Wywiady

Na swój sukces pracowałam sama

- Kobietom jest trudniej, ponieważ działają w inny sposób. Polityka opanowana jest przez żywioł męski. W mediach, dyskusjach politycznych i starciach, widzimy wiele elementów walki, a nawet agresji

 

- mówi Barbara Zdrojewska, przewodnicząca klubu PO w Radzie Miejskiej.

Redakcja: - Ostatnimi czasy mówi się coraz więcej o wprowadzeniu parytetów w wyborach parlamentarnych. Co Pani na ten temat myśli?


Barbara Zdrojewska: - W latach dziewięćdziesiątych byłam przeciwna parytetom. Pamiętam, jak Barbara Labuda już wtedy stała się ich gorącą zwolenniczką, natomiast ja byłam sceptyczna w tej kwestii. Wydawało mi się, że z czasem dojdzie do tego, że kobiet będzie więcej w polityce. Stało się jednak inaczej. Dlatego teraz, jestem za wprowadzeniem parytetów na jakiś czas, ale niech dotyczą one samych list wyborczych. Może takie rozwiązanie zachęci kobiety do życia politycznego.


- A jak wyglądała Pani droga do polityki?


- Wbrew pozorom, jestem w polityce od bardzo dawna. Już w latach osiemdziesiątych działałam w Solidarności i NZS. Później mój mąż został prezydentem miasta i to spowodowało, że musiałam się odsunąć na jakiś czas. Kiedy przestał być gospodarzem Wrocławia, zdecydowałam się na start w wyborach samorządowych.


- Czy było Pani trudniej jako kobiecie? Czy może patrzono na Panią życzliwym okiem ze względu na to, że Pani mąż był prezydentem?


- Słyszę takie pytania od czasu do czasu. Są zrozumiałe, bo mąż przez wiele lat pełnił ważne funkcje, był osobą bardzo rozpoznawalną i popularną we Wrocławiu. Dla mnie sprawdzianem było to, że podczas swojego drugiego startu w wyborach do rady uzyskałam dwukrotnie wyższy wynik, niż za pierwszym razem, zresztą najlepszy we Wrocławiu. Jeżeli zawdzięczałam coś swojemu nazwisku na początku, to później już na ten sukces pracowałam sama.


- Kobietom w polityce jest łatwiej czy trudniej?


- Kobietom jest trudniej, ponieważ działają w inny sposób. Polityka opanowana jest przez żywioł męski. W mediach, dyskusjach politycznych i starciach, widzimy wiele elementów walki, a nawet agresji. Kobiety są jednak bardziej skłonne do współpracy i kompromisu.


- Jeżeli już są w polityce, to czy są równoprawnymi partnerami?


- Różnie to bywa z kobietami w partiach. Nie zawsze zależy to od nich samych, bo mężczyźni nadal dominują ilościowo, pełnią też większość najbardziej eksponowanych funkcji. Bywa tak, że kobiety muszą się dwa razy więcej napracować, żeby osiągnąć sukces. To dotyczy nie tylko partii. Na szczęście młodsze pokolenie traktuje te sprawy inaczej.


- Należy Pani do Komisji Kultury Rady Miejskiej Wrocławia. Jak ocenia Pani jej prace?


- W poprzedniej kadencji miałam zaszczyt być przewodniczącą komisji kultury, obecnie jestem w niej nadal i staram się wspierać przewodniczącego Jerzego Skoczylasa. Muszę powiedzieć, że jest to jedna z najprężniej działających komisji w Radzie Miejskiej Wrocławia. Podejmuje wiele inicjatyw, ale jest również bardzo otwarta. Często na swoje posiedzenia zapraszamy przedstawicieli różnych środowisk, dyskutujemy z nimi. Ostatnio dużo czasu poświęciliśmy sprawie pomników i zasadom zmian nazw ulic. Owocem tych konsultacji są dwie uchwały rady miejskiej. Najważniejszym aktualnym tematem są starania o europejską stolicę kultury. Ruszyliśmy dużo później niż inne miasta i mamy wielu rywali. Myślę jednak, że mamy szansę. Wszystko zależy od tego czy instytucja, która została powołana w tym celu, zdoła przygotować w krótkim czasie atrakcyjny i konkurencyjny program.


