Wywiady
Światło z Wrocławia najlepsze w Europie
– Redakcja: Mactronic rzuca wyzwanie Nikonowi. Dziś, to trudne do wyobrażenia prawda? Jednak kto wie, co by było, gdyby wybrał Pan inną drogę dla swojej firmy.
– Czesław Mocek: To prawda. Specjalizujemy się w oświetleniu przenośnym outdoorowym i specjalistycznym, ale na początku działalności mieliśmy w ofercie m.in. aparaty fotograficzne z automatycznym fokusem. Do tego alarmy osobiste czy jonizatory powietrza do samochodów.
Naszymi klientami były kantory, banki, urzędy skarbowe, Ministerstwo Finansów – hitem lat 90. był tester do banknotów ze światłem ultrafioletowym. Boom na ten sprzęt trwał około roku – popyt był tak duży, że nie nadążaliśmy z dostawami.
– We wczesnych latach oferowaliście bardzo różnorodny sprzęt, starczyłoby ciekawych projektów dla kilku firm. Jak wyglądały Pańskie pierwsze kroki w biznesie?
– Karierę zacząłem w słynnych Wrocławskich Zakładach Elektronicznych Mera-Elwro. Produkowano w nich między innymi komputery Odra, ZAM i RIAD. Byłem tam jednym z konstruktorów. To była ciekawa praca, ale miałem dość układów z tamtego okresu. Siedziała we mnie dusza buntownika, co sprawiło, że wybrałem pasję i ruszyłem z własnym biznesem.
– Polska gospodarka była wtedy u progu zmian. Jednak podjął Pan ryzyko.
– Pojawiły się pewne możliwości działania, więc postanowiłem wraz z żoną i synami założyć rodzinną firmę. Nasza pierwsza siedziba miała całe 54 metry kwadratowe i mieściła się na 4. piętrze wrocławskiego bloku. Niedługo potem zostaliśmy wyłącznym dystrybutorem na polski rynek marki Sonca, a po roku działalności przenieśliśmy się do pierwszego własnego biura.
Wykorzystałem zdobyte w Elwro doświadczenie i umiejętność nawiązania wartościowych kontaktów z partnerami z zagranicy. A to był zupełnie inny świat, nauka w biegu. Oglądaliśmy fabryki, proces przedprodukcyjny. Nauczyliśmy się, że wszystko jest do negocjacji. A przede wszystkim zebraliśmy doświadczenie, które teraz mogę uznać za bezcenne. No i oczywiście trzeba było mieć dobry pomysł.
– Co zdecydowało o tym, że firma utrzymała się na rynku w niełatwych czasach?
– Znaleźliśmy dla siebie niszę rynkową, od początku też bardzo świadomie i konsekwentnie rozwijaliśmy firmę z misją, chcemy wyznaczać w Polsce standardy. W czasach, gdy w naszym kraju nikt jeszcze nie mówił o innowacyjnej gospodarce, my już byliśmy innowacyjni.
Stawianie na jakość, a nie konkurowanie tylko ceną, okazało się przepisem na sukces. Dzięki temu latarki i lampki rodem z Wrocławia mogą rywalizować z produktami firm z najwyższej światowej półki jak np. Petzl czy Black Diamond.
– Co w takim wypadku wyróżnia wrocławskie latarki na tle konkurencji?
– Przede wszystkim to, że cały proces projektowania nowych modeli przebiega w Polsce, łącznie z designem i wykorzystaniem pomiarów laboratoryjnych, które wykonujemy na Politechnice Wrocławskiej. Tymczasem większość firm korzysta z modelu OEM (Original Equipment Manufacturer), czyli sprzedaje pod własną marką lampki czy latarki zaprojektowane i wyprodukowane w Chinach lub na Tajwanie.
My staramy się odchodzić od tego modelu. Mamy produkty unikatowe i bardzo dobrze przystosowane do potrzeby użytkowników pod względem jakości, funkcjonalności i atrakcyjnego designu. Dzięki współpracy z niezależnymi ekspertami i klientami z grupy opiniodawczej jesteśmy w stanie na bieżąco testować i udoskonalać sprzęt. To wymaga większych nakładów, ale stanowi istotną wartość dodaną.
– Sama produkcja odbywa się jednak w Chinach. Nie zachodzi obawa, że kontrahenci nie będą przestrzegać praw pracowniczych? Takie rzeczy zaszkodziły wizerunkowo niejednej firmie.
– Mamy siedzibę w Hong Kongu, która jest odpowiedzialna za kontakty z kontrahentami i monitoruje ich pod kątem przestrzegania praw pracowników w zgodzie z europejskimi przepisami i standardami. Odpowiedzialność za pracownika – niezależnie, gdzie wykonuje swą pracę – jest podstawą naszej wewnętrznej polityki.
– Wasze produkty są kierowane do wyspecjalizowanych grup użytkowników. Są wśród np. sportowcy, ale i przedstawiciele służb mundurowych czy pracownicy branży przemysłowej. Czy mogą liczyć na specjalną ofertę?
– Dzięki doświadczonemu Działowi Badań Rozwoju jesteśmy w stanie proponować produkty pod konkretne potrzeby klienta. To tzw. produkty „customize”, zarezerwowane dla danego kontrahenta. Jak np. czołówki, które tworzymy dla pracowników niemieckiej elektrociepłowni, którzy pracują w kanałach. Rynki zagraniczne zapewniają nam dziś ok. 30 proc. udziału w sprzedaży. Zdecydowana większość to nadal rynek krajowy, na co wpływ ma gęsta sieć dystrybucji, którą udało nam się zbudować.
– Jak będzie wyglądała najbliższa przyszłość branży i firmy?
– Potrzebna jest coraz większa specjalizacja w kanałach sprzedaży. Nie można też zapominać o innowacyjności, w której tkwi duży potencjał. Dlatego z powodzeniem rozwijamy współpracę z ośrodkami naukowymi. Chcemy dalej latarki z Wrocławia wyznaczały standardy dla polskiej branży oświetlenia przenośnego.
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.
Najczęściej czytane
Najczęściej komentowane
Alert TuWrocław
Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!
Wyślij alert
Komentarze (0):