Wiadomości

Zwycięstwo po mękach. Śląsk Wrocław - GKS Bełchatów 1:0

2012-04-07, Autor: Łukasz Maślanka
Wielka Sobota i wielkie męki Śląska Wrocław, szczęśliwie zakończone zwycięstwem. Zespół trenera Oresta Lenczyka pokonał GKS Bełchatów 1:0, po zwycięskim golu Argentyńczyka Cristiana Diaza. Świetne zawody zanotował też bramkarz Śląska Marian Kelemen, którego bez wahania można nazwać bohaterem spotkania.

Reklama

Kluczowe dla losów sobotniego meczu okazało się ostatnie dziesięć minut gry. Kibice Śląska, rozczarowani postawą swojego zespołu, zaczęli skandować do piłkarzy: “Po co Wy gracie, jak Wy ambicji nie macie”, a niektórych fanów nerwy poniosły na tyle, że zaczęli gwizdać. Takim “koncertem” w 81. minucie pożegnali schodzącego z boiska Sebastiana Dudka, którego zmienił Cristian Diaz. Po chwili jednak kibice na stadionie przy Oporowskiej zaczęli śpiewać z radości. Argentyńczyk okazał się bowiem dżokerem w talii trenera Oresta Lenczyka.

Snajperowi z Ameryki Południowej wystarczyło kilka minut na boisku, by strzelić - jak się później okazało, zwycięskiego - gola. W 84. minucie Jacek Popek powalił Diaza w polu karnym, a sędzia Adam Lyczmański po konsultacji ze swoim asystentem uznał, że Śląskowi należy się rzut karny. “Jedenastkę” na gola pewnym zamienił pewnym strzałem sam poszkodowany. Po stracie gola goście z Bełchatowa rzucili się do odrabiania strat. Śląsk pozbawił ich jednak marzeń, że z Wrocławia wywiozą choćby punkt. Broniac wyniku, wrocławianie grali chwilami zbyt niefrasobliwie, zbyt dużo sił wkładając w grę ofensywną. Ale cały czas trzymali rękę na pulsie i dowieźli korzystny wynik do końcowego gwizdka sędziego.

Mecz z GKS-em Bełchatów rozegrano na stadionie przy Oporowskiej. Wrocławianie wrócili na swój stary obiekt, bo nowy Stadion Miejski na Pilczycach stracił pozwolenie na użytkowanie. Z tą przeprowadzką wiązano pewne nadzieje, reklamując Oporowską jako miejsce dla Śląska szczęśliwe. I choć stadiony nie grają, to wrocławianom faktycznie już na samym początku meczu dopisało szczęście. W 4. minucie gry bełchatowianie wywalczyli rzut karny, choć uczciwiej byłoby napisać, że sprezentował im go Dariusz Pietrasiak, który w głupi sposób faulował Dawida Nowaka. Ale Grzegorz Baran strzelił najgorzej, jak mógł, bo prosto w ręce Mariana Kelemena.

- Mimo osłabień kadrowych, przyjechaliśmy do Wrocławia po trzy punkty. Mieliśmy plan i umiejętności, by dzisiaj wygrać. Przebieg spotkania pokazał, że mogliśmy prowadzić i to wysoko. Powinniśmy przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść znacznie wcześniej - komentował po meczu Kamil Kiereś, trener GKS Bełchatów. I faktycznie, zmarnowana “jedenastka” nie wytrąciła jego zespołu z uderzenia. W pierwszej połowie bełchatowianie mieli kilka wyśmienitych okazji, by znaleźć drogę do wrocławskiej bramki. Za każdym razem jednak Kelemen był na posterunku, który wyszedł obronną ręką z pojedynku sam na sam z Dawidem Nowakiem, a tuż przed końcem pierwszej połowy obronił groźny strzał najpierw Mateusza Maka, a później dobitkę Nowaka. Inni piłkarze Śląska do przerwy nie byli tak dobrze dysponowani, jak stojący na straży wrocławskiej bramki Słowak. W grze wrocławian sporo było niedokładności i strat, Śląsk momentami mógł się podobać, ale były to tylko momenty, które nie mogły przysłonić jego przeciętnej dyspozycji. I tylko raz wrocławianie zaatakowali na poważnie. W 25. minucie ładnym strzałem głową popisał się Piotr Celeban, ale jego uderzenie w świetnym stylu obronił Łukasz Sapela.