- Czy jest coś, co mogłoby sprawić, że Wrocław stałby się bardziej kulturalny?


- Można zrobić sporo rzeczy, na przykład zadbać o najwyższy poziom oferty we wszystkich instytucjach miejskich. A rożnie z tym bywa. W tej chwili wielkim wyzwaniem będzie zapewnienie publiczności w Narodowym Forum Muzyki. Po ukończeniu budowy będziemy mieli jeden z najpiękniejszych i najbardziej wartościowych obiektów kultury w tej części Europy. Myślę, że ten projekt będzie niósł Wrocław przez wiele następnych lat i będzie zupełnie nową jakością w ofercie dla mieszkańców miasta i całego Dolnego Śląska. Drugim takim projektem powinno być Muzeum Sztuki Współczesnej. Tutaj, niestety, realizacja została przesunięta na następne lata ze względu na kłopoty finansowe.


- Nie powinniśmy obawiać się opóźnień w realizacji projektu NFM?


- Mamy spore opóźnienia i to budzi niepokój. Pod koniec grudnia miasto musiało zwrócić zaliczkę unijną, gdyż nie zdołało jej wykorzystać. Umowa z wykonawcą została jednak w końcu podpisana i miejmy nadzieję, że prace wreszcie ruszą. Wszyscy liczymy na to, że ta niedobra passa z opóźnieniami we Wrocławiu się skończy.


- Co jeszcze można by zrobić dla kultury we Wrocławiu?


- To temat rzeka. Po pierwsze należy się zastanowić nad tym czy środki są odpowiednio lokowane. Jest parę takich instytucji, których ranga mogłaby być krajowa lub nawet międzynarodowa, a niestety nie jest. Warto to zmienić i zastanowić się nad przyczynami. Z kolei niektóre wartościowe zjawiska i instytucje zmagają się z problemami finansowymi czy lokalowymi. Tak jest na przykład z teatrem Pieśń Kozła. No i to o czym wspominałam – jedna z najlepszych kolekcji sztuki współczesnej w kraju nie ma swojego miejsca.


- A co z bunkrem na pl. Strzegomskim? Czy on nie ma pełnić takiej właśnie funkcji?


- Bunkier jest ciekawą inicjatywą i pomysłem, ale nie jest w stanie zastąpić muzeum sztuki z prawdziwego zdarzenia. A mówimy tu o wyzwaniach na miarę placówek w Bilbao, Paryżu czy innych europejskich miastach. Przyciągają one rzesze turystów, są znakiem nowoczesności i bardzo mocno budują wizerunek miasta. Poza tym, są nie tylko miejscem ekspozycji, ale też animują zdarzenia i działania, prowokują do innego myślenia, zmieniają miasto i ludzi.


- Jakie przedsięwzięcia warto byłoby wspierać?


- Pomimo tego, że zrobiliśmy dużo w sprawie kultury, to jeszcze zbyt mało pomocy oferuje się tym wszystkim interesującym inicjatywom, które rodzą się poza oficjalnym nurtem. Dotyczy to zjawisk artystycznych począwszy od garażowej muzyki, skończywszy na nowych mediach. Wspieranie talentów, edukacja kulturalna dla najmłodszych, likwidacja miejsc i grup wykluczonych z kultury – to najważniejsze wyzwania dla współczesnego miasta. Problemem ciągle nierozwiązanym jest kwestia uczestnictwa w kulturze studentów. Mamy tak wielki potencjał młodych ludzi, którzy tutaj przyjeżdżają, żyją kilka lat, często zostają i pracują. Powinni mieć zapewnioną lepszą ofertę spędzania wolnego czasu. Nie tylko w klubach przy piwie. Warto pobudzić i wykorzystać ich kreatywność oraz energię, poprzez kulturę, sport, społeczną aktywność, wolontariat. To wymaga opracowania odpowiednich programów i świadomej inwestycji w kapitał społeczny. Dość podobnie jest zresztą w przypadku seniorów.


