkę i punktować. I trochę szkoda, że liga już się kończy, bo wrocławianie właśnie zaczęli się rozkręcać. A tak, drużynę czeka głęboka przebudowa. Pewne jest, że odejdzie Tom Hateley, z zespołem raczej pożegna się Robert Pich i Bence Mervo, kontrakt wygasa także Mateuszowi Abramowiczowi, Krzysztofowi Ostrowskiemu, Mariuszowi Pawelcowi, Peterowi Grajciarowi, Tomaszowi Hołocie i Dudu. Trener Rumak chce zbudować we Wrocławiu autorski zespół i już zadeklarował, że niektórzy z tych piłkarzy w Śląsku już nie zagrają. Wygląda więc na to, że w Śląsku Wrocław lato będzie pracowite, a w zespole pojawi się sporo nowych twarzy.

Śląsk Wrocław - Górnik Łęczna 3:2 (1:1)
Bramki: Morioka (5., 60.), Hołota (58.) - Pitry (20.), Śpiączka (90.).

Śląsk Wrocław: Pawełek - Zieliński, Celeban, Kokoszka, Dwali - Grajciar (61. Kiełb), Hateley, Hołota, Morioka, Pich (90. Dankowski) - Mervo (82. Biliński).
Górnik Łęczna: Prusak - Sasin (80. Mierzejewski), Pruchnik, Bozić (66. Świerczok), Leandro - Bonin, Szmatiuk, Bednarek, Nowak, Piesio - Pitry (73. Śpiączka).

Żółte kartki: Zieliński, Biliński, Pawełek.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).

Widzów: ok. 13,5 tys.
Oceń publikację: + 1 + 3 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.