W przerwie trener Orest Lenczyk zmienił Mateusza Cetnarskiego na Waldemara Sobotę. I to przebojowy skrzydłowy poderwał swój zespół do lepszej gry, tuż po wznowieniu gry popisując się mocnym strzałem z woleja, który Sapela obronił z najwyższym trudem. Po chwili groźnie uderzał Rok Elsner, który popisał się efektownym lobem z połowy boiska. Te akcje nie były przypadkowe, bo po przerwie Śląsk był częściej przy piłce i grał aktywniej w ataku. Co z tego jednak, skoro akcjom wrocławian brakowało pomysłu i dokładności. Piłkarze GKS, przyczajeni w defensywie i czekający na okazję do kontrataku, też kilka razy pokazali pazur. W 74. powinni objąć prowadzenie po dobrej akcji Miroslava Bożoka, ale wrocławscy obrońcy w ostatniej chwili wyjaśnili sytuację. Chwilę później Marcin Żewłakow znalazł się w sytuacji sam na sam z Marianem Kelemenem i Słowak znów nie dał się pokonać. Wszystko wskazywało na to, że potyczka Śląska z GKS-em zakończy się remisem, a wrocławianie na dobre utkną na trzecim miejscu w tabeli, czując, jak Korona Kielce i Polonia Warszawa mocno depcze im po piętach. Ale na boisku pojawił się Cristian Diaz i przechylił szalę korzyści na stronę Śląska.

Jak mawiają, zwycięzców się nie sądzi. To powiedzenie idealnie pasuje do oceny stylu gry, jaki Śląsk zaprezentował w sobotniej potyczce z GKS-em Bełchatów. Gdyby zapomnieć o tym porzekadle, piłkarze Śląska - mimo zwycięstwa - zasłużyliby na sporo gorzkich słów. Bo wrocławianie znów nie zaimponowali formą, a przez większą część meczu mieli spore problemy i trudno powiedzieć, że ich zwycięstwo jest rezultatem sprawiedliwym. Gdyby nie świetna dyspozycja Mariana Kelemena, to goście z Bełchatowa mogliby wracać z Wrocławia z tarczą. Ale wynik poszedł w świat, a Śląsk do swojego ligowe dorobku może dopisać kolejne trzy punkty. Dzięki zwycięstwu, Śląsk wrócił na pozycję wicelidera T-Mobile Ekstraklasy, wyprzedzając o punkt chorzowski Ruch, a do prowadzącej Legii Warszawa wrocławianie tracą trzy “oczka”. Do końca sezonu zostało jeszcze pięć kolejek. Drugi w tabeli Śląsk od piątej w ligowej stawce Polonii Warszawa dzielą tylko cztery punkty, Legia też nie ma aż tak dużej przewagi, by mogła wygodnie się rozsiąść w fotelu lidera. I wszystko wskazuje na to, że końcówka rywalizacji będzie bardzo ciekawa.

Śląsk Wrocław - GKS Bełchatów 1:0 (0:0)
Bramki: Cristian Diaz (85. - karny).

Śląsk Wrocław: Kelemen - Socha, Celeban, Pietrasiak, Wasiluk - Elsner, Dudek (81. Cristian Diaz), Cetnarski (46. Sobota), Stevanović (60. Ćwielong), Mila - Ł. Gikiewicz.
GKS Bełchatów: Sapela - Modelski, Baran (88. Wacławczyk), Popek, Zbozień - D. Nowak (80. Buzała), Mateusz Mak, Bożok, Sawala, Kosowski (86. Michał Mak), - Marcin Żewłakow.

Żółe kartki: Ćwielong, Diaz - Kosowski, Popek.
Sędzia: Adam Lyczmański (Bydgoszcz).
Widzów:. ok. 7,5 tys. Mecz rozegrano na stadionie przy ul. Oporowskiej.

Oceń publikację: + 1 + 0 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~yhmm 2012-04-07
    23:05:42

    0 0

    W "Ekstrakasie" cały sezon jest bardzo ciekawy, w szczególności końcówki meczów ;) jakby tak zrobić statystyki, to najwięcej "zwycięskich lub dających remis" goli wg mnie pada od 80 minuty, a przeważnie w doliczonym czasie gry i to czasem w dziwnych przypadkach ... :))

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.