- Pani krytyczne podejście do projektu budżetu przedstawionego przez prezydenta Dutkiewicza. Jak ocenia Pani budżet Wrocławia?


- Rzeczywiście, przedstawiłam bardzo krytyczną analizę polityki finansowej miasta w trakcie debaty na forum rady miejskiej. Odniosłam się do tego, co się dzieje i działo przez ostatnie lata z budżetem miasta i polityką inwestycyjną.

 

- Jak można scharakteryzować sytuację finansową miasta?


- Miasto jest mocno zadłużone, również na następne dziesięciolecia. Część kredytów została już zaciągnięta, a czekają nas jeszcze następne. Doszliśmy do maksymalnego progu 60 %. Nowym zjawiskiem jest przenoszenie zadłużenia do spółek miejskich, gdzie możliwości kontrolne są bardzo ograniczone.


- A jak prezentuje się przyszłość?


- Parametry finansowe muszą budzić niepokój. Jednakże przez następnych kilka lat powinniśmy utrzymywać dobre parametry inwestycyjne, ze względu na napływ zewnętrznych środków z Unii Europejskiej. Później nastąpi okres, w którym trzeba będzie spłacać zadłużenie i zapewnić utrzymanie nowych inwestycji, jak stadion czy Forum Muzyki. O ile nie nastąpi jakiś inny ekonomiczny impuls, przy braku dopływu zewnętrznych środków, trudno będzie zapewnić miastu dynamiczny rozwój. Na szczęście budżet, który mamy na ten rok jest lepszy od tych przedstawianych w ostatnich dwóch latach i bardziej realny. Niestety, do tej pory nadal nie usłyszeliśmy żadnego programu redukcji zadłużenia ani założeń polityki ekonomicznej miasta w kontekście kryzysu miejskich finansów.

 

- Czy EURO 2012 będzie dla nas swoistym wyznacznikiem w tej kwestii?


- Będzie sprawdzianem, ale nie wierzę w jego długotrwały wpływ jako czynnika zwiększającego potencjał gospodarczy Wrocławia. Nie widziałam nawet do tej pory przekonującej kalkulacji kosztów jego utrzymania. Jaka jest pewność, że zdołamy zapełnić go wieloma imprezami? W lidze jest określona ilość meczów w ciągu roku, zaprosimy jeszcze Madonnę i Rolling Stones, a potem co? Zwłaszcza że nie będziemy jedynym nowoczesnym stadionem w Polsce. Sam stadion zresztą na nic się zda, gdy nie będziemy mieli zdrowych maluchów garnących się do piłki. To oznacza konieczność rozwoju masowego sportu i postawienia na rekreację.


- A co, jeśli chodzi o inwestycje w naszym mieście?


- Trzeba mieć świadomość, że część inwestorów przenosi fabryki tam, gdzie jest taniej. Oni potrafią się w ciągu paru miesięcy zwinąć i przenieść działalność do Azji, czy Afryki. Żeby mieć pewność, że miasto będzie się dobrze rozwijać, trzeba stawiać na rodzimy biznes i przedsiębiorców. Każdy wrocławianin, prowadzący małą firmę musi wiedzieć, iż jest oczkiem w głowie władz Wrocławia. Wtedy ludziom będzie chciało się tu mieszkać, pracować, płacić podatki i zapewniać miastu dobrą przyszłość. Niezbędny jest spokój przedsiębiorców i świadomość tego, że są potrzebni i równie ważni albo ważniejsi niż inwestorzy z zagranicy.


- Mamy szanse dogonić inne miasta Europy, Warszawę?


- Mamy szansę, bo Wrocław jest wyjątkowy i żyje tu masa młodych ludzi. To jest ogromny potencjał. Osoby, którzy przyjeżdżają do nas ze świata często zwracają uwagę, że przyjemnie jest chodzić po mieście, które tętni młodością. Wrocławianie mają zdolność do radzenia sobie w każdej sytuacji, charakteryzują się przedsiębiorczością, zaradnością. Tutaj wszyscy kiedyś skądś przyjechali, 10, 20, 30 lat temu albo tuż po wojnie. Każdy musiał wykazać się odwagą. Tu przypominamy trochę Amerykę. Czy mamy szanse prześcignąć Warszawę? W tej chwili stolica rozwija się bardzo dynamicznie. Myślę, że będzie nam bardzo trudno ją dogonić, bo to inna liga, ogromne miasto, z o wiele większym budżetem. Natomiast przy naszych atutach, zupełnie spokojnie możemy konkurować z innymi miastami.


- Czy brała Pani pod uwagę możliwość wzięcia udziału w wyborach na prezydenta Wrocław?


- Nie. Moja kandydatura pojawiała się w mediach ze względu na pełnione funkcje i zaangażowanie w sprawy miasta. Na pewno nie wystartuję w tej kadencji w wyborach na prezydenta. Mam inne plany. Liczę na to, że Platforma przedstawi własny program dla Wrocławia i Jacka Protasiewicza jako kandydata.


- Co może Pani powiedzieć o relacjach PO z prezydentem Dutkiewiczem podczas wyborów?

 

- Mówi się, że Grzegorz Schetyna rozmawia z Rafałem Dutkiewiczem, że może będzie porozumienie i wspólne listy. To z pewnością nie są łatwe rozmowy. Zbyt dużo się wydarzyło po obu stronach. Moim zdaniem prezydent będzie zwlekał z podjęciem jakichkolwiek decyzji. Znane są jego zobowiązania wobec stowarzyszenia Dolny Śląsk XXI. Z drugiej strony za parę tygodni ważne głosowanie nad absolutorium. Platforma z kolei nie ma dużo czasu, gdyż zbyt późne wystawienie własnego kandydata osłabia jej szanse. Jest teraz trochę tak, jakby dwa największe krokodyle w rzece postanowiły porozmawiać. W związku z tym, cały ekosystem zastygł bez ruchu w oczekiwaniu, co dalej. Mam nadzieję, że wszystko dobrze skończy się dla Wrocławia.


- Jak krótko oceniłaby prezydenturę Rafała Dutkiewicza?


- Bardzo interesująca i dobra pierwsza kadencja. Następna to kadencja niewykorzystanych szans, poważnych błędów i zachłyśnięcia wskaźnikami. Trzecia, ta która będzie, zwykle nie jest dla nikogo dobra. Jeżeli ktoś uzyskuje 80% poparcia, może ono spadać tylko w dół. Dotyczy to nie tylko prezydenta Dutkiewicza, ale i innych polityków. Być może, jeżeli prezydent zostanie wybrany na trzecią kadencje, to jej nie ukończy. Odejdzie do biznesu albo zaangażuje się w politykę krajową. Ostatnio w mieście, z czego się wcale nie cieszę, zalicza wpadkę za wpadką. Pozostaje jednak nadal jednym z rozgrywających na Dolnym Śląsku. Jeśli nie będzie miał konkurencji, wzmocni swoją pozycję.


Rozmawiał Maciek Raińczuk


Barbara Zdrojewska - 49 lat, radna dwóch kadencji, przewodnicząca klubu PO w Radzie Miejskiej, pełniła funkcje przewodniczącej komisji kultury, wiceprzewodniczącej i przewodniczącej Rady Miejskiej. Obecnie w komisji kultury i komisji budżetu i finansów. Z wykształcenia kulturoznawca. Prowadziła galerię sztuki, była prezesem Dolnośląskiej Zachęty. Ma dwoje dorosłych dzieci. Od 27 lat żona Bogdana Zdrojewskiego, ministra kultury i byłego prezydenta Wrocławia.

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Kto powinien zostać nowym marszałkiem Dolnego Śląska?






Oddanych głosów: 1666